ARTYKUŁ
Zapraszamy do przeczytania najnowszego artykułu z internetowego wydania the Times, autorstwa Tony'ego Evansa. Autor przeprowadził wywiad-rzekę z Rafaelem Benitezem i opatrzył to w ciekawe komentarze. Zapraszamy do lektury!
Z R. Benitezem rozmowa, oraz wnioski
W sobotnie popołudnie, tuż przed godziną 13.45 [CET], pewien rozrzutny manager zajmie swoje miejsce w boksie trenerskim na Anfield, mając świadomość, iż jego zespół musi wygrać nadchodzące spotkanie. Porażka będzie oznaczała niekończącą się lawinę krytyki. Tak, Manchester City Marka Hughesa musi wygrać z Liverpoolem, jeśli chcą spokojnie wracać do domów.
Rafael Benitez jest w dokładnie takiej samej sytuacji.
Obydwaj managerowie mają śmiałe oczekiwania wobec swoich klubów w tym roku. Hughes poparł to wydatkami na kwotę 140 mln funtów. Jego odpowiednik w Liverpoolu zainspirował swój zespół w ubiegłym sezonie i zanotował drugie miejsce w Premier League, nigdy jeszcze od 19 lat nie byli tak blisko przywrócenia tytułu na Anfield.
City okupują szóstą pozycję w tabeli, punkt przed Liverpoolem. Obydwaj managerowie muszą przyznać, że sezon zaczął się dla nich niefortunnie, lecz czy to Beniteza będzie czekać gorsze popołudnie w sobotę? W niebieskim stroju City wystąpi Gareth Barry, podchody pod którego manager Liverpoolu uprawiał całe lato. Wydawało się, że Barry będzie kluczowym dla nowego zespołu na Anfield, człowiek, który nie był w stanie nadać swojej grze nowego wymiaru grając dla the Villans, przeniósł się do City tego lata.
Czy Liverpool wygrałby poprzednie mistrzostwo, gdyby transfer Barry'ego doszedł do skutku? To pytanie z pewnością przewijało się przez głowę Beniteza wielokrotnie ostatnimi czasy. To pozwala na nowe spojrzenie, bardzo istotne, gdy popatrzymy na wszystko od końca.
- Nigdy nie wiadomo - odpowiada powoli. - Futbol to zabawna gra. Planem dla Barry'ego była gra po lewej i dostarczanie piłek Robbiemu Keane'owi, który miałby grać z przodu, razem z Torresem. Jednak ten układ nie wypalił. Efektem ubocznym był transfer Keane'a z Tottenhamu nim transfer Barry'ego doszedł do skutku.
- Gdy chcieliśmy podpisać kontrakt z Barrym, wiedzieliśmy, że to gracz o dobrej mentalności i umiejętnościach, z jakością, by grać w Premier League. Kluczowym elementem układanki był Barry, Keane był w dalszych planach.
Wskutek chaotycznego tła politykierstwa i wytykania palcami wokół Anfield, priorytety Beniteza zostały zignorowane. Keane, efekt uboczny układanki, stał się gwoździem wbijanym w Beniteza przy każdej okazji.
- Patrzyliśmy w przyszłość i wiedzieliśmy, że będziemy potrzebowali trzech czy czterech piłkarzy z wysp do składu [na Ligę Mistrzów] - mówił Benitez. - Wiedzieliśmy, że reguły się zmienią i musieliśmy powiększyć ilość Anglików w składzie i staraliśmy się zrobić to możliwie szybko.
- Jedyną możliwością ku temu była sprzedaż [zagranicznych] zawodników i zarobione pieniądze przeznaczyć na rodzimych piłkarzy. Lecz kluczową rzeczą w stosunku do Barry'ego jest to, że może grać na trzech pozycjach. Zakontraktowanie Barry'ego miało dodać nowych opcji zespołowi.
Tych, którzy myśleli, że Benitez ma wrodzone uprzedzenie do rodzimych piłkarzy, zaskoczył fakt, że do klubu został sprowadzony Glen Johnson, ofensywny boczny obrońca, lecz manager doszukuje się pozytywnych aspektów jego defensywy od dłuższego czasu. W tym wypadku również przywołuje Barry'ego jako przykład swojej koncepcji - Jeśli chciałeś być bardziej ofensywny, mogłeś wystawić Barry'ego jako bocznego obrońcę, i to dawało dodatkowe opcje, ponieważ on potrafi dobrze grać piłką - powiedział Benitez:
- Mógł grać na skrzydle. Nie tylko byłby skrzydłowym, który mijał rywali, ale przede wszystkim takim, który potrafił dobrze dośrodkować i dobrze uderzyć z dystansu.
- To był plan. Wszystko było świetnie dopracowane. Dobry piłkarz, dobra mentalność i do tego Anglik.
Wszystko jednak poszło na opak i trzeba było dostosować plan do aktualnej sytuacji. Użycie Stevena Gerrarda na pozycji cofniętego napastnika kolidowało z rolą Keane'a. Benitez zatem nie miał wątpliwości, że należy odesłać Keane'a z powrotem na White Hart Lane po jedynie sześciu miesiącach gry na Anfield.
Czy Irlandczyk odniósłby sukces na Anfield, gdyby grał w tandemie z Barrym?
- Keane był dobrym transferem i każdy wiedział, że potrafi zapewnić nam sporo bramek - powiedział Benitez. - Nie mógł się przystosować do naszego zespołu z wielu powodów i musieliśmy coś zrobić, i to szybko. Z resztą piłkarzy powinno być łatwiej dla Keane'a. Ale graliśmy inaczej.
Próbując zbudować swoją drużynę, Benitez próbował zbalansować powodujący konflikt domowego i europejskiego futbolu. Krytycy managera mówią, że koncentruje się bardziej na grze w Europie, lecz Benitez uważa, że jego sukcesy w Lidze Mistrzów są naturalną konsekwencją obranej taktyki:
- W Europie i w Anglii gra się w zupełnie inny sposób - wyjaśnia. - Możesz lepiej ustawić zespół taktycznie w Lidze Mistrzów. Musisz zaplanować strategię przeciwko dobremu zespołowi i możesz dostosować zespół do wymagań przeciwnika.
- W Anglii gra się prosty futbol przez 90 minut. Gra jest trudniejsza. Nie ma strategii, która pozwoliłaby ustawić się zespołowi optymalnie w każdej sytuacji. Jedyne, co można robić, to walczyć o każdą piłkę. Nie uda się za pierwszym razem, uda za drugim. To zdecydowana różnica pod kątem taktyki.
- Tempo jest zdecydowanie wyższe, ponieważ gra w Anglii jest prostsza. Ciężko kontrolować przebieg meczu. Angielskie zespoły mają jakość i silnych, grających fizycznie, piłkarzy, przeciwko którym ciężko się gra.
- Zespoły jak Chelsea, mają szerokie kadry, które mogę dawać sobie radę zarówno na domowym, jak i europejskim podwórku.
- Z Manchesterem United jest tak samo. Mają Fletchera i Carricka, dużych, silnych facetów, mają Rooneya i Berbatowa, którzy potrafią zagrać szybko. Balans nie jest łatwy. Żeby go odnaleźć, musisz wydać sporo pieniędzy.
Ron Goulay, dyrektor wykonawczy na Stamford Bridge, powiedział, że dopiero dwa Puchary Europy w przeciągu pięciu lat spowodują, że Chelsea stanie się europejską marką. Benitez w tym czasie przywiózł jeden, a drugi był o włos.
Jednak, czy można ocenić jego pobyt na Anfield jako porażkę - w końcu nie udało mu się zdobyć mistrzostwa?
- Każdy, który mnie zna, wie, że chcę wygrać każde trofeum, każdy mecz - powiedział. - Lecz jeśli zapytasz mnie, jakiego trofeum pożądam najbardziej, bez wahania odpowiem: mistrzostwa Anglii.
- Jeśli nie uda mi się tego osiągnąć, będę bardzo rozczarowany i wtedy będę miał poczucie [porażki] - powiedział. - Lecz w futbolu musisz ciągle rywalizować. W Premier League, widzisz duże kluby, które dysponują potężnymi budżetami i wielkimi stadionami. Łatwiej, jeśli masz do dyspozycji pieniądze. Lecz musimy sobie radzić z własnym budżetem i nie możemy oceniać innych zespołów.
Na ten sezon, założenia muszą zostać zmniejszone. Progresja w Lidze Mistrzów wydaje się wątpliwa, a walkę o mistrzostwo można porównać do wygranej w lotto. Jak Benitez zapatruje się na swoje miejsce w Lidze Europejskiej?
- Nie jest łatwo zaakceptować tę sytuację - powiedział. - Lecz to nie koniec świata. Musimy iść dalej. Musimy osiągnąć właściwą formę i starać się zwyciężać.
Chwilowo, kwestia uratowania sezonu sprowadza się do odprawienia City z kwitkiem.
- Myślę o trzech punkach w najbliższym meczu - powiedział. - To najlepszy sposób na utrzymywanie kontaktu z czołówką. Jestem pewien, że zespół jest lepszy, niż ludziom się wydaje, skład jest lepszy, niż wszyscy sądzą. Jeśli wygramy dwa kolejne mecze, nasza pewność powróci i zobaczycie, na co stać tych piłkarzy.
Oto zdanie Beniteza na temat jego napastników
Peter Crouch To fantastyczny chłopak, bardzo bystry, lecz wiedział, że Torres jest pierwszym wyborem i będzie dla niego bardzo ciężko.
Craig Bellamy Był inny. To zupełnie inny typ napastnika. Grał na pozycji, na której teraz gra Gerrard, cofniętego napastnika. Craig jest zwycięzcą. Z jego mentalnością, potrafił przyjąć z pokorą miejsce na ławce.
Michael Owen Nie mogłem odwieść go od zamiaru transferu do Realu Madryt. Dwa lata później rozmawialiśmy na temat możliwości powrotu, lecz on wybrał Newcastle. Potrafi strzelać bramki. Lecz mam lepszego napastnika.
Hiszpania - Anglia to najgorszy scenariusz na finał
Człowiekiem, którego ciśnienie na dźwięk słów "Mistrzostwa Świata" zupełnie się nie podnosi - w pozytywnym tych słów znaczeniu - jest Rafa Benitez. Zamiast patrzyć na ten festiwal futbolu w RPA w nadchodzącym roku z nadzieją, manager Liverpoolu już się wzdryga na tę myśl.
- Obawiam się, że w finale spotkają się Hiszpania z Anglią - powiedział. - Wtedy wszyscy moi kluczowi piłkarze będą na boisku.
Komentarz jest powiedziany pół-żartem, lecz to faktycznie zmartwienie. Liverpool jest zdziesiątkowany przez kontuzje od czasu Pucharu Konfederacji w RPA, w którym udział brała reprezentacja Hiszpanii.
- Nasi piłkarze grali w Pucharze Konfederacji - powiedział. - Hiszpańscy gracze późno dołączyli do reszty ekipy. Jeśli w finale spotkają się Anglia z Hiszpanią, ciężko będzie nam się przygotować do następnego sezonu.
Czas rozgrywania meczów międzynarodowych jest również bardzo irytujący dla Beniteza. Lepiej byłoby, jego zdaniem, gdyby mecze środwe i sobotnie były rozgrywane 24 godziny wcześniej.
- Lepiej by było, gdyby mecze międzynarodowe grano we wtorki i piątki - powiedział. - To robi różnicę najlepszym zespołom, które tracą 10-15 zawodników z powodu zgrupowań reprezentacji.
- Czasem wracają późno w piątek i wtedy nie możesz liczyć na nich w sobotnim meczu, gdyż nie mieli kiedy trenować z resztą drużyny. Sobotnie poranne mecze po zgrupowaniach reprezentacji są okropne. To coś, co powinno być zmienione. Rozgrywanych jest zbyt wiele meczów reprezentacji.
Czy Benitez wyobraża sobie w roli selekcjonera drużyny narodowej?
- Ciągle mnie o to pytają z Hiszpanii - odpowiada. - Może kiedyś. Cieszę się prowadzeniem Liverpoolu i tym zaangażowaniem dzień w dzień. Wolę zostać tutaj.
A gdyby praca selekcjonera oznaczała zostanie 'tutaj'? Selekcjoner reprezentacji Anglii?
- Może - odpowiada z szerokim uśmiechem. - Ale najpierw muszę podszkolić angielski!
Tony Evans
Komentarze (0)