Wywiad z węgierskim fanem LFC
Węgierski kibic Liverpoolu – Balint Ferke mówi nam jak to jest być Czerwonym, mieszkając daleko od Liverpoolu i o tym, czego możemy się spodziewać po krajowych mistrzach – Debreczynie.
Żyjesz na Węgrzech, więc dlaczego jesteś tak namiętnym Czerwonym?
Zacząłem kibicować Czerwonym przed rozpoczęciem finału Pucharu Europy w 1981 roku. Pamiętam, jak jakiś ekspert mówił tylko Realu Madryt przed tym meczem. Zacząłem im kibicować już wtedy, gdy wyszli z tunelu. Byłem uzależniony.
Wasz klub kibiców jest stosunkowo nowy – powiedz na jak się zebraliście...
W zeszłym roku zostaliśmy oficjalnym członkiem Międzynarodowych Fanklubów LFC. Jednakże wielu z nas kibicowało Liverpoolowi już w latach 70-tych i 80-tych. Mamy też kilku młodszych członków oraz wielu emigrantów. Oglądamy co tydzień Liverpool w barach. Spotykamy się regularnie, a także organizujemy rodzinne spotkania w okresie letnim. Mamy też własną stronę internetową z forum.
Jak często oglądasz Czerwonych na żywo?
Przybywam na Anfield przez około 15 lat. Staram się być przynajmniej raz w sezonie. Wielu z naszych członków jest regularnymi bywalcami. To wymaga od nas wiele wysiłku, ponieważ większość naszych członków musi oszczędzać kilka miesięcy, aby pozwolić sobie na podróż. Oczywiście staramy się oglądać Czerwonych, gdy grają w pobliżu. Setki Węgrów podróżowało tego lata do Wiednia na mecz z Rapidem.
Kiedy będziecie następnym razem na Anfield?
Na prawie każdym meczu są jacyś nasi członkowie. Byli ostatnio na Man City. Ja osobiście byłem na Man Utd, kiedy wygraliśmy 2-0, a w połowie grudnia będę na Arsenalu i Wigan.
Jak była twoja reakcja po losowaniu Ligi Mistrzów?
Podniecenie. Ostatni raz Czerwoni grali na Węgrzech 35 lat temu i dla wielu z nas będzie to pierwszy mecz, kiedy będziemy mogli zobaczyć Liverpool walczący z węgierską drużyną.
Co powiesz o początku sezonu?
Mogło i powinno być lepiej, ale byliśmy dręczeni kontuzjami i czasami nic nie szło po naszej myśli. Kibicuję klubowi na dobre i na złe, i kilka rozczarowujących rezultatów nie zmieni tego. Jestem zachwycony Glenem Johnsonem – okazał się rewelacją na prawej stronie. Niektórzy z naszych młodszych zawodników również pokazali swój potencjał – mam na myśli Insuę i Ngoga.
Co możesz nam powiedzieć o Debreczynie?
Debreczyn jest stosunkowo niewielkim klubem pod względem historii. Jednak w ostatnich latach dominuje, wygrywając raz po raz ligowe tytuły. Dużo inwestują co roku. Podczas kwalifikacji, jak i grupowych meczów strzelili sporo bramek, jednak dużo też stracili. Liga Mistrzów jest dla nich wielkim wyzwaniem – wszystkie inne zespoły z grupy mają większe zasoby na, jak i poza boiskiem. Pokazali na Anfield dobrą grę i zasługują na uznanie za tamten mecz.
Czego możemy się spodziewać po atmosferze na stadionie?
Wszystkie bilety zostały wyprzedane. Jest to jeden z najbardziej wyczekiwanych meczów na Węgrzech w ostatnich latach. Oprócz węgierskich kibiców, można spodziewać się wielu neutralnych kibiców. Mecz odbędzie się stadionie lekkoatletycznym, co nie pomaga atmosferze. Wszyscy muszą wierzyć w dobrą pogodę, gdyż żadna z trybun nie jest zadaszona.
Komentarze (0)