Ważne wydarzenia - nr 54
Tematem dzisiejszego odcinka serii „100 Ważnych Wspomnień z historii LFC” będzie niezapomniana wiktoria z zeszłego sezonu nad Manchesterem United na Old Trafford, kiedy to drużyna prowadzona przez Rafaela Beniteza starła gospodarzy 4-1. Zapraszamy do lektury!
14 marca 2009 roku Liverpool wybrał się na Old Trafford z potrzebą pokonania ówczesnych liderów ligi, Manchesteru United, by zachować gasnące nadzieje na długo oczekiwany tytuł mistrzowski.
Po straconym golu w pierwszej części spotkania The Reds zdołali jeszcze przed przerwą objąć prowadzenie, a w konsekwencji wygrać całe spotkanie.
Tego dnia padło wiele rekordów – United byli niepokonani w lidze od meczu z Arsenalem z 8 listopada 2008 roku i nie przegrali meczu domowego w lidze od ponad roku. Co dobitniejsze, była to najcięższa porażka na własnym stadionie dla Man U od wigilii nowego roku 1992 i meczu z QPR.
Matt Ladson tak wspomina tamto spotkanie:
14 marca 2009 roku, po rozgromieniu Realu Madryt 4-0 na Anfield w Lidze Mistrzów jakiż rezultat byłby w stanie go pobić? 4-1 na Old Trafford z pewnością. Osiem bramek przeciwko dwóm jednym z największych zespołów na świecie; Fernando Torres i Steven Gerrard zadali głębokie rany ich defensywom!
Bez kontuzjowanego Xabiego Alonso, ale za to z Lucasem Leivą grającym chyba zawody życia i Andreą Dosseną, który wszedł by dobić konającego rywala, a także z Fernando Torresem i Stevenem Gerrardem, którzy strzelili po golu jeszcze w pierwszej połowie, by wysunąć Liverpool na prowadzenie kiedy to Cristiano Ronaldo zdobył bramkę z rzutu karnego.
W pierwszej części meczu United było lepsze jedynie przez pierwszych pięć minut spotkania, zaś The Reds rozkręcali się w miarę upływu czasu, ciesząc się grą i rosnącym posiadaniem piłki przed karnym dla gospodarzy. Lecz to nie zbiło ich z pantałyku – niedługo po tym Torres otrzymawszy długą piłkę wybitą przez Martina Skrtela ośmieszył Nemanję Vidicia i wpakował piłkę do siatki w sytuacji sam-na-sam z Edwinem van der Sarem.
Tuż przed przerwą kombinacyjną akcję Torres-Gerrard przerwał faulem w polu karnym Francuz Patrice Evra, zaś nasz kapitan pewnie wykonał jedenastkę strzałem w lewy dolny róg bramki Holendra. 2-1. Przerwa.
W drugiej części spotkania United wyraźnie się ocknęło i ruszyło do chaotycznych ataków na bramkę Reiny. Piętnaście minut przed końcowym gwizdkiem Vidić – który tego dnia rozgrywał koszmarne zawody – sprowadził na ziemię wychodzącego na czystą pozycję Gerrarda tuż przed skrajem pola karnego, za co został automatycznie wyrzucony z placu gry przez sędziego Alana Wileya. Następnie Fabio Aurelio pięknym strzałem bezpośrednio z wolnego umieścił piłkę w bramce, podwyższając na 3-1.
Na minuty przed końcem dramat United zamienił się w koszmar – rezerwowy Dossena po wybiciu piłki przez Reinę zdobył fantastyczną bramkę, lobując wysuniętego van der Sara i nie dając mu żadnych szans. Tym samym drużyna Fergusona zaznała najdotkliwszej porażki od 17 lat na własnym stadionie.
Osiem goli przeciwko United i Realowi Madryt... Co za tydzień.
Liverpool: Reina, Arbeloa, Carragher, Skrtel, Aurelio, Mascherano, Lucas, Kuyt, Gerrard (El Zhar, 90), Riera (Dossena), Torres (Babel).
Niewykorzystane zmiany: Cavalieri, Insua, N'Gog, Arbeloa
Bramki dla LFC: Torres, Gerrard (karny), Aurelio, Dossena
Komentarze (0)