ZAPOWIEDŹ MECZU
W meczu 15. kolejki Premier League Liverpool zmierzy się na wyjeździe z drużyną Blackburn Rovers (początek meczu jutro o 16:00). W poprzedniej rundzie spotkań the Reds pokonali 2:0 w derbach Everton, natomiast gospodarze zremisowali bezbramkowo ze Stoke City.
W środku tygodnia nasi rywale rozegrali potyczkę z Chelsea w Carling Cup, w której okazali się lepsi od Londyńczyków.
Liverpool musi w najbliższym meczu, jak w każdym następnym, dać z siebie wszystko i traktować go z największą powagą, ponieważ dotychczasowy rozwój sytuacji klubu odsuwa nadzieje na wysokie miejsce w tabeli.
Do tej pory Blackburn radzili sobie na tyle, że zajmują 13. miejsce, mając tyle samo punktów co Burnley i tracąc oczko do Birmingham, które jest 11.
Wiadomo na pewno, że w drużynie gości zabraknie Fernando Torresa, który co prawda w tygodniu trenował z zespołem, ale nie jest jeszcze gotów do gry. Trener, Rafa Benitez, powiedział, że napastnik może być dostępny na Fiorentinę. Ryan Babel leczy kontuzję kostki, więc podobnie nie znajdzie się w kadrze.
Blackburn być może będą musieli poradzić sobie bez Davida Dunna oraz Keitha Andrewsa, którzy nie zagrali w środowym meczu Carling Cup z Chelsea. Natomiast do kadry wraca Franco Di Santo.
Przed starciem na Ewood Park, Martin Skrtel spodziewa się trudnej przeprawy:
- Blackburn to klub, który gra siłowy futbol z dużą ilością długich piłek. To będzie ciężki mecz, ale jeżeli zagramy swoje, postaramy się utrzymać przy piłce i szybko strzelimy bramkę, powinniśmy wygrać. To jest bardzo ważne, ponieważ to mecz ligowy i musimy wygrywać każde spotkanie.
Glen Johnson liczy na zatrzymanie czystego konta:
- Zachowaliśmy dwa razy czyste konta i mam nadzieje, że to pomoże kiedy udamy się do Blackburn . Chcemy utrzymać zwycięski bieg. Musimy naciskać i przesuwać się górę w tabeli. Następny mecz jest do tego odpowiedni.
W tym spotkaniu, kapitan Liverpoolu – Steven Gerrard, ma szansę zaliczyć 500. występ w barwach klubu. Odnośnie tego mówił:
- Dla mnie nie ma nic ważniejszego. Wychowałem się tutaj i odkąd pamiętam moim największym marzeniem było zagrać chociaż jeden mecz w barwach Liverpoolu. Tak więc jestem niezwykle dumny, że osiągnąłem z tą drużyną tak wiele.
Na korzyść naszych rywali, może zadziałać powrót na stadion ich bossa – Sama Allardyce'a, który był nieobecny w czterech meczach z powodu operacji serca. Nie zajmie on miejsca na ławce trenerskiej, ale pozostanie w łączności z zespołem z trybun.
- Wprawdzie nie będę dowodził bezpośrednio, ale zachowam wpływ na decyzje meczowe z trybun. Będę w kontakcie z ławką trenerską i porozmawiam z piłkarzami przed meczem - przyznał.
Bramkarz, Paul Robinson, nie może doczekać się pierwszego gwizdka i zapowiada:
- Dajcie nam Liverpool. Zwycięstwo w pucharze jest dla nas wielką motywacją. To będzie ciężki pojedynek, ale the Reds nie będą się cieszyć na grę z nami w takiej formie i to na Ewood Park, gdzie będziemy mieli doping fanów. Grając u siebie zawsze jesteśmy pewni siebie, więc nie boimy się Liverpoolu ani trochę.
Podsumowując, ciężko o wyraźnego faworyta w tym spotkaniu. Nasz klub nie błyszczał ostatnio nadzwyczaj dobrą formą, co w połączeniu z ostatnim dodającym pewności siebie wynikiem Blackburn wskazuje spodziewać się wyrównanego pojedynku. Z pewnością nie zabraknie walki i obydwa zespoły będą grały bez kompleksów, a żaden z piłkarzy nie odstawi nogi. Miejmy nadzieję, że pod nieobecność Torresa, ponownie swój kunszt strzelecki wykaże David N'Gog. Nasi piłkarze powinni szukać mobilizacji w niepowodzeniu z Ligi Mistrzów przez chęć zrewanżowania się za ten zawód, bo w przyszłym sezonie będzie trudniej pogodzić się z występami w Lidze Europejskiej niż w obecnym, a więc musimy walczyć o każdy punkt, póki sprawa jest otwarta.
Komentarze (0)