Brian Hall o Shanklym
W tygodniu świętowania pięćdziesiątej rocznicy powitania Billa Shankly'ego na Anfield Brian Hall wspomina triumf w 1974 roku i pokaz czerwonej siły.
Bill Shankly jest najbardziej niezwykłym człowiekiem, jakiego spotkałem. Był postacią większą od wszystkiego, z czym się kiedykolwiek wcześniej zetknąłem. Wspaniała osobowość.
Nie był tylko wielkim menadżerem, był znakomitym mówcą. Czterdziesto-minutowe przemówienia nie były może najdłuższe, ale posiadał on tę niezwykłą umiejętność komunikowania się bardzo prostymi terminami, gromadząc wokół siebie mnóstwo ludzi.
Czasem słyszałem go podczas rozmowy z ludźmi i mówiąc szczerze, było to wprost genialne. Shanks był niesamowitą postacią.
Wszystko wokół niego było proste, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jego futbolowa strategia była prosta, podobnie jak trening. Sposób, w który rozmawiał z ludźmi był bardzo prosty i bezpośredni - był geniuszem.
Dwa wspaniałe wspomnienia związane z Billem mam dzięki dwóm finałom pucharów. Pierwszy był w 1971 roku, kiedy przegraliśmy z Arsenalem po dogrywce. Wróciliśmy do Liverpoolu i przejechaliśmy się przez miasto busem z odsłoniętym dachem.
To był mój pierwszy sezon w Liverpoolu i po prostu nie wiedziałem, czego się spodziewać, ponieważ myślałem, że po porażce w FA Cup nie zbierze się tyle osób, aby nas zobaczyć. Jak bardzo się myliłem! Przyszły setki tysięcy ludzi i to było absolutnie spektakularne.
Kiedy zeszliśmy z autobusu przed ratuszem St George, weszliśmy na podest. Mam przed oczami obraz stojącego przed mikrofonem burmistrza, który mówił do skandującego, 250-tysięcznego tłumu.
Nie można było usłyszeć słowa, a wtedy do mikrofonu podszedł Shanks i uniósł w górę ramiona. Stałem jakieś dwa metry obok niego, więc wszystko obserwowałem z bliska. Uspokoił ich swoimi rękoma, a oni zamilkli i nastała cisza. To było zadziwiające.
Wygraliśmy FA Cup przeciwko Newcastle w 1974 i zanim zdołaliśmy dotrzeć do Lime Street ulice były tak zatłoczone, że nie mieliśmy problemy z przedarciem się przez tłum!
Również policja miała problemy, starając się nas poprowadzić. To był obłędne, ale zarazem fantastyczne, ponieważ przywieźliśmy Puchar Anglii. Byliśmy po kilku piwach, nastroje nam dopisywały. Kibice oszaleli, na każdym kroku szaliki i grzechotki.
Kiedy dojechaliśmy pod bibliotekę poczułem rękę na ramieniu, to był boss. W środku tego całego zamętu Shanks zapytał, "Synu, jak się nazywa taki malutki Chińczyk?" Odwróciłem się i powiedziałem, "Mao!". "Tak, to on" usłyszałem. Szczerze myślałem, że mu odbiło i zastanawiałem się co ma wspólnego chiński komunista z sytuacją, w jakiem wówczas byliśmy.
Weszliśmy na balkon, a Shanks ponownie podszedł do mikrofonu i uniósł ręce. Wszyscy zamilkli, 250 tysięcy ludzi ucichło. "Mao jeszcze nigdy nie widział większego pokazu czerwonej siły!", powiedział. Tłum oszalał, a ja znowu stałem kilka kroków obok Shanksa myśląc "To geniusz". Dokładnie wiedział co powiedzieć i to było niesamowite.
Za wiele później nie mówił, jednak trafił tym zdaniem w dziesiątkę, rozkochując w sobie tych wszystkich ludzi. To było fenomenalne.
Granie dla niego było absolutnym przywilejem. Był perfekcjonistą. Nie mogę mówić za resztę chłopaków, ale czasem szczerze go nie lubiłem, bo podejmował decyzje, które nie pozwalały mi grać.
Zawsze wymagał od nas ciężkiej pracy i grania jako zespół. Wszyscy byliśmy w tym razem. To była ta zbiorowość, za którą go tak lubiłem. To tworzyło wiele wspaniałych drużyn i było tym sposobem na moje postrzeganie futbolu.
Kiedy zakładało się tę czerwoną koszulkę i wychodziło na boisko, trzeba było walczyć całą drużyną. Można było zagrać dobrze, ale jako element zespołu i takie prowadzenie drużyny było fascynujące.
Shankly był socjalistą. W polityce za wiele nie osiągnął, jednak trzymał się zasady, że pracując wspólnie osiągnąć można więcej, niż indywidualnie.
Nie chodziło tylko o jedenaście czerwonych koszulek na boisku i Shanksa, Boba, Joe i Ronniego. To była jedna drużyna, ale nie jedyna, bo Shankly'emu do osiągnięcia jego menadżerskich celów potrzebni byli jeszcze inni ludzie.
Odczuwał i zdawał sobie sprawę z siły kibiców. Kiedy przyjechał do Liverpoolu poznał coś bardzo wyjątkowego, więc drużyna według Shanksa składała się z jedenastu czerwonych koszulek, właściwie dziesięciu i jednej zielonej, jego sztabu i 50 tysięcy kibiców. Wszyscy murem stali za tym zespołem i on to wykorzystał.
Ponownie pojawia się ta zbiorowość, o której wcześniej wspominałem, to fascynujące. Wiedział jak porozumieć się z tymi ludźmi i jak wypowiadać właściwe słowa we właściwym momencie, by ciągnąć ludzi za sobą.
Co prawda nie wygrał Pucharu Europy dla Liverpoolu, ale postawił fundamenty, które pozwoliły to osiągnąć. Kiedy zbliżałem się do końca mojej boiskowej przygody zdałem sobie sprawę, że Shanks nigdy nie przestawał się uczyć.
Rozgrywki europejskie były prawdopodobnie najpoważniejszą lekcją, z jakiej wyciągali wnioski. W erze Shanksa i Boba angielska piłka została zdemolowana przez Węgrów na Wembley, co zainspirował Puskas.
Jeżdżąc po Europie i grając przeciwko najlepszym drużynom na świecie zaczęto otwierać się na nowy futbol, a wszystko to rozpoczęło się, gdy Shankly przyjechał na Anfield w grudniu 1959.
Kiedy Shanks zrezygnował w 1974 roku wszyscy, włączając piłkarzy, zastanawiali się, co się dalej wydarzy. Czy Bob [Paisley] przejmie władzę w zespole? Wówczas kontynuował on swoje zadania, które wykonywał wcześniej i w kwestii treningu nic nie uległo zmianie. Po prostu inny facet podejmował decyzje o zespole, a wszystko inne pozostało bez zmian.
To, co zrobił Shanks, to przejęcie drzemiącego giganta, jakim był Liverpool Football Club z jego wspaniałymi kibicami i poukładał wszystko w jedną całość. Sprowadził do klubu solidnych graczy i zaczął rozwijać wiedzę na temat budowania wielkiego klubu piłkarskiego. To były fundamenty, na których wszystko, co zdarzyło się później, było budowane.
Bob, Joe i Ronnie przejęli zespół i oni również nigdy nie przestawali się uczyć.
Nigdy nie pojawi się drugi Bill Shankly, ponieważ w dzisiejszych czasach krytyka w mediach jest przerażająca i być może nie wszystkie słowa, które wypowiadał Shanks, uszły by mu na sucho.
Shanks był wymarzonym menadżerem dla dziennikarzy, ponieważ zawsze dawał im wspaniałe cytaty. Każdy mecz przynosił coś nowego w jego wykonaniu. Nie był zwykłym menadżerem, ale również znakomitym mówcą posiadającym tę umiejętność porozumiewania się z kibicami Liverpoolu.
Bill Shankly nie jest szanowany tylko w kręgu kibiców Liverpoolu, cieszy się szacunkiem również u kibiców innych zespołów i kultur.
Komentarze (0)