TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1611

Bill Shankly okiem Iana St Johna


Ian St John jest rozpoznawany w szerokim gronie jako jeden z najlepszych transferów Billa Shankly'ego. Oto jak wspomina dzień, w którym przyjechał na Anfield Road.

Nazwisko Billa Shankly'ego przywołuje mi wiele niezapomnianych wspomnień. To był najlepszy moment mojej kariery. Spędziłem na Anfield 10 lat i były to czasy obfitujące w trofea. Osiągaliśmy wiele sukcesów.

Shankly nie tylko zbudował dwie drużyny, ale również pomagał przy renowacji stadionu i kierował działaczy w odpowiednim kierunku. Jedno jest pewne, Liverpool, jaki znamy dzisiaj, nie miałby prawa istnieć, gdyby nie Bill Shankly.

Był bardzo dynamiczną osobą. Pierwszy raz spotkałem go, kiedy wszedł do szatni Motherwell. Mój trener powiedział mi, abym poczekał po meczu w szatni, bo chce spotkać się ze mną ktoś, kto przyjechał mnie obejrzeć. Właściwie to złożyłem prośbę o transfer i miałem pewne propozycje z Newcastle.

Spodziewałem się menadżera Newcastle w drzwiach, zamiast niego natomiast pojawił się Bill Shankly. Powiedział mi, że zabiera mnie do Liverpoolu następnego ranka. Nie byłem pewny. On jednak powiedział, abym zabrał ze sobą żonę. Musieliśmy odwieźć dziecko do teściowej, a następnego dnia wyjechaliśmy.

Dużo mówił, opowiadał o wszystkich zawodnikach. To była długa podróż. Kiedy dotarliśmy na miejsce, miało rozpocząć się posiedzenie zarządu, na którym dyskutować miało się o moim transferze, więc wraz z żoną poszliśmy na spacer za the Kop, a sekretarka zaprosiła nas na filiżankę herbaty.

Kiedy wróciliśmy wszystko było załatwione, a ja musiałem się tylko podpisać. Nie musiałem ciężko nad tym myśleć, a to wszystko dzięki Shankly'emu. Grał w otwarte karty, był uczciwym człowiekiem. Dobrze robić interesy z kimś takim, jak on.

Reuben Bennett również przyjechał, był on trampkarzem w Motherwell, kiedy zaczynałem i dobrze było zobaczyć znajomą twarz.

Wspaniale wspominam czas pod wodzą Shankly'ego, ale ja czasem się spóźniałem i było dzięki temu między nami kilka spięć. Pewnego razu mieliśmy grać mecz z Burnley, a ja miałem być odebrany o 11 w okolicy Maghull. Nie wyczułem czasu i czekałem w swoim samochodzie. Po dziesięciu minutach zacząłem się zastanawiać. Z upływem minut zdałem sobie sprawę, że przegapiłem autobus.

Pojechałem samochodem i ostatecznie dotarłem do hotelu, a cała reszta chłopaków siedziała już przy stołach czekając na lunch. Boss spostrzegł mnie i posłał mi niezłe kazanie na oczach wszystkich. Odpowiedziałem na szybko "dziecko mi zachorowało", czy coś podobnego.

Jednak Shankly nigdy żadnego z graczy nie ukarał. Podczas mojego pobytu na Anfield nie było czegoś takiego, jak kara. Shankly krzyczał w swoim gabinecie i to było wszystko. Kiedy sam stałem się menadżerem podtrzymałem tę regułę i nigdy nikogo nie ukarałem.

Oczywiście, ciężko zazgrzytało między nami pod koniec mojego pobytu w Liverpoolu. Czułem, że powinienem zostać poinformowany, że odstawia się mnie od zespołu. Byłem trzydziestolatkiem, moje kolano mnie zawodziło, jednak myślę, że gdyby powiedział mi, że mój czas już nadszedł, zaakceptowałbym to. Nie zrobił tego, uniknął sprawy.

Wszedłem do szatni i zobaczyłem moje buty stojące pod numerem 12. Byłem wściekły z powodu posadzenia na ławce, ubrałem się i usiadłem na ławce. Bob Paisley mówił, abym się uspokoił, ale nie potrafiłem. Przegrywaliśmy z Newcastle i Bob powiedział, żebym się zaczął rozgrzewać. Odpowiedziałem, że pójdę, kiedy Shankly mnie o to poprosi. Nie zrobił tego, więc zostałem na ławce, a mecz przegraliśmy.

W poniedziałek rano pokłóciliśmy się przez to. Później załagodziliśmy sprawę, jednak patrząc wstecz wiem, że nie były to już te same relacje. W nadchodzących latach dostrzegłem, że podobne rzeczy dzieją się z innymi zawodnikami. To ważny moment w życiu piłkarza, kiedy przestajesz być w pierwszym zespole. Byłem w nim piętnaście lat, a później wydarzyło się to, o czym mówiłem.

Boss po prostu nie chciał konfrontacji.

Jednak jest wiele wspaniałych rzeczy, które można powiedzieć o Billu Shanklym. Bez cienia wątpliwości ten człowiek zbudował wielki Liverpool Football Club. Był zbawcą i wskrzesił to wszystko.

Kiedy powiedział, że coś zrobi, dotrzymywał słowa. Wielkie obiecywania, które zamierzaliśmy spełnić i osiągnąć tak naprawdę się sprawdziły. Wierzyliśmy mu, a kibice poszliby za nim w ogień.

Powiedział, że będziemy Królami Europy i chociaż doprowadził nas do zwycięstwa w Pucharze Europy, to jeśli zostałby do 1974 stałby się zapewne pierwszym menadżerem, który zdobyłby to trofeum dla Liverpoolu.

Jak powiedział Bob Paisley "Shanks postawił fundamenty i wybudował dom. Ja tylko położyłem dach". Dobrze to ujął.

Był po prostu zmęczony po 1974. Bob poradził mu odpoczynek i powrót z nowymi siłami. Paisley nie chciał tego stanowiska, ale Shanks był przekonywujący. Bob przejął pałeczkę i wygrał prawie wszystko, co było do wygrania.

Fundamenty postawione. Jeśli Liverpool Football Club nie sprowadziłby Billa Shankly'ego, nie wiem, gdzie byłby w tym momencie. Był farciarzem i wspaniałym człowiekiem.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Jak Merseyside stało się 51. stanem USA  (0)
21.12.2024 20:57, Kubahos, The Athletic
Alisson o nowych trenerach bramkarzy  (0)
21.12.2024 20:34, FroncQ, liverpoolfc.com
Zubimendi o powodach odrzucenia oferty The Reds  (5)
21.12.2024 15:00, Mdk66, thisisanfield.com
Statystyki przed starciem ze Spurs  (0)
21.12.2024 14:56, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Tottenham: Przedstawienie rywala  (0)
21.12.2024 14:52, A_Sieruga, liverpoolfc.com
Keïta o obecnej formie Liverpoolu  (2)
21.12.2024 13:10, K4cper32, liverpool.com
Sytuacja kadrowa Liverpoolu i Tottenhamu  (0)
21.12.2024 11:22, BarryAllen, liverpoolfc.com
Darwin Nunez bliski zawieszenia  (5)
21.12.2024 10:51, Tomasi, thisisanfield.com