Hunt o Shanksie i chwale '65
Dla uczczenia 50. rocznicy przybycia na Anfield Billa Shankly'ego oficjalna strona klubu przeprowadziła wywiad z wciąż najlepszym naszym strzelcem w lidze – Rogerem Huntem. Anglik powie między innymi o najlepszym jego zdaniem meczu pod sterami wielkiego Szkota.
Uważam, jako przywilej grę za kadencji Billa Shankly'ego. On dokonał transformacji Liverpool Football Club i to dzięki niemu ten klub jest teraz taką instytucją.
Było wiele wspaniałych dni i fantastycznych meczów w kolejnych latach jego trenerskiej kariery i trudno jest to sprowadzić do jednego spotkania.
Jednak, jeśli mam wybrać najlepszy moment za czasu w Liverpoolu, to sądzę, że nie pomylę się, mówiąc o finale Pucharu Anglii w 1965 roku.
Grałem w tym meczu, strzeliłem bramkę i wygraliśmy pierwszy w historii Liverpoolu Puchar Anglii, ale to nie jedyny powód.
Moje pierwsze wspomnienia z Pucharem Anglii pochodzą ze słynnego finału w 1953 roku. Dorastałem jako fan Boltonu i pamiętam mecz przeciwko Blackpool oglądany w telewizji z całą rodziną w domu. Całe Lancashire oglądało tamten mecz.
Bolton przegrał 4-3 w meczu, który do dziś jest określany 'finałem Matthewsa'.
W tamtym czasie moim celem było stanie się zawodowym piłkarzem i jeśli to by nastąpiło, kolejnym celem byłoby wygranie Pucharu Anglii – stąd też dlatego wybrałem ten mecz.
Do tamtego czasu Liverpool nie wygrał Pucharu Anglii, jednak dochodził do finałów, więc kiedy zdobyliśmy to trofeum, było to ogromne osiągnięcie nie tylko dla mnie, ale dla drużyny i miasta.
Przed meczem, Leeds zakończyło ligowy sezon na drugim miejscu i byli pełni zaufania, a to wszystko rok po awansie z drugiej ligi.
Z pewnością słyszałeś wiele historii o zespole Dona Revie'go, ale mimo wszystko byli bardzo nieustępliwi, byli świetną ekipą.
Myślę, że to nie było fantastyczne widowisko i prawdopodobnie nie przeszłoby do historii, gdyby nie dwa bardzo dobre zespoły występujące w nim.
Każdy kto cokolwiek wie o historii Liverpoolu, będzie pamiętał jak Ian St John dał zwycięstwo po dośrodkowaniu Iana Callaghana. Ciągle pamiętam, jak wyskoczył do główki – to żywa pamięć.
Nie było wiele sytuacji w tym meczu, ale pamiętam, że byliśmy zespołem bardziej atakującym. Pracowaliśmy ciężko przez 90 minut i kontynuowaliśmy to w dogrywce, w której to zdobyliśmy wszystkie bramki.
Wyszliśmy na prowadzenie w trzeciej minucie dogrywki i to było niesamowite uczucie, widzieć piłkę w siatce.
Oczywiście dwie minuty później wszystko to poszło na marne, gdyż Billy Bremner dał wyrównanie Leeds.
Na szczęście Ian przywrócił nam prowadzenie, które utrzymaliśmy do końcowego gwizdka – co to był za moment!
Po meczu Shanks nam gratulował i powiedział, że możemy być dumni ze zdobycia pierwszego w historii Liverpool Football Club Pucharu Anglii.
Nie celebrowaliśmy tego pucharu w jakiś wyjątkowy sposób, gdyż czekała nas potyczka w półfinale Pucharu Europy z Interem Mediolan. Musieliśmy powrócić do treningów i skupić się na tym meczu.
Tak było za Shanksa. Zawsze patrzyliśmy w przyszłość i próbowaliśmy odnosić, jak najwięcej sukcesów.
Kiedy zdałem sobie sprawę, że minęło 50 lat od mojego debiutu w Liverpoolu, pomyślałem, że niedługo nastąpi też 50. rocznica przybycia do klubu Shankly'ego.
Myślę, że my (gracze) byliśmy bardzo szczęśliwi, gdy przybył on do Liverpoolu.
On po prostu zmienił wszystko w tym klubie. Zmienił metody szkolenia i zaczęliśmy grać w trzy lub pięcioosobowych zespołach. To było, jak w meczu, lecz wszystko robione na szybkości. Bardzo dużo trenowaliśmy z piłką.
Zszokowało mnie w tamtym czasie to, że nie zatrudniał on nowych ludzi do swojego sztabu.
Reuben Bennett, Bob Paisley i Joe Fagan byli już tam przedtem. Cóż za zespół oni stworzyli.
Shanks po przyjrzeniu się drużynie, przekonał klub, że trzeba wydać pieniądze na nowych graczy – i to okazało się kluczem.
Jego entuzjazm i poświęcenie całkowicie zmieniły Liverpool.
Często mówi się, że to on podłożył podwaliny pod sukces klubu. Jego filozofią było to, że futbol jest prostą grą. Wystarczy zagrać piłkę do najbliższego zawodnika w czerwonej koszulce. Właśnie wokół tego przekonania zbudował on zespół.
Zakupił graczy, o których wiedział, że dadzą z siebie 100% w każdym meczu.
Według mnie największą różnicę zrobiła dwójka Ian St John i Ron Yeats. Odegrali oni wielką rolę w powrocie Liverpoolu do pierwszej ligi. To był początek wszystkiego. Oni byli fantastyczni.
Jest tak wiele wspaniałych wspomnień związanych z Shanksem. Myślę, że tym najlepszym jest powrót do Liverpoolu z Pucharem Anglii, właśnie w 1965 roku. Shankly stał przy ratuszu i zajął się wtedy ogromnym tłumem. Przybyło około 250 tysięcy ludzi i to było fantastyczne.
Był wspaniałym człowiekiem i fantastycznym trenerem. Według mnie, znajduje się obok największych trenerów wszechczasów.
Komentarze (0)