SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1751

Wspomnienie Shanksa okiem Yeatsa


Przedstawiamy Wam wspomnienie Rona Yeatsa, którego Bill Shankly nazywał swoim "kolosem". Artykuł został wydany z okazji 50. rocznicy przybycia owianego legendą Szkota na Anfield Road. Zapraszamy do lektury.

Kiedy słyszę nazwisko Bill Shankly, pierwsze skojarzenie które przychodzi mi do głowy to sympatyczny człowiek, dobrze wychowany, pasjonat futbolu i zwycięzca.

Kiedy pierwszy raz go spotkałem, grałem dla Dundee United i byłem również na dwuletniej służbie w brytyjskiej armii - walczyłem więc za swój kraj, jak i za Liverpool Football Club!

To była rola, którą lubiłem szczególnie, ponieważ byłem kapitanem zespołu w tamtym czasie i oznaczało to, że nie musiałem na przykład dużo maszerować.

Stacjonowałem wówczas w Aldershot i dostałem telegram od Dundee United. Takie wiadomości nigdy nie mówią dużo, dowiedziałem się tylko że mam się zgłosić do Edynburga, a tam czekać będzie na mnie drużyna, która chce mnie przetestować. Nie wiedziałem jednak, jaka.

Byłem gotowy na przenosiny, ponieważ grałem w brytyjskiej armii z wieloma dobrymi graczami. Alec Young z Evertonu występował w tej drużynie, Dave McKay z Tottenhamu również. To był bardzo dobry zespół i miałem szczęście grając w nim.

Wziąłem trzydniową przepustkę i wsiadłem w samochód, jednak nie można opuścić jednostki nie mając na sobie munduru. Nieszczęśliwie dla mnie, byłem tak szeroki, że nie mogli dopasować na mnie żadnego rozmiaru, więc wyjechałem nosząc mundur z czasów Pierwszej Wojny Światowej. Czułem się jak dureń, jednak nie mogłem się przebrać, ponieważ w przeciwnym wypadku nie wypuściliby mnie.

Pamiętam jak chodziłem po hotelu w Edynburgu w wojskowych butach, dzięki którym byłem trzy cale wyższy. Jakiś facet szedł w moim kierunku, zatrzymał się tuż przede mną i powiedział, "Jezu Chryste, synu aleś ty wielki". Powiedziałem, że mam 6 stóp i 3 cale, na co odpowiedział "Wyglądasz mi na więcej. Jestem Bill Shankly, menadżer Liverpool Football Club."

Wtedy pierwszy raz wspomniano o Liverpoolu, więc byłem uradowany!

Powiedziałem mu, że chcę się związać z Liverpoolem, czułem, że już dosyć zrobiłem dla Dundee United i chciałem spróbować czegoś innego. Shankly zabrał mnie ze sobą na Merseyside, kierowcą był chyba ktoś z zarządu, jechaliśmy Rolls Roycem. Razem z Shanksem usiedliśmy z tyłu, jednak nie odezwałem się ani słowem przez całą, trwającą pięć godzin, podróż.

Opowiedział mi o swoich planach, kogo zamierza sprowadzić i o całej reszcie. Ujął mnie i pomyślałem, "lubię tego gościa". Był bardzo pozytywny - Bill Shankly był zawsze pozytywny - i z przyjemnością go słuchałem. Podpisałem dwuletnią umowę z klubem.

Świetnie się z nim grało. Wiedziałeś, czego od ciebie chce i miał bardzo pozytywne spojrzenie na grę. Chciał grać w futbol, co rozumiem przez grę podaniami. Nie wiedziałem, dlaczego wtedy mnie zatrudnił, bo dobrze odbierałem piłkę i radziłem sobie w powietrzu. Potrafiłem podawać piłkę, ale tylko na małej przestrzeni.

Shanks był wielkim pasjonatem. Nie widziałem w nim żadnych słabości i nie znam nikogo, kto grał kiedykolwiek u niego i mówił o nim złe słowa.

Nie był typem menadżera, który po porażce przychodził do szatni i na wszystkich się wydzierał. Jechał do domu, myślał o meczu i spotykał się ze wszystkimi w poniedziałek. Jeśli miał coś do powiedzenia, mówił to właśnie wtedy i dyskutował o tym, co poszło źle.

Myślę, że jednym z jego największych sukcesów w klubie było wygranie First Division. Mieliśmy tak dobrą drużynę w Second Division, że mogliśmy jechać na wakacje w kwietniu, mając zapewnione mistrzostwo - byliśmy tak dobrzy.

Byliśmy zespołem i wszyscy się wspierali. W obecnych czasach nie spotyka się tego zbyt często, tak myślę. Jeśli popełniało się błąd nie było krzyków i wyzwisk, ktoś inny go za ciebie naprawiał.

Shanks to doceniał i pracował nad tym w trakcie tygodnia. Zwykliśmy grać wiele meczów przeciwko rezerwom w ustawieniu, jakie chciał użyć w sobotę.

Mieliśmy dobre rezerwy, więc te mecze nie były łatwe i nikt nie odpuszczał, nie mogło być inaczej w sobotę.

Myślę, że ktoś taki jak on więcej się nie pojawi. Trenerzy nie pracują w sposób, w jaki robił to Bill Shankly. Był oddany klubowi. Wielu obecnych menadżerów ma własne domowe życie prywatne, myślę, że Shanks go nie miał, bo cały czas spędzał w klubie lub na boisku treningowym.

Uważam, że można śmiało powiedzieć, że to on zbudował Liverpool Football Club, jednak myślę, że nie otrzymuje on tyle pochwał i uznania, na jakie zasłużył. Gdyby ten człowiek nie pojawił się w klubie, nie znalibyśmy Liverpoolu takiego, jakim jest teraz.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Nadszedł czas Conora Bradleya  (0)
22.11.2024 23:45, Bajer_LFC98, Liverpool Echo
Carrick pełen zachwytu nad Benem Doakiem  (0)
22.11.2024 23:42, K4cper32, Liverpool Echo
Decyzje Salaha o grze w kadrze pomagają LFC?  (0)
22.11.2024 19:54, Mdk66, Liverpool Echo
Trening przed Southampton - zdjęcia  (2)
22.11.2024 17:55, AirCanada, liverpoolfc.com
Ramsdale i Bednarek nie zagrają z Liverpoolem  (0)
22.11.2024 16:05, BarryAllen, southamptonfc.com
Data startu i końca przyszłego sezonu  (0)
22.11.2024 14:28, AirCanada, liverpoolfc.com
Konferencja prasowa przed meczem z Southampton  (4)
22.11.2024 14:14, AirCanada, liverpoolfc.com