Ważne wydarzenia - numer 37
Numer 37 na liście 100 Ważnych Wspomnień Liverpoolu zajmuje niesamowity wyczyn Iana Rusha, który na zawsze wpisał się historię derbów Merseyside zdobywając cztery bramki w meczu, w którym Liverpool upokorzył Everton wygrywając aż 5:0.
”And we played the Toffees for a laugh and left them feeling blue, 5-0!”
6 listopada 1982 roku był dniem chwały The Reds na Goodison Park, kiedy to Liverpool odniósł największe derbowe zwycięstwo od 1965 roku.
Dominacja Liverpoolu zamieniła się na jednobramkowe prowadzenie już po 11 minutach, a swoją pierwszą bramkę w tym meczu zdobył Rush. W 20 minucie czerwoną kartkę zobaczył obrońca Evertonu, Glen Kelly, który nie potrafił upilnować napastnika Liverpoolu i sfaulował Dalglisha, który pędził prosto na bramkę przeciwnika. Everton został zdeklasowany w drugiej połowie, kiedy dzięki pewności siebie Liverpoolu do bramki gospodarzy wpadały kolejne gole.
Strzelec 4 goli tak wspominał ten dzień na łamach Liverpool Echo:
- Miałem na tyle szczęścia, że udało mi się strzelić cztery bramki Evertonowi, co uważam za jedno ze swoich największych osiągnięć, razem z bramkami, które strzelałem w finałach różnych pucharów. Przed meczem bardzo chciałem pokazać się z dobrej strony, bo były to pierwsze derby Merseyside, w których brałem pełny udział. Fakt, że grałem przeciwko klubowi, któremu kibicowałem w młodości, tylko zwiększał ochotę do dobrego występu.
Bill Shankly wziął mnie na stronę i powiedział, że nikt nie strzelił hat-tricka w derbach Liverpoolu od 40 czy 50 lat. Możliwe, że tylko chciał mnie zmotywować, ale ja wierzę, że Bob to jednak Bob i zobaczył coś w ustawieniu Evertonu, co pozwoliło mu przypuszczać, że uda mi się coś strzelić. Wątpię jednak, żeby nawet on mógł przewidzieć to, co się wydarzyło.
Zwycięstwo 5:0 w derbach to niesamowite osiągnięcie, ale od tego czasu kibice Evertonu mówią mi, że wynik byłby inny, gdyby Glen Keely nie został wyrzucony z boiska. Zawsze wtedy żartując przyznaję im rację i mówię, że pewnie wygralibyśmy sześcioma lub siedmioma bramkami! To był jeden z tych meczów, kiedy po prostu czujesz, że możesz strzelić bramkę w każdym ataku. Miałem tyle szczęścia, że zdobyłem 4 bramki, a Mark Lawrenson strzelił jeszcze jedną. To, o czym wielu ludzi nie pamięta to fakt, że Neville Southall był fantastyczny tego dnia. Wykonał kilka niesamowitych parad i gdyby nie stał wtedy na bramce, strzelilibyśmy jeszcze więcej.
Mój ulubiony gol tego dnia to ten, który dał mi hat-tricka. Kiedy wyszedłem sam na sam pomyślałem ‘to moja wielka szansa’, ale trafiłem jednak w słupek. Zanim się jednak spostrzegłem, znów miałem piłkę na nodze i trafiłem z dobitki. To moje ulubione trafienie bo wiedziałem, jak ważny jest to gol, a po drugie dlatego, że strzeliłem go przed trybuną zajmowaną przez kibiców
To był fantastyczny moment, który będzie we mnie do końca życia. Po meczu musiałem pojechać do Walii, a że akurat nie mogłem prowadzić samochodu, podwiózł mnie Kevin Ratcliffe. Siedzieliśmy w samochodzie, ja, Ratcliffe i piłka meczowa, więc możecie sobie wyobrazić, jaka to była dla niego podróż. Zapytałem, czy zdobyłby dla mnie piłkę z podpisami zawodników Evertonu, ale nie mogę zacytować odpowiedzi w gazecie. Jak to Kevin jednak, zdobył dla mnie te podpisy i jest to gest, który zawsze bardzo doceniałem.
To był wspaniały dzień i mam nadzieję, że jego rocznica przyniesie wszystkim kibicom tyle miłych wspomnień, co mi – kończy Ian Rush.
Skład Liverpoolu: Grobbelaar, Neal, Kennedy, Thompson, Johnston, Hansen, Dalglish, (Hodgson), Lee, Rush, Lawrenson, Souness.
Komentarze (0)