ARTYKUŁ
Zapraszamy do lektury nowego artykułu felietonisty oficjalnego serwisu klubu, Paula Tomkinsa. Znany wszystkim sympatykom the Reds, często krytykowany za stronniczość - dziś nie napisał nic o Liverpoolu ani jego występach (co jest w sumie dość naturalne, nie bardzo jest o czym pisać). Zdecydował się za to przedstawić klarownie swój sposób rozumienia futbolu. Prosty i dobrze opisujący rzeczywistość, czy też skomplikowany bądź nie mający nic wspólnego ze światem codziennym - oceń sam(a)!
Kamień, papier, nożyce
Jak chodzi o mnie, Premier League jest fascynująca przede wszystkim dlatego, że co tydzień spotykasz się z drużyną prezentującą nowy styl gry.
Jeśli więc nie jesteś posiadaczem ogromnego składu, bardzo ciężko jest Ci rywalizować z taką mieszanką stylów, przeciwko każdemu najlepiej grać nieco innymi piłkarzami. Każdy wie, że z powodu kontuzji i tempa dzisiejszego futbolu, musisz mieć naprawdę głęboki skład; potrzebujesz w nim także różnorodności.
Innymi słowy, jeśli nie jesteś obdarzony piłkarzami grającymi każdym możliwym dziś sposobem (i to nie jednym, ale musisz mieć także rezerwowego), to trochę jak granie w kamień-nożyce-papier, przy czym nie możesz nigdy wybrać papieru (albo kamienia, albo nożyc - zależnie od drużyny).
Niektóre drużyny mogą grać tylko jedną techniką. Większość potrafi grać dwoma sposobami. Te, które potrafią grać trzema, to absolutna czołówka.
Jeśli wybrałeś kamień - powiedzmy, że będzie on oznaczał u nas bezceremonialną siłę - to masz na myśli zespoły, które grają w stylu Stoke czy Blackburn.
To prowadzi do pewnego stopniowania; oczywiście, taktyka jest dobra dla małych klubów, których ambicją jest upkrzykrzanie życia większym rywalom - najczęściej trenerzy uprawiający taką piłkę nie radzą sobie w większych klubach (czego dowodzą przykłady Allardyce'a w Newcastle, który przyszedł tam z Wimbledonu, albo Grahama Taylora z reprezentacją Anglii).
Dalej mamy 'papier', który - jak w starej japońskiej grze, ma wyjątkową właściwość zduszania. W pewnym sensie, to ulubiona taktyka Beniteza, ale o tym może później.
Najpopularniejszą formą tegoż tłumienia jest wyłączny i ustawiczny pressing, oraz uderzenie w momencie nieuwagi przeciwnika. Jeśli mniejszy klub nie może użyć opcji 'kamień', musi bronić się głęboko, dziesięcioma zawodnikami za piłką, oraz mają sprinterów za napastników, którzy są w stanie zrobić dużo szumu kontrą, natomiast nie potrafią grać kombinacyjnie. Często taka gra to konieczność.
No i na końcu, nożyce. Dominujący sposób gry; ostrze zadające ranę jednym ruchem - ekipy, które swoich przeciwników kroją na plasterki.
Benitez zyskał sławę dzięki trenowaniu Walencji, tamta ekipa była znana jako Miażdżąca Maszyna. Nazwa wzięła się od gustownego zamykania przeciwników, duszenia go. W swojej najlepszej formie, Liverpool pokazał idealnie, jak powinna wyglądać idealna drużyna grająca 'papier'.
Oczywiście, nie można się opierać jedynie na destrukcji, grając w czołowym klubie jak Walencja czy Liverpool. Nie da się wygrać czołowej ligi, Ligi Mistrzów ani żadnego innego trofeum, ba! - nie da się nawet osiągnąć rezultatu ponad 80 punktów w sezonie w Premier League, jeśli grasz tylko w destrukcji.
Obydwa te zespoły miały sobie coś z 'nożyc' - bystrzy, kreatywni piłkarze, którzy potrafili kontrolę meczu zamienić w sytuacje bramkowe.
To jasne, wielkim problemem w tym sezonie była przeciągająca się absencja wielu piłkarzy - w tym momencie uwydatnia się potrzeba posiadania głębi w składzie.
Na swojej stronie opublikowałem wyniki badań Goal Involvement, w którym liczę nie tylko osoby asystujące przy bramce, ale także patrzę na piłkarzy mających przedostatnie podania i wkład tego podania w całą akcję.
Wyłączając tych, którzy grali bardzo sporadycznie, 10 piłkarzy wykazuje się dużym zaangażowaniem w zdobywanie bramek częściej niż raz na 2 mecze.
Z tej dziesiątki, szóstka jest regularnie nękana kontuzjami, a siódmy - Steven Gerrard - także nie ma lekkiego życia grając jedynie 3/4 czasu gry. Glen Johnson z kolei, kolejny w czołowej dziesiątce, ma udział w bramkach dwukrotnie częściej niż jego poprzednik w Liverpoolu, Arbeloa.
Wśród tych, którzy zagrali co najmniej 1500 minut, Benayoun jest najwyżej notowany, a Torres drugi, tak więc to ich możemy nazwać ostrzami liverpoolskich 'nożyc'. Nie bardzo jednak jestem w stanie powiedzieć czegokolwiek na temat Liverpoolu i grania taktyką 'kamienia'.
Choć wykorzystywany głównie jako tyczka do czyszczenia pola gry, Peter Crouch był świetną alternatywą do piłki opierającej się na podaniach; był najlepszy z piłką u nogi, a jego gra nie opierała się na czekaniu na długie wrzutki, jednak każda górne podanie w pole karne mogło stworzyć zagrożenie. Jednocześnie, mógł pomóc swoimi warunkami fizycznymi bronić się przed bardzo wysokimi zespołami, które opierają swoją grę na stałych fragmentach gry.
Lecz Crouch, chociaż zaproponowano mu nowy kontrakt, chciał regularnej gry, co było niemożliwe mając na uwadze formę Torresa, więc odszedł do Portsmouth.
Jak już wcześniej wspomniałem, Crouch, razem z Sissoko i Hyypią (który w wieku lat 36 nie był w stanie podołać regularnej grze w Premier League, lecz - jak Crouch - zaproponowano mu nowy kontrakt), odeszli, zmniejszając średnią wzrostu drużyny.
Mascherano i Torres oczywiście są nieporównywalnie lepsi od piłkarzy na miejsce których przyszli, jednak każdy z nich jest od swojego poprzednika zdecydowanie niższy. Aby móc rozwinąć się jako zespół, Liverpool musiał poświęcić nieco ze swojej fizyczności. To nie są miękcy chłopcy, lecz nie są też dużymi, silnymi atletami, których aparycja pomaga wygrać pojedynek jeden na jednego.
Najdrożsi piłkarze to ci, którzy są wysocy, szybcy, silni, atletyczni i obdarzeni dobrą techniką - ci, którym nie brakuje żadnej cechy. Spójrzcie na Torresa - gdyby był metr na minutę wolniejszy, 15 centymetrów niższy albo nie był w stanie ćwiczyć z 45-kilogramowym obciążeniem, czy byłby choć w połowie tak drogi, nawet przy jego technice i instynkcie? Wątpię.
Niektórzy piłkarze są tak świetni, że mogą pominąć jeden z aspektów, skupiając się na innych, a i tak być wielką gwiazdą; chociażby Lionel Messi. Może i jest niewysoki, ale z drugiej strony, gdyby był 10 centymetrów wyższy, ale odpowiednio wolniejszy, czy byłby zaliczany do najlepszych piłkarzy globu? Myślę, że nie. Dla niego, aspekt fizyczny może być pominięty dzięki naturalnemu przyspieszeniu i nisko umiejscowionemu środkowi ciężkości.
W Anglii jednak ciężko grać zespołem składającym się z tak wielu niskich piłkarzy (w domyśle: jak Barcelona - dop. red.). Te fizyczne drużyny po prostu by Cię zgniotły.
Chciałbym zobaczyć, co by się stało, gdyby Barca musiała kilka razy w sezonie spotykać się ze Stoke City. Mogłoby być zarówno 7-0 dla Barcelony jak i 5-3 dla Stoke. Pomimo swej świetności, Katalończycy nie spotykają się po prostu z takimi zespołami, ani w lidze, ani w Europie. Nie muszą planować strategii na mecze z drużynami grającymi w stylu 'kamień'.
Niezależnie od jakości Twojej drużyny, będziesz pod stałą presją podczas meczów drużynami z grupy Stoke czy Blackburn, jeśli nie będziesz dominował piłki. Jednak nawet wtedy, chociażby aut bramkowy może spowodować zagrożenie, więc ryzykujesz stratę gola, jeśli sam strzelisz niecelnie.
A jeśli nie jesteś dość dobry, by swobodnie grać w śniegu albo z wrogim tłumem za plecami swojego bramkarza, będziesz tracił piłkę albo, co gorsza, rzuty rożne i wrzuty z autu (które przez niektóre zespoły są naprawdę potężnie wykonywane). A nawet gdy uda Ci się go dobrze obronić, możesz przy tej okazji znów sprowokować kolejny stały fragment gry.
Arsenal wydaje się w Anglii najbliższym odpowiednikiem Barcelony. Lecz chociaż bardzo dobrze sobie w tym sezonie radzą, wciąż nie są w stanie zbliżyć się do poziomu, jaki prezentowali przed rokiem 2004, gdy Wenger zdobył trzy mistrzostwa w przeciągu sześciu lat.
Od roku 2005, nie kończyli sezonu wyżej jak trzeci, rzadko intesywnie walcząc o mistrzostwo. Istotnie, nie są w stanie dorównać najwyższej pozycji Liverpoolu (II) czy liczbie punktów (86) w ostatnich latach; a w tym sezonie, stracili już całe mnóstwo punktów (choć ten rok jest wyjątkowo nietypowy).
Prawdopodobnie sukces ten został zbudowany głównie na solidnej podstawie zbudowanej przez George'a Grahama (Adams, Keown i w ogóle zdecydowanej czwórce w obronie), wspomożonej przez przybycie Sola Campbella w 2001 roku. Istotnym był też Patrick Vieira - człowiek-góra w środku pomocy.
Do tego dorzucić takich jak Henry (silny i szybki, piłkarz idealny), Bergkampa, Overmarsa oraz Piresa i już widzisz, jak celne rany mogli zadawać.
Nie jest wciąż jasnym, czy obecny Arsenal jest dość silny fizycznie, by być w stanie zdobyć tytuł, co było obiektem krytyki w ostatnich latach. Czterokrotnie stracili bramki po długich wrzutkach Rory'ego Delapa, a ich średnia w tym sezonie to 2 punkty na mecz, zdecydowanie za mało by zdobyć tytuł (biorąc pod uwagę standardy ostatnich lat).
(Istotnie, ostatni razem, gdy mistrz zdobył mniej niż 80 punktów zdarzył się w roku 1999. Dlatego bawią mnie ludzie, którzy mówią: "Man Utd byli na wyciągnięcie ręki w ostatnim sezonie!". Skończyli mając 90 punktów! To zdecydowanie lepiej niż pierwsze mistrzostwo Wengera, w roku 1998, gdy pokonali United mając na koncie ledwie 78 punktów).
Football zmienił się około sezonu 2003-2004, gdy na scenie pojawiły się zespoły w stylu Chelsea. Pieniądze przeznaczane na rozwój piłki w wielu wypadkach dotyczyły poszukiwania 'graczy kompletnych'.
Piłkarze jak Didier Drogba czy Michael Essien są bardzo efektywni, ponieważ są uniwersalni. Chelsea potrafi grać i 'kamień', i 'nożyce', i 'papier', a Liverpool - moim zdaniem - ma problemy z graniem 'kamienia' tak dobrze jak inne zespoły, podczas gdy Arsenalowi brakuje umiejętności grania 'papieru'.
Przyjrzyjcie się Manchesterowi City i ich transferom: Adebayor w pierwszym składzie, Santa Cruz na ławce. Toure, Lescott i Barry to bardzo silni piłkarze, nie wspominając już o powrocie Vieiry (którego płaca jest astronomiczna!), więc przy ich głębi 'kamienia-papieru-nożyc', piłkarze tworzą liczącą się nową siłę, choć - ironicznie - utalentowany lecz luksusowy Robinho został wyeksportowany z powrotem do Brazylii.
Sukces Manchesteru United został zbudowany na brytyjskim rdzeniu, nie tylko na kupnie Rooneya i Ferdinanda (wielkie uznania dla Fergusona, że piłkarze, których wychował w połowie lat '90, są wciąż dość młodzi i silni, by grać).
Po raz kolejny, jest to bardzo drogie jak chodzi o pojedynczych piłkarzy. Nie tylko dlatego, że piłkarze sprawdzeni w Premier League mają wyższą cenę, lecz także Anglicy, z racji swojej narodowości, są nieco drożsi.
Nawet dziś, ludzie nie dali się do końca przekonać to zmiany brytyjskiego futbolu w ostatnich latach; gdyby trend nadawany przez Arsenal się przyjął, byłoby fantastycznie dla piłki, lecz to dość wyjątkowe zdarzenie w skali światowej i przeczyłoby zasadzie 'mega-składów'; tego lata, Chelsea, City i United i tak będą wydawać wielkie pieniądze by odnaleźć wymaganą głębię składu.
Chyba najlepszym dowodem na to, że futbol się zmienił w ostatnich latach, od sezonu 2003-04 (gdy do Chelsea przybył Abramowicz) jest to, że wcześniej do zdobycia mistrzostwa potrzeba było około 81 punktów (co i tak jest zawyżone przez lata 92-95, gdy w sezonie rozgrywano 42 kolejki).
W kolejnych sześciu sezonach, liczba ta zaczęła oscylować w okolicach 90.
Paul Tomkins
Komentarze (0)