ZAPOWIEDŹ MECZU
Już jutro o 19 Liverpool zagra w Lille pierwszy mecz fazy 1/8 Ligi Europejskiej. Stawką jest walka o jedyny wciąż możliwy do zdobycia puchar w tym sezonie. Do tych rozgrywek zepchnęła nas inna francuska drużyna – Olympique Lyon. Czy nadszedł czas zemsty?
By odpowiedzieć na to pytanie, należy uprzednio uzyskać informacje z kim w zasadzie gramy. Lille Olympique Sporting Club jest jednym ze średniej klasy klubów francuskiej Ligue 1. Drużyna swe największe sukcesy święciła dawno temu, lecz w ostatnich latach niejednokrotnie udowadniała, iż nie drży przed wielkimi. Zespół wyskoczył w sezonie 2004/2005 niczym diabeł z pudełka, finiszując rozgrywki na drugim miejscu. Umożliwiło to pierwszy w jej historii występ w rozgrywkach Champions League. Los zaś skojarzył ją w grupie z takimi potęgami jak Manchester United, Villareal oraz Benfika Lizbona.
Debiutant zdecydowanie nie forsował pięknego futbolu. Sześć meczów grupowych pozostawiło Lille z dwiema strzelonymi bramkami, jedną straconą i... remisem oraz zwycięstwem nad Manchesterem United. Zespół Aleksa Fergusona został dzięki temu w bardzo gwałtowny sposób wyrzucony za burtę europejskich pucharów. Dla Lille trzecie miejsce oznaczało przedłużenie przygody – tym razem na niwie pucharu UEFA. Był to najlepszy sezon w ówczesnej historii francuskiego klubu. Drużyna świetnie radziła sobie w lidze, zaś w Europie odpadła z rozgrywek po pechowej porażce w meczu 1/8 z Sevillą. Pierwszy mecz przeciwko hiszpańskiemu klubowi Lille wygrało. Po drodze odprawiło również Szachtar Donieck. Takie wyniki zadowalały każdego w klubie – Lille osiągnęło na koniec sezonu również trzecie miejsce tabeli Ligue 1. Oznaczało to grę w Lidze Mistrzów po raz drugi z rzędu.
Szczęście i tym razem Francuzów nie opuszczało. Grupa z Milanem, AEK Ateny oraz Anderlechtem w zasadzie była szczytem marzeń. Lille ukończyło ją na drugim miejscu, remisując między innymi z włoskim potentatem. Później spotkała ich przyjemność gry ze starymi znajomymi z Manchesteru. Lille odniosło dwie porażki, lecz w każdym meczu sprawiało mnóstwo kłopotów zespołowi.
Dalsze losy francuskiego zespołu tak różowe nie były. Lille od tej pory nigdy nie wspięło się w lidze na tak wysoki poziom, lecz z pewnością dalej potrafi kąsać. Drużyna zajmuje aktualnie szóste miejsce w rozgrywkach Ligue 1. Szczyt formy zanotowała w grudniu, ucząc futbolu naszych katów z Lyonu, zwycięstwem u siebie 4-3. Wówczas Lille zdobyło 24 bramki na przestrzeni siedmiu meczów. Formą przypominała nieco Liverpool z zeszłego sezonu. O jej sile niech przemówią nazwy pokonanych przeciwników – FC Girondins Bordeaux, Genoa, Paris St Germain (dwukrotnie).
Drużyna od początku grała w Lidze Europy. Tu miała mniej szczęścia niż przy losowaniu Champions League – dostała się do trudnej grupy z Valencią, Genoą i Spartą Praga. Ukończyła ją na drugim miejscu, tuż za Valencią, z bilansem dwóch zwycięstw i remisu. 1/16 finału ukończyła zwycięstwem u siebie oraz remisem na wyjeździe nad Fenerbahce Stambuł. Jest to z pewnością trudniejszy przeciwnik niż Unirea Urizceni.
Całe szczęście forma Francuzów pozostawia od dość długiego czasu wiele do życzenia. W ostatnich ośmiu meczach zawodnicy trenera Rudiego Garcii odnieśli zaledwie trzy zwycięstwa. Przegrała zaś z Sochaux, zremisowała z AS Saint-Etienne. Oba zespoły są znacznie niżej notowane. Veni, Vidi…
Trenerem zespołu jest wspomniany Rudi Garcia. Francuz jest specjalistą od wykonywania dobrej roboty w średnich klubach – Lille zawiódł jak dotąd do piątego miejsca na finiszu poprzednich rozgrywek, wcześniej opiekował się Le Mans, drugoligowym Dijon oraz AS Saint-Etienne. Skład Lille wydaje się być bardzo wyrównany. Bramkarskim numerem jeden jest Mickael Landreau – w mojej opinii jeden z najlepszych bramkarzy ligi francuskiej, niekwestionowanym liderem obrony zaś Franck Beria, który w poprzednim sezonie nie opuścił żadnego ligowego meczu swego zespołu. Obok niego występuje zwykle wysoki Adil Rami. Obaj tworzą dość zgrany duet mały-duży, który sprawił, iż Lille straciło zaledwie 28 goli podczas tego sezonu w lidze. O jedną mniej niż Liverpool. Na szczęście Rami leczy aktualnie kontuzję.
Jeśli chodzi o siłę ofensywną – tak naprawdę wystarczy wspomnieć nazwisko Ludovica Obraniaka. Nasz „rodak” gra pierwsze skrzypce pod względem siły ofensywnej zespołu (51 goli, 2 więcej niż Liverpool), zaś po sezonie zapewne odejdzie do Bundesligi. Napastnicy Lille prezentują średnią skuteczność – dwaj najlepsi – Pierre-Alain Frau oraz Gervinho strzelili zaledwie 9 goli w lidze.
Liverpool prezentuje się na dość podobnym poziomie pod względem formy w tym sezonie oraz ostatnim okresie. Różnice bramkowe już przytoczyłem, pozycja w tej chwili jest taka sama, szanse na jej poprawienie równe. Lille traci do piątej Marsylii zero punktów, lecz wicemistrzowie Francji z poprzedniego sezonu mają do rozegrania dwa zaległe mecze. Forma podopiecznych Rafy Beniteza runęła po meczu z Arsenalem. Razem z nim zanotowaliśmy w dokładnie miesiąc dwie porażki, remis, trzy zwycięstwa przeciwko słabym przeciwnikom – Unirei Urizceni oraz Blackburn Rovers.
Styl gry zapowiada się dość ciekawie – oba zespoły przywykły cieszyć oko techniczną piłką. Z tego trendu zszedł jednak ostatnio Liverpool. Być może mecz będzie dobrą okazją do rozwinięcia skrzydeł Fernando Torresa, który z pewnością nie będzie narażony na odbijanie się od obrońców Lille, a także Alberto Aquilaniego, który z pewnością skorzysta(łby) na meczu, nie będąc narażonym na ścisły pressing.
Lille ma sporo kontuzjowanych piłkarzy. Należą do nich Rami, Gervinho, Tulio De Melo, Mathieu Debuchy i Nicolasa Plestan. Liverpool zagra bez kontuzjowanego Fabio Aurelio, a pod znakiem zapytania stoi występ Yossiego Benayouna.
Spodziewany skład Lille:
Landreau, Butelle, Rami, Vandam, Souare, Emerson, Chedjou, Beria, Balmont, Cabaye, Obraniak, Mavuba, Dumont, Souquet, P.E.Aubameyang, Frau, L.Toure, Hazard
Komentarze (0)