Agger optymistą
Porównania do Alana Hansena, dwa świetne występy i piękny gol strzelony Benfice na Estadio da Luz- to był całkiem niezły tydzień dla duńskiego obrońcy, Daniela Aggera.
Nie ma wielu obrońców, którzy zdecydowaliby się na strzał piętą w pełnym biegu w ćwierćfinale europejskich rozgrywek i jeszcze mniej zdolnych zrobić to z takim efektem. Trzeba jednak przyznać, że niewielu obrońców jest takich, jak Agger.
Elegancki i zrównoważony, silny i twardy. Reprezentant Danii sprawia wrażenie, jakby grał na najwyższym poziomie z łatwością i naturalnością. Wygląda to tak, jakby nigdy nie musiał specjalnie starać się, aby dojść do optymalnej dyspozycji.
Być może dlatego Rafa Benitez czuł się uprawniony, aby przed ćwierćfinałem w Lizbonie powiedzieć Aggerowi, aby udowodnił, że jego dobre występy mogą stać się opoką defensywy Liverpoolu na długi, długi czas. Z pewnością ma wszystkie potrzebne możliwości i każdy, kto myśli, że zachowuje się on nonszalancko i nie skupia się na grze jest w grubym błędzie. Agger być może jest cichym człowiekiem, unika wywiadów, ale to, co robi na boisku mówi samo za siebie.
Był jednym z najlepszych w ekipie gości w Lizbonie i ukoronował występ swoim pierwszym golem w tym sezonie, strzelonym w pięknym stylu. Jednak już w drodze powrotnej na Merseyside rozmyślał o czekającym go kolejnym zadaniu.
To oczywiście nastąpi jutro w Birmingham i według samego Daniela, będzie on musiał być tak samo szybki i zdecydowany jak w pojedynkach z Pablo Aimarem, Oscarem Cardozo i Angelem Di Marią, aby utrzymać marzenie Liverpoolu o pierwszej czwórce Premier League.
- Mamy dobry skład i damy sobie radę. Myślę, że moja forma ciągle wzrasta i jestem coraz bliżej najlepszej dyspozycji, zawsze jednak ma się wrażenie, że mogłoby się grać lepiej. Po każdym meczu trzeba z dystansu spojrzeć na własną postawę – mówi Agger.
- Ważne jest, aby zapytać samego siebie ‘Czy mogłem poradzić sobie lepiej?’ To jedyny sposób, aby wciąż się ulepszać i utrzymywać formę na wysokim poziomie.
- Cieszę się ze strzelenia gola, który przyszedł w idealnym momencie. Był trochę podobny to tego z 2007 roku przeciwko Chelsea. Nie tak samo dobry, ale podobny.
- Nie obchodzi mnie, kto strzeli bramki Birmingham, jeśli tylko będziemy ciężko pracować i wywieziemy stamtąd 3 punkty.
Jeśli nie można mieć pretensji do Aggera za jego występ, na pewno można się przyczepić do pracy sędziego, który odegrał sporą rolę w odwróceniu przez Benficę losów meczu od 0:1 do 2:1.
W ciągu 90 minut kilkakrotnie można było zobaczyć Daniela kłócącego się ze szwedzkim arbitrem do momentu, kiedy otrzymał żółtą kartkę w związku z rzutem wolnym, po którym w polu karnym faulowany był Aimar.
48 godzin po meczu nikt nie ma wątpliwości co do złych decyzji sędziego, a Agger wciąż nie może się pogodzić z niektórymi z nich. Teraz jest pewien, że Liverpool ma szanse na awans dzięki rewanżowi na Anfield.
- Jedno, czego nie rozumiem, to po co na meczu aż pięciu sędziów, skoro żaden z nich nie chce podjąć odpowiedniej decyzji.
- Nie mówię tu o rzutach karnych, chodzi o inne sytuacje. Mieliśmy bardzo dobry początek meczu i byliśmy bardzo rozczarowani obrotem spraw.
- Po czerwonej kartce dla Ryana było ciężko, ale myślę, że poradziliśmy sobie nieźle. Kiedy tracisz gole z dwóch rzutów karnych, niewiele możesz zrobić. Czy możemy odwrócić losy dwumeczu? Oczywiście!
- Kiedy spojrzysz na nasze zaangażowanie i walkę w tym meczu widzisz, że z tą drużyną wszystko jest możliwe. Oczywiście lepiej byłoby zaczynać mecz na Anfield przy stanie 1:0 niż 1:2, ale i tak z niecierpliwością czekamy na to spotkanie.
- Kiedy zaczęliśmy grać w 10. wiedzieliśmy, że będą częściej przy piłce, ale i tak nie stworzyli sobie wielu czystych sytuacji bramkowych.
- Nie przypominam sobie, żeby Pepe miał wiele roboty. Mieli jednak wiele trudnych do bronienia rzutów wolnych.
Najpierw jednak The Reds muszą pokonać na wyjeździe Birmingham i na tym etapie wyścigu do TOP 4, Liverpool nie może sobie pozwolić na żaden błąd, który mogłyby wykorzystać Tottenham i Manchester City. Trzy punkty są obowiązkowe.
Wszyscy liczą na występ taki, jak z Sunderlandem, ale St Andrews to trudny teren do grania i oznacza to, że Agger i jego koledzy z obrony będą musieli być w najwyższej formie, aby odciążyć zawodników ofensywnych.
- Mamy swój cel i wierzymy, że jesteśmy w stanie go osiągnąć. Wiesz jednak równie dobrze jak ja, że w niektóre cele bardzo trudno trafić. Musimy wciąż ciężko pracować, aby znaleźć się w pierwszej czwórce.
- Potrzebujemy zagrać tak, jak z Sunderlandem aby bez przeszkód przejść do następnego meczu.
- Graliśmy dla wszystkich i bardzo pragnęliśmy przesunąć się wyżej w tabeli, to był dobry wynik. Czyste konto też zawsze jest dobrym znakiem i teraz musimy utrzymać wiarę w sukces – kończy Daniel Agger.
Komentarze (0)