ZAPOWIEDŹ MECZU
Po porażce 0:1 w pierwszym półfinałowym meczu Ligi Europy przeciwko Atletico Madryt, Liverpool pojedzie do Burnley, by zmierzyć się z tamtejszą drużyną w ramach 36. kolejki rozgrywek angielskiej Premier League. Podopieczni Rafy Beniteza mają już tylko iluzoryczne szanse na zajęcie czwartej lokaty w tabeli, ale jeśli wygrają, wciąż mogą być w grze.
Przed Liverpoolem stoi teoretycznie łatwe zadanie, gdyż Burnley zajmuje 19, a więc zagrożone spadkiem, miejsce w tabeli. Teoretycznie, ponieważ The Reds w tym sezonie zawodzą w grach wyjazdowych, wygrywając zaledwie 7 razy mając 27 okazji. Co gorsza, ostatni raz doszło do tego 29. grudnia ubiegłego roku…
Z kolei gospodarze jutrzejszego pojedynku ostatnio oddali 3 punkty drużynie, która kilka kolejek wcześniej poległa na Anfield - Sunderlandowi.
W drużynie gości na pewno nie wystąpią kontuzjowani: Fabio Aurelio, Emiliano Insua, Martin Skrtel, Martin Kelly, Fernando Torres oraz wystawiony na listę transferową Albert Riera. Do składu powróci Maxi Rodriguez, który nie mógł wystąpić w meczu z Atletico, gdyż grał już w tym sezonie w rozgrywkach europejskich w barwach... Atletico.
Obie drużyny rozegrały już w tym sezonie bezpośredni pojedynek między sobą - na Anfield Road Liverpool wygrał 4:0 po hat-tricku Yossiego Benayouna i trafieniu Fernando Torresa.
Przed spotkaniem wypowiedzieli się m.in. Kenny Dalglish i Pepe Reina. Obaj panowie zgodnie stwierdzili, że to jeszcze nie koniec i Liverpool wciąż ma szansę na zajęcie miejsca premiowanego grą w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów w następnym sezonie. - Nie kontrolujemy już naszego losu w walce o czwórkę. Jednakże skoro inne drużyny muszą grać mecze między sobą, wciąż mamy szansę – stwierdził 'King Kenny'.
Kto wygra jutrzejszy mecz? Walczący o czwartą lokatę w tabeli Liverpool, czy próbujący ochronić się przed spadkiem Burnley? Dowiemy się już jutro, pierwszy gwizdek o 16:00. Come on you Reds, MAKE US DREAM!
Komentarze (0)