TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1606

ZAPOWIEDŹ MECZU


W czwartkowy wieczór Liverpool stanie na Anfield przed szansą zapewnienia sobie awansu do finału Ligi Europy. To jedyny puchar na jaki mogą obecnie liczyć bywalcy The Kop. Drużyna jest umęczona słabym sezonem, wszyscy liczą niezwykle na połechtanie ambicji swoich oraz kibiców zdobyciem, jako pierwsza drużyna w historii, następcy Pucharu UEFA. Jest więc o co grać.

Jakie są nasze szanse? The Reds podczas pierwszego meczu, na Vicente Calderon przegrali jeden do zera, po golu Diego Forlana, dawnego gracza Manchesteru United i najlepszego napastnika Atletico. Mecz z całą pewnością nie był przyjemny do oglądania, zaś Liverpool tak naprawdę na zwycięstwo w nim z całą pewnością nie zasługiwał. Mogliśmy co najwyżej myśleć o bramkowym, bardzo ważnym remisie, lecz marzenia wybił z głowy sędzia, nie uznając prawidłowo zdobytego gola Yossiego Benayouna (który okazuje się być katem hiszpańskich zespołów na ich własnej ziemi).

Od tamtej pory jednak upłynęło nieco wody w Mersey. Liverpool zdołał wygrać w świetnym stylu mecz przeciwko Burnley, przedłużając nikłe szanse na zawitanie w czołowej czwórce Premiership. Przedłużył również świetna serię – od meczu z Reading zanotował 11 wygranych i remis.

Atletico w lidze radzi sobie kiepsko. Drużyna zajmuje 10 miejsce w lidze, nie ma już szans na powtórzenie tegorocznych sukcesów i udział w europejskich pucharach. Ich forma jest mieszana – w ciągu tygodnia potrafili zremisować z Racingiem Santanter oraz wygrać z Barceloną. Co ważne – drużyna bardzo słabo radzi sobie na wyjazdach – od lutego jest to 5 porażek i 2 remisy. Forma u siebie nie budzi zastrzeżeń - w analogicznym okresie – 6 zwycięstw (Barcelona, Deportivo, Atletic Bilbao i Valencia) oraz jedna porażka.

Imponuje natomiast ich niesamowita passa w Lidze Europy. Los Colchoneros są niepokonani. Pod tym względem Liverpool nie może się im równać, przegrał już trzy spotkania przeciwko czterem przeciwnikom. A nie byli to mocarze – Lille, samo Atletico oraz Benfika Lizbona. Trzeba jednak być dobrej myśli dzięki temu, iż zagramy na Anfield. Tutaj jesteśmy zawsze zwycięscy. Należy jednak strzelić dwa gole, by być tego zwycięstwa pewnym i zagrać „na zero z tyłu”.

Jakie mamy na to szanse? Najpierw wypada rozważyć słabości własnego zespołu. Obrona zdaje się trzymać w średniej formie – na przestrzeni ostatnich 10 meczów utraciliśmy 6 goli. Na lewej flance na dobre zadomowił się Daniel Agger, zresztą z dobrym skutkiem, prawe skrzydło to królestwo Glena Johnsona który nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Problemy zaczynają się dopiero na środku. Duńczyk rekompensuje kontuzje obu lewych obrońców, lecz gdy sam broni skrzydła, na środku Jamie Carragher ma przeważnie za partnera Kyrgiakosa, zaś ostatnio młodego Daniela Ayalę. Nie jest to właściwe zabezpieczenie przed Sergio Kunem Aguero i Diego Forlanem, którzy razem strzelili niemal 30 goli w tym sezonie.

Spokojnie jest w środku. Dobrze prezentuje się Alberto Aquilani, większość bardzo mocno liczy na jego zdolności ofensywne (i zdrowie psychiczne Rafy Beniteza), na swoim poziomie gra Javier Mascherano, do tego statusu powraca kapitan, który kilka dni temu ustrzelił dublet. Zwłaszcza piękny był jego drugi gol – przypomniał nam o tym, kim jest i był Steven Gerrard. W odwodzie zostaje Lucas. Wszystkich spośród nich jedno może cechować – wysokie morale przed meczem.

Inaczej napastników. Fernando Torres nie zagra do końca sezonu, Dirk Kuyt narzeka na uraz łydki, David N’gog cierpi z powodu siniaków odniesionych w walce z Pereą i innymi obrońcami Atleti. Ciężko opisać żal z powodu nieobecności pierwszego, smutek – drugiego oraz radość – trzeciego. David N’gog jest najmniej pewnym punktem w naszym ataku i rzadko kiedy stwarza zagrożenie pod bramką przeciwnika.

W meczu nie wystąpi również Maxi Rodriguez.

Nastroje kształtują się zdecydowanie korzystnie. Ryan Babel powiedział przed meczem:

- Dobrą rzeczą jest to, że gramy rewanż na Anfield, wraz z naszymi fanami. Udawało nam się to przedtem i mamy zaufanie, że możemy to zrobić jeszcze raz.

Rafa Benitez dodał:

- To oczywiste, że zaczniemy mecz jako przegrani, jednak dzięki tej atmosferze i wspaniałej publice mam nadzieję, iż poczują większą presję niż my.

Zaś kapitan zespołu motywował wszystkich kolegów:

- To spotkania, w których chcą grać wszyscy piłkarze, gdyż mogą się stać prawdziwymi bohaterami.

A co u naszych gości?

Drużyna podniosła się z kryzysu, w jaki wprowadził ją były trener – Abel Resino. Pod wodzą Quique Sancheza Floresa gra atrakcyjny i w miarę skuteczny futbol. Skład jest wyrównany i zdecydowanie nie drży przed wielkimi – wszak Rojiblancos pokonali Barcelonę, Valencię, prowadzili wyrównany mecz przeciwko Realowi Madryt i, z bólem serca – zatrzymali Liverpool. Do składu wraca Kun Aguero, który w poprzednim meczu pauzował za kartki. Po kontuzji wraca również twardy obrońca Tomas Ujfalusi. Skład Atletico jednak nie strzela tylu goli, co w zeszłym sezonie. Do dziś ligowy bilans wynosi dla nich +1, strzelili łącznie 53 gole. 35 z nich przypisano tercetowi Forlan-Aguero-Jurado i to oni będą największym zagrożeniem dla defensorów Liverpoolu.

Pomocnikami są utalentowani skrzydłowi – Jose Antonio Reyes, Jose Jurado i Simao Sabrosa, lecz również środkowi – młodziutki Ignacio Camacho i przede wszystkim Raul Garcia, wraz z bardziej defensywnym Paulo Assuncao. Obronę podczas spotkania z CD Tenerife, wygranego 3-1, tworzyli od prawej - Juan Valera, Luis Perea, Thomas Ujfalusi, Antonio Lopez. Skład akurat w tym wypadku nie powinien się różnić.

Pewnym ewenementem jest młodziutki David De Gea w bramce madrytczyków. Piłkarz ten potrafił wyrosnąć na odpowiednika Ikera Casillasa mimo zakupionego za ciężkie pieniądze Sergio Asenjo i przebił się w tym roku do pierwszego składu. Mimo braku doświadczenia na pewno nie sprawi, że Liverpoolczycy będą strzelali częściej niż to konieczne.

Psychologiczne podejście do meczu jest dla nich jeszcze ważniejsze niż dla The Reds. Liverpool będzie grał rolę zranionego lwa, zaś dla Atletico gra w finale to spełnienie ambicji. Mówił o tym trener Quique Sanchez Flores:

- Sądzę, iż pora spełnić marzenia.

Mniej optymistyczny był Kun Aguero, który spodziewa się trudnego meczu. Kapitan zespołu, Antonio Lopez, zadeklarował zaś gotowość stawienia czoła Liverpoolowi.

W listopadzie 2008 roku temu zespołowi udało się na Anfield zremisować. Jak będzie tym razem? Ja stawiam na wygraną Liverpoolu. Drużyna Beniteza gra zbyt dobrze w ważnych momentach u siebie, by ulec nawet takiemu zespołowi, jak w pełni sprawne Atletico. Martwi jednak brak napastników – być może w tę rolę wcieli się Babel, jeśli tak się stanie, będzie to wyśmienitą okazją do ujrzenia tego piłkarza pod względem jego prawdziwych możliwości ofensywnych. Przeprawa na pewno nie będzie łatwa. Miejmy jednak nadzieję, iż zadziała magia i Liverpool ujrzymy podczas kolejnego w tej dekadzie finału europejskiego pucharu!

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Jak Merseyside stało się 51. stanem USA  (0)
21.12.2024 20:57, Kubahos, The Athletic
Alisson o nowych trenerach bramkarzy  (0)
21.12.2024 20:34, FroncQ, liverpoolfc.com
Zubimendi o powodach odrzucenia oferty The Reds  (5)
21.12.2024 15:00, Mdk66, thisisanfield.com
Statystyki przed starciem ze Spurs  (0)
21.12.2024 14:56, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Tottenham: Przedstawienie rywala  (0)
21.12.2024 14:52, A_Sieruga, liverpoolfc.com
Keïta o obecnej formie Liverpoolu  (2)
21.12.2024 13:10, K4cper32, liverpool.com
Sytuacja kadrowa Liverpoolu i Tottenhamu  (0)
21.12.2024 11:22, BarryAllen, liverpoolfc.com
Darwin Nunez bliski zawieszenia  (5)
21.12.2024 10:51, Tomasi, thisisanfield.com