Broughton nie pójdzie na mecz
Martin Broughton podziękował kibicom, którzy w czwartek z trybun Anfield wspierali swoich ulubieńców do ostatnich minut półfinałowego starcia z Atletico. Prezes klubu wytłumaczył się przy okazji, dlaczego zabraknie go na trybunach w meczu z Chelsea.
Ogłoszony w tym miesiącu nowy członek zarządu oglądał na żywo czwartkowe spotkanie, po którym The Reds pożegnali się z Ligą Europy dzięki zasadzie bramek na wyjeździe.
Kibice gospodarzy po golach Aquilaniego i Benayouna gotowali się do wielkiego świętowania kolejnej wspaniałej europejskiej nocy, ale Diego Forlan złamał ich serca zdobywając bramkę w dogrywce. Broughton uważa, że fani zasługują na najwyższe uznanie.
- Dla kibiców byłaby to piękna nagroda, jeśli mogliby czekać na finał w Hamburgu. Niezależnie, komu kibicujesz, fani Liverpoolu w trakcie takich meczów tworzą niesamowitą, znaną na cały świat atmosferę.
- Tak jak wszyscy w klubie jestem zawiedziony, że nie udało się awansować do wielkiego finału.
W czwartek Broughton zasiadł w loży dla VIP-ów obok Christiana Purslowa, ale w niedzielę nie będzie już obecny na ostatnim w tym sezonie meczu na Anfield.
Liverpool potrzebuje trzech punktów, aby podtrzymać do końca marzenia o TOP 4, a Chelsea potrzebuje wygranej, aby zbliżyć się do upragnionego mistrzostwa. Według Broughtona, który całe życie jest wiernym fanem The Blues, byłoby nieodpowiednie, gdyby nagle pojawił się na trybunie gospodarzy w tym meczu.
- Prawdziwy fan, który kibicuje klubowi od 55 lat (jak ja) nie może odwrócić się do niego plecami i patrzeć z perspektywy rywali.
- Kiedy podążasz za zespołem tak długo, jak ja to robiłem, zaczynasz mieć go we krwi. To bardzo osobiste i emocjonalne przeżycie i wszyscy długoletni fani The Reds będą wiedzieć, co mam na myśli.
- Nie mogę przyjść na niedzielny mecz i nie okazywać żadnych emocji. Byłoby to nie w porządku wobec kibiców Liverpoolu. Oni są fantastyczni i myślę, że jedynym rozsądnym dla mnie rozwiązaniem będzie pozostanie w domu i obejrzenie spotkania w telewizji.
- Najlepszym scenariuszem byłoby zwycięstwo Liverpoolu i zapewnienie sobie eliminacji Ligi Mistrzów i jednoczesne zdobycie tytułu przez Chelsea. To byłoby idealne.
Od przybycia na Merseyside Broughton zapoznawał się z ogromem e-maili od fanów. Zawierały one zarówno wyrazy poparcia i nadzieje na znalezienie dobrego inwestora, ale także mnóstwo pytań na temat przyszłości klubu.
- Jak tylko decyzja właścicieli została ogłoszona, kibice zadawali sporo pytań, co jest naturalne.
- To zrozumiałe, że chcą wiedzieć, co będzie się działo z ich klubem, jak zostaną wydane pieniądze, jaki będzie nowy właściciel i jak zamierzamy zbudować nowy stadion. Nie jestem zaskoczony stopniem zainteresowania i staram się być dobrym źródłem informacji tak, aby kibice byli zawsze na bieżąco w najważniejszych sprawach dotyczących Liverpool Football Club.
Komentarze (0)