Aldridge: Niepokoi mnie chaos
Przez wszystkie lata mojego kibicowania Liverpoolowi ciężko mi przypomnieć sobie moment, w którym czułem się bardziej zaniepokojony niż teraz.
Wystarczy popatrzyć na klub. Wszędzie słabe strony, nie widać światełka w tunelu, właściciele przekroczyli już granice żartu.
Nikt nie wie kiedy, i czy w ogóle klub zostanie sprzedany, nikt nie ma pojęcia, którzy zawodnicy zostają, a którzy odchodzą, a dane finansowe są przerażające.
To najgorszy możliwy scenariusz, jaki można było kiedykolwiek wymyślić i, ku przerażeniu wielu, futbol staje się niemal niekonsekwentny.
Jutrzejszy mecz z Hull nie znaczy absolutnie nic, nawet jeśli wygramy 4-0 czy 5-0 nikogo nie podniesie to na duchu.
Pytanie – jak wydostać się z tego bałaganu?
Jedynym sposobem, by to się stało jest odejście Toma Hicksa i George’a Gillette, musimy też mieć nadzieję, że Martin Broughton, który wykonał świetną pracę uporządkowując sprawy British Horseracing i tym razem nie zawiedzie i znajdzie inwestorów, których tak bardzo potrzebujemy.
To jednak coś zupełnie innego i w tym momencie drżę przed startem nowego sezonu.
Niezależnie od tego czy Rafa Benitez nadal będzie menadżerem, ani czy Fernando Torres i Steven Gerrard zostaną, nie wyobrażam sobie jak możemy być liczącą się siłą, skoro klub znalazł się na kolanach.
W tym momencie roku naturalnym jest oglądanie się wstecz w poszukiwaniu pozytywnych momentów sezonu, ale jedynym, co będzie nam towarzyszyć z nadejściem lata będą negatywne uczucia.
Ale może być jeszcze gorzej. Wyobrażacie sobie wrzawę, jaka nastąpi jeśli Torres zostanie sprzedany, a pieniądze z transferu trafią do banku?
W tej chwili jest to sytuacja, której perspektywa spełnienia się napawa nas wszystkich niepokojem. Liverpool nie jest już klubem, którym dotąd był – i to musi ulec zmianie.
John Aldridge
Komentarze (0)