Carra: Stevie ustawia poprzeczkę
Jamie Carragher wspiera Stevena Gerrarda i ma nadzieję, że będzie on ciągle dawał przykład kolegom z drużyny narodowej podczas mistrzostw świata, tak jak to miało miejsce w meczu z USA
Gwiazdor Liverpoolu, jako kapitan, poprowadził Trzy Lwy w meczu przeciwko Amerykanom, który zakończył się remisem 1:1. To właśnie on strzelił pierwszą bramkę po zaledwie czterech minutach, a następnie, wraz z Frankiem Lampardem, zdominował środek boiska, czym zasłużył sobie u Carraghera na pieśni pochwalne.
- Prowadzić podczas Mistrzostw Świata drużynę jako jej kapitan, to coś wspaniałego i myślę, że Stevie spisał się wyśmienicie. - powiedział Carra - Nie chodzi mi tylko o bramkę, ale także o to, jak walczył o piłkę. Ludzie często mówią, że Stevie i Frank nie mogą grać razem, okazuje się jednak, że Stevie potrafi wykonywać obowiązki defensywy tak samo, jak najlepsi na świecie. Może grać na prawej obronie, w środku i w ataku. Czasami to, że może grać wszędzie, jest dla nas pewnym problemem, ale najważniejsze, że potrafi dać przykład, tak jak to zrobił w meczu z USA.
Jednak radość jakiej doświadczył zespół angielski po golu Gerrarda, wkrótce ustąpiła frustracji spowodowanej błędem bramkarza, Roberta Greena, który tuż przed przerwą pozwolił, żeby piłka, po wątpliwej jakości strzale Clinta Dempseya, przekroczyła linię bramkową. To był cios, po którym Trzy Lwy nie były wstanie się podnieść, a to znaczy, że nie mogą sobie pozwolić na żadne potknięcia w pozostałych meczach grupowych przeciwko Algierii i Słowenii. Jednak Carragher jest przekonany, że to nie zniweczy marzenia Anglików o przebyciu całej drogi, aż do finału.
- Pierwszy mecz zawsze jest trudny. - powiedział - Wystarczy popatrzeć na mistrzostwa świata w 1966 i 1990, oraz mistrzostwa Europy w 1996. One wszystkie zaczęły się od remisów. Zawsze będę pamiętał Gerarda Houlliera mówiącego, zaraz po sezonie, w którym zdobyliśmy trzy trofea, że najtrudniejszym meczem będzie ten, od którego rozpocznie się nowy sezon. Miał rację. Tego dnia potrzebowaliśmy gola strzelonego w ostatnich minutach przez Emila Heskey'ego, żeby pokonać Bradford.
- Nie ma znaczenia, jak dobre były przygotowania i jak dobry jest zespół. Nie da się wygrać 4:0 czy 5:0 - no chyba, że twoja drużyna to Niemcy! Oczywiście byliśmy rozczarowani remisem, zwłaszcza po tym, jak Stevie dał nam prowadzenie, trzeba jednak pamiętać, że USA to dobry zespół. Mogliśmy wygrać, ale trzeba przyznać, że walczyli i tym zasłużyli sobie na remis. Zdobyliśmy jeden punkt i teraz musimy zrobić wszystko, żeby wygrać pozostałe mecze.
Mecz z reprezentacją USA został rozegrany w Rustenburgu, miejscu położonym wysoko nad poziomem morza. Carragher wierzy jednak, że poziom gry drużyny angielskiej poprawi się, gdy bardziej oswoi się ona, z warunkami panującymi w RPA.
- Oglądaliśmy mecz, wideo, statstyki i rożne inne rzeczy. Myślę, że oba zespoły mają podobne odczucia. Prawdopodobnie dostosowanie się do tutejszych warunków zajmie trochę czasu, ale tak jest zawsze podczas mistrzostw świata. Trudno zagrać w pierwszym meczu na 100% możliwości.
Komentarze (0)