Tommy Smith wspomina Borussię
Tommy Smith przyznaje, że wrócą wspomnienia kiedy jutro Liverpool zmierzy się z Borussią Moenchengladbach. Żelazo Anfield przeżył dzięki starciu z niemieckim zespołem jeden z najwspanialszych dni swojej kariery i uczestniczył we wszystkich pięciu oficjalnych starciach między klubami.
W maju 1973 drużyny the Reds i Borussii spotkały się po raz pierwszy w finale Pucharu UEFA, a dwie bramki Kevina Keegana oraz trafienie głową Larry’ego Lloyda dały Liverpoolowi zwycięstwo 3-0 na Anfield.
W rewanżowym spotkaniu na stadionie Borussii zespół Billa Shankly’ego miał już znacznie ciężej, dwa gole Juppa Heyncksa sprawiły duże kłopoty przyjezdnym. Ostatecznie Liverpool zdołał utrzymać korzystny dla siebie wynik i kapitan Smith podniósł pierwszy europejski puchar klubu.
- To była naprawdę wyjątkowa noc. Po tak pewnym zwycięstwie na Anfield podeszliśmy do meczu rewanżowego nieco zbyt pewni siebie – mówi Smith.
- Zanim zauważyliśmy przegrywaliśmy już 2-0 a Shanks wrzeszczał na mnie z linii bocznej. Krzyczał, żebym rozruszał chłopaków.
- W drugiej połowie daliśmy z siebie wszystko i uczucie, jakie nas ogarnęło po końcowym gwizdku było nieprawdopodobne.
Jeszcze lepsze uczucie towarzyszyło powtórzeniu osiągnięcia cztery lata później kiedy oba kluby spotkały się w Rzymie na finale Pucharu Europy.
Cztery dni wcześniej Liverpool dotkliwie odczuł porażkę w finale FA Cup z Manchesterem United na Wembley, był jednak w stanie pokazać klasę i na czas się z niej otrząsnąć.
Terry McDermott dał the Reds prowadzenie, ale Borussia wyrównała na początku drugiej połowy po bramce Allana Simonsena.
Smith pomógł Liverpoolowi odzyskać prowadzenie kiedy przeciął dośrodkowanie z rzutu rożnego Steve’a Heighwaya a Phil Neal wykończył całą akcję.
- Byliśmy naprawdę zdeterminowani, żeby odegrać się za porażkę w finale FA Cup – powiedział Smith.
- Do przerwy było 1-1 i Joe Fagan namawiał mnie, żebym wychodził do przodu. W ’73 zauważyliśmy, że byli słabi w powietrzu.
- Udało mi się przeciąć jedną z górnych piłek i było to jedno z najważniejszych wydarzeń w mojej karierze.
- Po meczu udaliśmy się do hotelu by świętować. Dla graczy wystawiono duży bufet, ale ktoś otworzył drzwi i do środka wtargnęło mnóstwo fanów the Reds, którzy pochłonęli z niego sporą część.
- Było tak ruchliwo, że Joe Fagan poprosił Iana Callaghana i mnie, żeby zabrać kilka butelek do jego pokoju.
- Pokój wkrótce zaczął bardziej przypominać klub i Berti Vogts wraz z kilkoma zawodnikami Borussii przechodził obok.
- Zaprosiliśmy ich do środka i wypiliśmy razem parę piw. Wymieniłem po meczu koszulki z Bertim i dobrze się dogadywaliśmy. To były świetne czasy.
Oba kluby spotkały się ponownie w następnym sezonie w półfinałach Pucharu Europy.
Borussia wygrała pierwszy mecz 2-1, spotkanie to okazało się dla Iana Callaghana 857 i zarazem ostatnim w barwach the Reds.
W rewanżu Niemcy zostali pokonani 3-0 po golach Raya Kennedy’ego, Kenny’ego Dalglisha i Jimmy’ego Case’a.
Komentarze (0)