Kolumna PCS - część I
Zapraszamy Państwa do lektury nowej kolumny, o której można przeczytać więcej klikając w link w prawym menu. Dziś omawiamy trudną sytuację finansową George'a Gilletta i kłopot Torresa.
Ostatni rabunek Gilletta
Fama głosi, że George Gillett naprawdę potrzebuje pieniędzy i nie może pozwolić sobie na oddanie władzy w klubie za darmo. Grozi mu to samo, czego doznał w 1992 roku, kiedy z długami na poziomie miliarda dolarów ogłosił bankructwo.
Oznacza to tylko tyle, że nawet pomimo większości, jaką w zarządzie Liverpoolu posiadają Martin Broughton, Christian Purslow i Ian Ayre przejęcie wcale nie musi być rychłe. Choć pozornie Gillett i Tom Hicks przegrywają 2:3, to jest chyba oczywiste, że z bankructwem na horyzoncie ten pierwszy zrobi absolutnie wszystko, by jeszcze trochę na Liverpoolu zarobić.
Pierwszą decyzją Gilletta było namówienie Yahyi Kirdiego do włączenia się w walkę o przejęcie klubu. Syryjczyk jest kumplem zarówno Gilletta, jak i Hicksa. Też nie rokuje na dobrego właściciela.
Zresztą z takim wyglądem bardziej nadaje się na ochroniarza nowego właściciela:
Kirdi, mimo że nie wiemy o nim praktycznie nic, już teraz jest na Merseyside wyjątkowo nielubiany. I nie chodzi tylko o to, że znalazł się w jednym kadrze z Gillettem i Hicksem - po prostu jeżeli biznesmen zapowiada solarium jako jedną z atrakcji nowego stadionu, to nie może zyskać sympatii fanów piłki nożnej.
Sympatii nie zaskarbiły Kirdiemu również inne wypowiedzi dla prasy. - Rafael Benitez nie zrobił niczego dobrego dla Liverpoolu. Hodgson to bardzo dobry człowiek, bo nie jest kimś w rodzaju dyktatora - błysnął. Zdania na temat naszego byłego menedżera mogą być podzielone, ale nie ma chyba takiego czerwonego, który byłby zdolny palnąć głupotę równie niskich lotów.
Wracając do Gilletta, jego ostatni skok na Liverpool właśnie trwa. Na naszych oczach. Cofnijmy się do zimowego okna transferowego w 2009 roku. Od tamtego momentu, kiedy klub sprzedał Robbiego Keane'a do Tottenhamu za szesnaście milionów funtów, pieniądze zarobione na rynku zbytu zaczynały przepadać.
Licząc od zimy 2009 Liverpool wydał na transfery 42,5 miliona funtów, a zarobił... 70 milionów. Dochodzą też pieniądze z transmisji telewizyjnych w Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Dług nie stopniał, a wręcz zwiększył się. Teraz słyszymy o transferze Christiana Poulsena, a niektóre - mniej wiarygodne - źródła przebąkują o zainteresowaniu Zoltanem Gerą. Ten napad trwa. Czy ktoś w końcu włączy alarm?
Torres i policjant
Fernando Torres kupił sobie niedawno Aston Martina DBS za 160 tysięcy funtów. To ten sam model, którym jeździł James Bond w "Casino Royale" (grany przez Daniela Craiga - notabene kibica Liverpoolu). Jest coś urzekającego w tym zdjęciu:
Jak się okazuje, Fernando wcale nie otrzymał mandatu. Był zatroskany tym, że przez długi czas jechało za nim jedno auto i odbił na pobocze, gdy tylko zauważył radiowóz. W samochodzie był paparazzo, który cyknął fotkę i odjechał. A policjant - może jednak kibic Liverpoolu? - spisał dane Torresa i zapewne poprosił o autograf.
Komentarze (0)