Spotkanie zarządu odwołane

Zaplanowane na czwartek spotkanie zarządu, podczas którego miały być ocenione oferty potencjalnych inwestorów, zostało przełożone. Liverpool wyraźnie ma trudności, które rzutują na niepewną przyszłość klubu - czytamy w Daily Telegraph.

Jak dowiedziała się redakcja dziennika, decyzja o przełożeniu została podjęta w związku z wiarygodnością potencjalnych inwestorów, gdyż pojawiła się luka między obietnicami, a rzeczywistością.

Jak przyznają informatorzy, w tym tygodniu nie dojdzie do spotkania zarządu i nie wiadomo, kiedy nastąpi zebranie członków.

Decyzja niesie ze sobą coraz większe wątpliwości, czy Liverpool zdoła zmienić właściciela jeszcze w tym miesiącu, a nawet przed terminem 6 października, kiedy mija termin kredytu udzielonego przez Royal Bank of Scotland.

Prezes klubu, Martin Broughton, poprosił sześciu potencjalnych inwestorów o szczegółowe oferty, w tym jawność funduszy w nich zawartych. Zarząd miał nadzieję wybrać dwie propozycje i poddać je gruntownej analizie.

Dla kibiców, którzy oczekują przejrzystości i szybkiego rozwiązania, decyzja o przełożeniu spotkania nie jest pozytywnym znakiem. Sytuacji nie poprawiają również spekulacje, które przez ostatnie dwa tygodnie nawzajem się wykluczają.

Przynajmniej pięciu potencjalnych inwestorów bierze udział w licytacji o Liverpool. Kenny Huang, finansowy potentat z Hong Kongu, to naszym zdaniem kandydat numer jeden na stanowisko nowego właściciela Liverpoolu. Ofertę za klub rozważa biznesmen Yahya Kirdi, natomiast miliarder Al-Kharafi z Kuwejtu i prywatna grupa akcjonariuszy, Rhone Group również interesują się przejęciem.

Do momentu, kiedy na stole nie pojawią się oferty z gwarancją funduszy, nadzieje Broughtona na rychłe zakończenie tej sagi legną w gruzach.

Czas ma tutaj kluczową rolę. Termin wyznaczony przez prezesa Liverpoolu przypada w piątek, gdyż do tego czasu miały być złożone oficjalne oferty. Właśnie wtedy mijają dwa tygodnie, od momentu kiedy Huang powiedział o swojej ofercie oraz o tym, że zrezygnuje, jeśli jego propozycja nie zostanie przyjęta. Powoli nadchodzi również początek sezonu, a za nim koniec okienka transferowego, w który Roy Hodgson może wzmocnić skład.

Wszystko wskazuje na to, że 1 września zaczniemy z obecnymi właścicielami u sterów, a wtedy termin wyznaczony przez RBS będzie rozstrzygającym czynnikiem odnośnie przyszłości Liverpoolu.

Royal Bank of Scotland, bank w Wielkiej Brytanii, który pożyczył kasie klubu kwotę około 237 mln funtów, zgodził się przedłużyć termin spłaty, po tym jak w Liverpoolu został zatrudniony Martin Broughton, by przeprowadzić operację sprzedaży.

Według doniesień, RBS narzucił również bardziej restrykcyjne warunki na amerykańskich właścicieli klubu. Oznacza to, że 110 mln długu stanowi pożyczka PIK (Payment in Kind), której odsetki są wypłacane bezgotówkowo i wynoszą 2.5 mln tygodniowo.

Dzięki temu RBS ma o wiele większą wpływ, gdyż bierze pod zastaw majątek klubu, a tym samym każdego piłkarza Liverpoolu. Trudno jednak stwierdzić, czy bank skorzysta z możliwości, jakie stwarzają nowe warunki.

RBS podobno zaoferowało "odciążenie" opłaty finansów dla nowego inwestora, co podkreśla delikatną pozycję banku.

Jeśli do października nie pojawi się konkretna oferta za klub, RBS może przedłużyć ponownie termin spłaty długu, albo podjąć bardziej radykalne kroki i przejąć kontrolę nad Liverpoolem.