Carra o nowym początku
Jamie Carragher przyznaje, że jest zdeterminowany, by na dwóch frontach udowodnić w tym sezonie, że jego krytycy nie mieli racji. Środkowy obrońca chce po nieudanej minionej kampanii pomóc Liverpoolowi przewyższyć oczekiwania wielu ludzi w sezonie 2010-11.
Wyjawił też jak nieprzemyślane słowa eksperta telewizyjnego wywarły wpływ na jego niezachwiany występ przeciw Arsenalowi.
- Czytałem niedzielnego poranka Gary’ego Linekera, który stwierdził, że moje nogi są już słabe. Nie miałem przez to najlepszego nastroju przed meczem i byłem bardziej zdeterminowany do dobrej gry niż zwykle – powiedział Carra.
- Miewasz lepsze i gorsze dni, ale spisaliśmy się dobrze. Później zrobię pewnie parę błędów i ludzie znów zaczną mówić, że się skończyłem.
- Na początku poprzedniego sezonu popełniłem zbyt wiele błędów. Uważam jednak, że pozbierałem się od meczu u siebie z Manchesterem United w listopadzie, lubię więc myśleć, że miałem dobrą drugą połowę sezonu.
Świetnemu występowi Carraghera dorównało wielu z jego kolegów z drużyny. The Reds mogą znaleźć w swoim ostatnim meczu otuchę przed swoim drugim spotkaniem, które odbędzie się w poniedziałek, a rywalem będzie Manchester City.
32-letni obrońca uważa nadchodzący mecz za świetną okazję do udowodnienia ligowych predyspozycji Liverpoolu.
- Od kiedy tu jestem, nigdy nie uważano nas za najsilniejszą drużynę w kraju. Zawsze stały przeciw nam znaki zapytania. Przez ostatnią dekadę lub coś koło tego cieszyliśmy się możliwością udowodnienia ludziom, że się mylą.
- Patrzycie na Arsenal, który w poprzednim sezonie walczył o mistrzostwo, United, Chelsea i sytuację w City, więc rozumiem dlaczego ludzie mówią, że nie widzą nas w pierwszej czwórce, ale musimy wierzyć, że jesteśmy w stanie to osiągnąć.
- Patrzę na ostatni sezon, na to jak słaby on był, ale na dwa czy trzy spotkania przed końcem wciąż walczyliśmy o czwarte miejsce. Oczekuję poprawy w stosunku do ostatniej kampanii i powrotu do top 4.
- Ludzie mówią o ostatnim sezonie, nie zapominajmy jednak, że rok wcześniej z tym samym składem skończyliśmy na drugim miejscu.
-W zeszłym sezonie nigdy nie byliśmy aż tak źli by zająć siódme miejsce. Złożyło się na to wiele czynników, ale teraz to przeszłość. Jesteśmy dużo lepsi.
- Z nowym menedżerem i kilkoma nowymi graczami powinniśmy walczyć o miejsce w pierwszej czwórce.
- W tej chwili musi to być naszym celem.
Niedzielny mecz był pierwszym ligowym spotkaniem Roya Hodgsona w roli następcy Rafy Beniteza, jednak Carragher nie chce wypowiadać się na temat tego, czy zmiana menedżera przyniosła już pozytywne różnice.
- Nie lubię tego robić, ponieważ wygląda to jak krytyka byłego menedżera. Nigdy bym tego nie zrobił. Mam dla niego dużo szacunku. Każdy jest inny i w inny sposób wykonuje swoją pracę.
- Każdy mówił to samo o Gerardzie Houllierze kiedy pojawił się Rafa i stałem za Houllierem. Dlatego teraz będę stał za Rafą.
- Patrzę wstecz i wiem, że mieliśmy kilka wspaniałych wydarzeń, ale prawdopodobnie nadszedł czas na zmianę.
- Z tym menedżerem robimy co innego, ponieważ każdy menedżer ma swój sposób pracy.
Zachęcający ligowy początek Hodgsona został nieco przyćmiony wyrzuceniem z boiska, za spóźniony atak na Laurenta Koscielnego, Joe Cole’a.
Carragher czuje, że nowy zawodnik miał pecha otrzymując od razu czerwoną kartkę, nie sądzi jednak, by incydent popsuł reputację Cole’a, jaką cieszy się on u Kopites.
- Joe podniósł na duchu całe miasto. To nie dzieje się tylko w szatni, widać to wszędzie.
- Mieszka w centrum miasta, wciąż otrzymując dobre życzenia, myślę, że zaczyna rozumieć jak wielki jest to klub.
- W mieście już jest traktowany jak Bóg, więc fani już za nim stoją.
- Joe to typ piłkarza, z którym uwielbiają grać inni zawodnicy. Widzieliśmy to w rozgrywkach europejskich ze Steviem i to samo zobaczy Torres.
- Fernando przywykł do tego, że Stevie stwarza mu sytuacje, a teraz ma do tego Steviego i Joe. Joe wnosi rzeczy, których nigdy nie mieliśmy w ostatnim sezonie.
- Już wcześniej mówił o tym, jak wielki będzie to dla niego mecz i, jeśli pomyślisz o meczach, które zagrał dla reprezentacji na Mistrzostwach Świata i w Chelsea, naprawdę miał na to ochotę.
- Jestem tylko rozczarowany, że tak skończył. Tego typu ataki widzisz bardzo często. Starasz się zablokować piłkę przy linii, a kiedy jej nie dostaniesz, nie możesz się już zatrzymać w powietrzu. Jak dla mnie, tego typu faul zasługuje na żółtą kartkę.
Komentarze (0)