Hodgson zasługuje na uznanie

Dobra robota Liverpoolu i dobra robota Roya Hodgsona. Po porażce 3:0 z Manchesterem City i kontrowersjach związanych z postawą Mascherano ostatnią rzeczą, której oczekiwali kibice to podróż do Turcji bez takich zawodników Gerrard, Torres czy Agger.

Trener zaufał jednak tym, których zabrał na rewanż i to mu się opłaciło.

Jednak na początku, po szybkiej stracie bramki powróciły koszmary z zeszłego sezonu i wydawało się, że czeka nas jeszcze większe rozczarowanie niż poniedziałkowa wizyta w Manchesterze.

Grałem z Trabzonsporem w latach siedemdziesiątych i mogę zapewnić, że nazywanie tamtejszej atmosfery gościnną jest dużym nieporozumieniem.

Jakby tego było mało, murawa nie była w czwartek w najlepszym stanie, a pogoda nie ułatwiała gry na wysokim poziomie.

Na szczęście Liverpool nie spanikował, utrzymał nerwy na wodzy i spokojnie kontynuował grę.

Nie wiem, co Hodgson powiedział im w przerwie, ale zdecydowanie podziałało. W drugiej połowie The Reds z minuty na minutę grali coraz lepiej.

Znacznie szybciej przerywaliśmy ofensywne zapędy rywali, ich obrona gubiła się pod coraz większym naporem, a Pepe Reina właściwie nie miał co robić.

Kiedy wspaniała wygrana stała się faktem, wszystkim, a najbardziej trenerowi należą się ogromne słowa uznania po tak trudnym tygodniu.

Hodgson będzie teraz uczył się coraz więcej o swoich zawodnikach, tak jak o samym klubie i jego kibicach. Udało mu się przekonać drużynę, aby zachowała spokój, chociaż na tureckich stadionach bardzo łatwo stracić kontrolę.

Wiem, że niektórzy nie przejęliby się zupełnie odpadnięciem już teraz z Ligi Europy, bo naszym priorytetem musi być powrót do pierwszej czwórki w lidze. Jednak bolesny brak Ligi Mistrzów na Anfield dotyka wszystkich, więc pożegnanie się z jakimikolwiek europejskimi rozgrywkami już na tym etapie byłoby nie do pomyślenia dla klubu o takim statusie, jakim cieszy się Liverpool Football Club.

Wygrana z Trabzonsporem podniosła wszystkich na duchu po tak trudnym początku tygodnia i mam nadzieję, że ta energia pojawi się także w meczu z West Bromem.

Kreskę możemy za to położyć na Mascherano, którego wspaniałe umiejętności podziwiane przez wszystkich fanów The Reds zeszły na dalszy plan po niewybaczalnym poniedziałkowym grzechu. Z drugiej strony w klubie zostaje Dirk Kuyt, co jest wspaniałą wiadomością.

Miejmy nadzieję, że wszyscy będziemy mogli złapać chwilę oddechu i z powracającymi gwiazdami odnieść naprawdę stanowcze, pierwsze w tym sezonie ligowe zwycięstwo.

Szybko zastąpić Javiera

Nie można udawać, że strata Javiera Mascherano nie odbije się na klubie.

Jednak, kiedy zawodnik odmawia gry wciąż będąc na liście płac, musi się pakować i odejść z klubu. Inna sprawa, że właśnie o tym Argentyńczyk marzył od jakiegoś czasu.

Argentyńczyk mógł zachować się na tyle profesjonalnie, aby odłożyć na bok osobiste pragnienia, założyć tą czerwoną koszulkę i dać z siebie wszystko na boisku.

Byłem bardzo rozczarowany i wkurzony, kiedy odmówił wyjścia na murawę.

Liverpool Football Club jest znacznie większy i ważniejszy niż Javier Mascherano, którego umiejętności osobiście bardzo podziwiam. Szkoda tylko, że jego rodzina nie spróbowała bardziej poczuć się w Anglii jak w domu, bo wydaje się, że to właśnie zaważyło na transferze.

Najważniejsze teraz jest to, aby Roy Hodgson mógł wykorzystać całą sumę z tej transakcji do sprowadzenia następcy Javiera.

Zostało mało czasu, okno transferowe zamyka się już we wtorek. Odejście pomocnika było jednak prawie pewne od jakiegoś czasu, więc możemy mieć nadzieję, że Hodgson ma już jakiegoś asa w rękawie, którego zaprezentuje w najbliższych dniach.

Tommy Smith