Podsumowanie meczu
Fernando Torres zdobył swoją 50. bramkę na Anfield biorąc pod uwagę mecze we wszystkich rozgrywkach i zapewnił skromne jednobramkowe zwycięstwo nad West Bromwich Albion w niedzielne popołudnie.
El Nino strzelił pierwszego gola w sezonie uderzeniem z woleja w 66. minucie. The Reds zagrali lepiej w drugiej odsłonie i zdominowali the Baggies, pozwalając Royowi Hodgsonowi odnieść pierwsze zwycięstwo z Liverpoolem w Premier League.
Było to pierwsze trafienie hiszpańskiej gwiazdy od marca tego roku w lidze, co ciekawe dało ono zwycięstwo numer 2000 w ligowych zmaganiach Liverpoolu w historii. Dzięki strzałowi El Nino ożemy udać się na przerwę reprezentacyjną w dobrych humorach.
Przed rozpoczęciem spotkania publiczności na Anfield zaprezentowano nowy nabytek, Raula Meirelesa, który podpisał kontrakt na Merseyside niecałe 24 godziny temu.
Była to perfekcyjna przystawka dla wymagających kibiców, którzy z radością przyjęli pięć zmian w podstawowej jedenastce w porównaniu z meczem w Trabzonie - między innymi do składu powrócili Fernando Torres i Steven Gerrard.
El Nino rozpoczął spotkanie z nadzieją na jubileuszowe trafienie i to właśnie on stworzył pierwsze zagrożenie pod bramką Carsona po wymianie piłki z Gerrardem, strzelając tuż pod poprzeczkę, jednak w zasięgu ramion bramkarza gości.
Następnie Milan Jovanovic przejął piłkę na połowie the Baggies i oddał ją Gerrardowi, który wypatrzył Torresa w polu karnym, jednak strzał Hiszpana został zablokowany.
Po drugiej stronie boiska the Baggies grali zupełnie bez kompleksów, a zagrożenie stwarzał Marco Fortune, który mógł zachować się lepiej oddając płaski strzał wprost w ręce Pepe Reiny.
W 18. minucie the Reds byli blisko wyjścia na prowadzenie, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Stevena Gerrarda, kiedy Gabriel Tamas niemal nie skierował piłki do własnej bramki po nieporozumieniu z Carsonem.
Goście z każdą minutą radzili sobie coraz lepiej. Fortune ładnie rozegrał piłkę z Jonasem Olssonem i płasko uderzył na bramkę the Reds z krawędzi pola karnego, jednak nie sprawił problemu Reinie.
Przed zakończeniem pierwszej części gry to zespół Roberto Di Matteo zdecydowanie przeważał na placu gry, bardzo długo utrzymując się przy piłce i próbując strzałów z dystansu oraz akcji oskrzydlających. Gospodarze nie mieli zbyt dużo do powiedzenia grając bez zaangażowania i woli walki.
Tuż przed ostatnim gwizdkiem w pierwszej połowie Pepe Reinę próbował zaskoczyć strzałem z woleja James Morrison, jednak nie zdołał trafić w światło bramki i piłka minęła lewy słupek.
Bez wątpienia the Reds potrzebowali zmiany w swojej grze po przerwie. Podopieczni Hodgsona wyszli na drugą odsłonę z nadzieją na więcej szczęścia pod bramką rywala, atakując na stronę the Kop.
Początkowo jednak gra po zmianie stron wyglądała bardzo podobnie do pierwszej części, a jedynym zagrożeniem stworzonym w pierwszym kwadransie przez the Reds był strzał z blisko czterdziestu metrów Stevena Gerrarda, który o dobre kilka metrów minął słupek bramki Carsona.
Po drugiej stronie boiska szczęścia próbowali strzałami zza pola karnego Reiny Morrison i Graham Dorrans, jednak po uderzeniach obu tych zawodników Hiszpan nie musiał interweniować.
Po godzinie gry the Reds stworzyli najgroźniejszą do tej pory okazję, kiedy po rzucie rożnym wykonywanym z prawej strony piłka trafiła na szesnasty metr do Martina Skrtela, a ten spróbował uderzenia wolejem. Futbolówka o centymetry minęła spojenie słupka z poprzeczką bramki Carsona.
Presja gospodarzy nieco związała nogi przyjezdnym, co widać było po zagraniu Olssona do własnego bramkarza, które o mały włos nie skończyło by w siatce. Po wynikłym rzucie rożnym pod bramką Carsona zrobiło się niemałe zamieszanie, jednak obrońcy West Bromwich zdołali oddalić zagrożenie.
Kiedy wydawało się, że żadna z drużyn nie jest w stanie zdobyć tego popołudnia bramki, nadeszła najciekawsza minuta w rywalizacji, kiedy Torres przechylił szalę zwycięstwa na korzyść Liverpoolu.
W 66. minucie piłkarze West Bromwich byli bliscy zdobycia pierwszej bramki w meczach z Liverpoolem w Premier League, po akcji lewym skrzydłem i płaskim dośrodkowaniu od straty bramki the Reds uratował Daniel Agger, a następnie dobitkę złapał Pepe Reina. Hiszpan błyskawicznie wznowił grę rzucając piłkę na skrzydło, Kuyt zagrał szybką klepkę z Torresem i znalazł się z lewej strony pola karnego. El Nino mądrze nie wbiegał w pole karne, zamiast tego poczekał na linii szesnastu metrów, gdzie półgórną piłkę zagrał mu właśnie Holender. Torres uderzeniem z woleja tuż przy słupku zdobył dla Liverpoolu trzy punkty.
Dopiero co the Kop skończyła śpiewać "Torres bounce", a El Nino był bliski podwyższenia prowadzenia po fantastycznym dośrodkowniu Stevena Gerrarda z lewego skrzydła na długi słupek. Jakimś cudem uderzenie z kilku metrów El Nino zatrzymał jednak Carson.
West Brom rzucił się do odrabiania strat, zostawiając więcej miejsca w defensywie, czego jednak the Reds nie potrafili wykorzystać.
Liverpool stworzył jeszcze jedną groźną sytuację w tym meczu, kiedy Kuyt odebrał piłkę obrońcy na połowie rywala, podał do Gerrarda a kapitan oddał futbolówkę Torresowi w polu karnym. El Nino uderzył na bramkę Carsona, jednak został zablokowany przez Gonzalo Jarę, który zatrzymał piłkę ręką. Stojący dwa metry za akcją sędzia o dziwo niczego nie zauważył.
Goście kończyli mecz w dziesiątkę po niebezpiecznym ataku Jamesa Morrisona na nogi Fernando Torresa na środku boiska. The Baggies próbowali walczyć o remis do końcowego gwizdka sędziego, byli jednak bezradni wobec sprawnie funkcjonującej defensywy Liverpoolu.
Liverpool FC: Reina - Johnson, Carragher, Skrtel, Agger - Kuyt, Lucas, Poulsen, Gerrard, Jovanovic (60' Maxi) - Torres (89' Babel)
West Bromwich Albion: Carson - Jara, Tamas, Olsson, Shorey - Mulumbu, Odemwingie, Morrison, Dorrans (75' Tchoiy), Brunt - Fortuné (82' Wood)
Komentarze (0)