Pożegnać się z niepotrzebnymi
Kilka tygodni temu powiedziałem, że Roy Hodgson szybko się uczy w Liverpoolu. Teraz Anglik potwierdza, że miałem w stu procentach rację. Niedawno stwierdził, że kadra The Reds obejmuje zdecydowanie zbyt wielu zawodników i jest to kwestia, w której całkowicie go popieram.
W ostatnich sezonach w naszych szeregach było mnóstwo graczy, którzy tak naprawdę nie pokazywali się ani razu i przeciętny kibic nie mógł wiedzieć, z jakiego powodu znajdują się na liście płac LFC.
Nie mówimy tu o młodych, perspektywicznych zawodnikach, którym trzeba dać czas na rozwój w Akademii.
Sprawa dotyczy innych, którzy są na Anfield już jakiś czas i powinni już przynajmniej próbować przebić się do pierwszego składu.
Hodgson jest najwyraźniej gotowy wziąć się za to, co pozostawił mu w spadku Benitez i dobrze widzieć, że tak szybko przejął kontrolę nad wydarzeniami w Melwood i na Anfield.
Damien Plessis i Emiliano Insua, którzy dostali już szansę w pierwszej drużynie wylecieli z Liverpoolu pod koniec okienka transferowego, a w kolejce do wyjściowych drzwi jest jeszcze kilku zbytecznych graczy.
Zarówno dla klubu, jak i dla samych piłkarzy nie jest dobrze, kiedy stają się oni zbyt starzy na drużynę rezerw, a nie są dość dobrzy, aby grać u boku takich jak Reina, Carragher, Gerrard, Torres itd.
Co tydzień dostają całkiem sporą sumę pieniędzy, a ja się pytam: za co? Przecież na pewno są zdenerwowani brakiem normalnej gry i nikt nie pogardziłby zmianą klubu na taki, w którym jego poziom i umiejętności są potrzebne i mogą zostać należycie wykorzystane.
Pamiętam, jak w latach sześćdziesiątych Chris Lawler i ja dosyć szybko przebiliśmy się przez młodzieżowe drużyny Liverpoolu i awansowaliśmy do pierwszej drużyny. Kiedy na Anfield przybył Shanks, miał podobny problem, co teraz Hodgson. W drużynie byli tacy gracze jak Dick Whie czy Bobby Campbell, którzy odstawali od reszty i wiedzieliśmy, że będą musieli odejść. Tak też się stało.
Budowanie szerokiego składu z wieloma nazwiskami może wyglądać dobrze i sprawiać pozytywne wrażenie, ale tylu fikcyjnie zatrudnionych piłkarzy nie przyniesie klubowi nic dobrego.
Im mniej będzie w kadrze takich zawodników, tym solidniejszy będzie Liverpool pod wodzą Roya Hodgsona.
Tommy Smith
Komentarze (0)