El Niño potrzebuje wsparcia
Po wszystkich burzliwych zmianach, jakie zaszły na Anfield w ostatnich miesiącach, dwa tematy pozostają stałe. Podczas gdy zawodnicy przybyli i odeszli, pojawił się nowy menedżer, zarządzający drużyną niejako z ukrycia, przed i pomeczowe rozmowy krążą wokół tych samych spraw.
Mowa o sadze z właścicielami oraz formie Fernando Torresa.
Biorąc pod uwagę jego bezpłodną grę w ostatnim spotkaniu ligowym i marne 90 minut w Utrechcie, wszyscy zastanawiają się, czego oczekiwać od Hiszpana w jutrzejszym meczu z Blackpool.
Jest on obecnie cieniem piłkarza, który od swojego przybycia na Anfield w 2007 roku pobił kilka klubowych rekordów. W czwartkowy wieczór na Stadion Galgenwaard doszło do kliku incydentów, które jasno pokazują, że nie wszystko jest takie, jak być powinno.
Pierwszym był wolej w drugiej połowie, kiedy to piłka znalazła się bliżej dachu obiektu FC Utrecht niż poprzeczki bramki. Następnie można było zaobserwować bardzo wyrazisty język ciała, zanim Torres opuścił murawę, sfrustrowany, że nie miał wpływu na przebieg gry.
Podczas gdy media zajmowały się osobistą porażką hiszpańskiego snajpera, Jamie Carragher starał się zdjąć presję z barków swojego kolegi. Ówczesny kapitan Liverpoolu, który nie prezentował żadnej groźnej siły w ataku, sam zadał sobie pytanie - jaka jest rola Torresa?
- Myślę, że nie stworzyliśmy dla niego wystarczającej ilości szans - powiedział Carra - Miał jedną, ale wtedy bramkarz rywali zanotował dobrą interwencję, która powinna zakończyć się rzutem rożnym. Nie byliśmy tak groźni, jak tego chcieliśmy. To była jednak inna gra. W przeszłości byliśmy drużyną, którą ciężko było pokonać w Europie. Chcemy to kontynuować podczas fazy grupowej.
- Wiemy, że w meczu z Blackpool musimy stworzyć więcej okazji. Jednak to nie może być teatr jednego aktora. Torres nie jest typem piłkarza, który przyjmuje piłkę, pokonuje czterech lub pięciu rywali i strzela w okienko. To my musimy stwarzać możliwości dla niego. Historia pokazuje, że gdy jest to wystarczające, masz w zespole napastnika, który zdobywa 25-30 bramek na sezon. Nie ma się co martwić o Fernando. Musimy tylko mu pomóc.
Oczywiście warto pamiętać, że Torres odegrał znaczącą rolę przy pięciu ostatnich golach Liverpoolu w Premier League, a sesje treningowe w Melwood dowodzą, że głupotą byłoby stwierdzenie, iż stracił on swoją dawną zadziorność.
- Gdy pojawią się okazje, zacznie zdobywać bramki - kontynuuje Carragher - Nie stwarzamy mu ich. Jako drużyna musimy robić więcej. Od momentu pojawienia się nowego sztabu szkoleniowego minęło dopiero siedem czy osiem spotkań.
Progres postępuje, jednak fakt, że klub przechodzi obecnie przez trudny okres, a między zarządem i właścicielami dochodzi do wielu sporów z pewnością nie pomaga.
Carragher, który obserwuje wydarzenia związane z Tomem Hicksem i Georgem Gillettem z dala i ma wyrobione zdanie na temat Amerykanów, jest świadomy jednego - wydarzenia w tym miesiącu będą miały kluczowe znaczenie dla Liverpoolu.
- Sytuacja z właścicielami nie jest czymś, co można rozwiązać szybko.
- Nie można brać pod uwagę tylko terminu spłaty długu.
- Zarząd musi podjąć niezwykle istotną decyzję.
- Nie chodzi o piłkarzy, którzy są tutaj teraz. Patrzymy 20-30 lat w przód. Nic nie zmieni się w przypadku zawodników, którzy są w Liverpoolu szczęśliwi. Chodzi o przyszłość naszego klubu, któremu będą kibicować nasze dzieci. Należy także myśleć o stadionie. Trzeba podjąć odpowiednią decyzję. Wiąże się to z dużą presją, jednak gdy grasz dla LFC musisz się z tym pogodzić.
Roy Hodgson zaczyna zdawać sobie z tego sprawę. Kilka dni temu dał wyraz swojemu zdziwieniu kontrolą, jakiej poddawany jest menedżer Liverpoolu. Cały czas uczy się jak skomplikowane jest życie na Anfield.
Nierówne rezultaty oznaczają, że wśród kibiców na The Kop panują sprzeczne opinie na temat Hodgsona. Nie ma wątpliwości, że trzy punkty w meczu z Blackpool zdjęłyby część presji. Tak też sądzi Carragher:
- Jestem pewien, że przyzwyczaił się do presji i faktu, że jest obiektem zainteresowań. Wie o co chodzi i czego musi oczekiwać. Nie ma z tym problemu. Byłem tutaj gdy inni menedżerowie zaczynali swoją pracę i początek zawsze był trudny.
- Nie różni się to znacznie od sytuacji za kadencji poprzedniego szkoleniowca.
- W futbolu tak jest. Wszyscy chcą tego samego - dobrej gry w obronie i skutecznych ataków.
- Chcą rozgrywać kontrataki i zdobywać gole.
- To żaden sekret, każdy menedżer dąży do tego samego.
- Szczerze mówiąc, najważniejsze jest podpisywanie kontraktów tak dobrymi piłkarzami, jak to jest możliwe. To robi różnicę, to oczywiste – podsumował Carragher.
Komentarze (0)