Podsumowanie meczu
Fernando Torres przełamał swoją niemoc strzelecką, po tym, jak jego gol dał Liverpoolowi zasłużoną wygraną 2:1 nad Blackburn Rovers w niedzielne popołudnie. 26-latek ostatni raz świętował zdobycie gola 29. sierpnia w meczu z West Bromwich Albion.
Szalone pięć minut w drugiej połowie przesądziły o losach spotkania. Najpierw Sotirios Kyrgiakos dał prowadzenie the Reds, a chwilę później Jamie Carragher niefortunnie skierował piłkę do własnej bramki. Na szczęście dobrze grający Liverpool szybko odzyskał prowadzenie.
Roy Hodgson dokonał siedmiu zmian w składzie w porównaniu do ostatniego meczu z Napoli w Lidze Europy. Zawodnicy, którzy nie udali się do Włoch, czyli Steven Gerrard, Torres i Raul Meireles odegrali kluczową rolę w dzisiejszym zwycięstwie na Anfield Road.
Energicznie rozpoczęte zawody przez Liverpool niemal natychmiastowo przyniosły efekt. Torres zagrał piłkę do wbiegającego w pole karne Maxi Rodrigueza. Argentyńczyk wyłożył piłkę Joe Cole’owi, jednak dobrą interwencją popisał się Paul Robinson. Jeszcze do dobitki złożył się Meireles, ale wynik na tablicy nie uległ zmianie.
Kilka minut później Phil Jones przeciął piłkę, która zmierzała do Torresa po groźnym dośrodkowaniu Gerrarda. Gospodarze grali z zaufaniem, czego brakowało dotychczas w tym sezonie. Lucas posłał sprytną piłkę na prawą stronę do Carraghera, który zdołał dośrodkować do Torresa.
Chwilami wyglądało to, jakby Liverpool był jedynym zespołem na boisku. Często Gerrard, Maxi i Meireles świetnie, z pełną swobodą wymieniali między sobą podania.
Kyrgiakos mógł wpisać się na listę strzelców już w pierwszej połowie, jednak świetną interwencją popisał się Robinson. Przez 25. minut Blackburn w najmniejszym stopniu nie zagroziło dominującemu Liverpoolu. Pepe Reina rozpoczął kontratak rzucając piłkę do Gerrarda. Anglik zagrał do Lucasa, ten do Meirelesa. Portugalczyk przed pole karne do kapitana i kolejną wspaniałą interwencją popisał się były reprezentant Anglii.
The Reds wciąż naciskali, wygrywali walki w powietrzu i stwarzali zagrożenie. Brakowało tylko bramki. Ta mogła przyjść po 29. minutach, kiedy Gerrard zagrał dobrą piłkę. Lucas z Meirelesem spróbowali swoich sil, jednak futbolówka została wybita w ostateczności przez Martina Olssona.
Goście mogli dziękować Michelowi Salgado za czyste konto, kiedy głową zatrzymał silny strzał sprzed pola karnego Meirelesa. Ostatnie okazję w pierwszej połowie przypadły południowoamerykańskiemu duetowi w postaci Lucasa i Maxiego. Najpierw chybił Brazylijczyk, po strąceniu piłki głową przez Kyrgiakosa, a potem podania Gerrarda nie wykorzystał Maxi.
Blackburn nie wyglądało dobrze niedzielnego popołudnia przy rzutach rożnych. Musieli zapłacić za słabą postawę, kiedy zgubiwszy krycie Kyrgiakos umieścił piłkę w siatce przed The Kop. Prowadzenie trwało mniej niż trzy minuty, bowiem wprowadzony do gry Benjani ograł Martina Skrtela i dograł do Dioufa. Skrzydłowy oddał strzał i po chwili cieszył się z wyrównania, gdyż piłka po rykoszecie wpadła do bramki Liverpoolu.
Dobry okres gry nie skończył się tak szybko i w 53. minucie the Reds znowu wyszli na prowadzenie. Torres wykorzystał podanie Cole’a i był to jego piąty gol w czterech występach przeciwko drużynom prowadzonym przez Sama Allardyce’a. Kyrgiakos mógł strzelić drugiego gola. Ostatniej dogodnej okazji w tym meczu Grek niestety nie wykorzystał.
Man of the Match wg Liverpoolfc.tv: Fernando Torres
Komentarze (0)