Zapowiedź meczu
W niedzielne popołudnie oczy piłkarskiej Europy skupią się na boisku stadionu Anfield Road, gdzie Liverpool podejmie faworyta do tytułu mistrzowskiego w Premier League, zespół Chelsea Londyn. To będzie pierwszy mecz przeciwko the Blues pod wodzą Roya Hodgsona, początek o 17:00.
Odkąd drużyna z zachodniego Londynu stała się potężną siłą na arenie międzynarodowej, jej potyczki z Liverpoolem zawsze dostarczały ogromnych emocji, czy to przy okazji rywalizacji w lidze, czy w szczególności w Lidze Mistrzów, gdzie obie ekipy mierzyły się z sobą w pięciu kolejnych latach. W ostatnim roku ranga tego pojedynku nieco osłabła, stało się tak przez to, że the Reds znacznie obniżyli loty i nie są na chwilę obecną w stanie walczyć o mistrzostwo kraju bądź Puchar Europy, natomiast dla kibiców obu zespołów jest to wciąż jeden z najważniejszych meczów w sezonie.
Liverpool zanotował fatalny start sezonu, dopiero po ostatnim zwycięstwie z Boltonem wygrzebując się ze strefy spadkowej, Chelsea zaś od pierwszego meczu usadowiła się wygodnie na fotelu lidera tabeli i nie zamierza tego przywileju oddawać. Co może napawać optymizmem, to fakt, że nasz zespół cieszył się w ostatnich dniach formą zwyżkową, notując trzy kolejne zwycięstwa zarówno na wyjeździe, jak i na swoim stadionie. Żaden z pokonanych zespołów nie dorównuje obecnej Chelsea, jednak mimo wszystko nastroje w szeregach the Reds są o wiele lepsze, niż w pierwszych dwóch miesiącach sezonu 2010/11.
Chelsea na ten moment to ekipa potrafiąca pokonać absolutnie każdy zespół na świecie, imponuje zarówno w defensywie (tylko 3 stracone bramki w lidze w 10 kolejkach!), jak i w ofensywie (średnia 2,7 gola na mecz w Premier League). Cokolwiek by tutaj nie napisać, to wszystko skupi się wokół jednego - drużyna Ancelottiego jest zdecydowanym faworytem nadchodzącego meczu, chociaż wcale nie musi go wygrać, jeżeli żaden z piłkarzy nie odpuści chociażby na moment, jeżeli unikniemy prostych błędów i przy odrobinie szczęścia bądź geniuszu jednego z naszych kluczowych zawodników przechylimy szalę zwycięstwa na naszą stronę. To tylko futbol, grają w niego tylko ludzie i wszystko jest możliwe. Podobnego zdania jest nasz menedżer, Roy Hodgson, który powiedział dziś: - Nie sądzę, aby jakikolwiek zespół był nie do zatrzymania. Wszystkie drużyny, choćby były bardzo dobre, są do pokonania. Wszystkie zespoły mają czasem złe dni, wszystkie przegrywają mecze. Może dotychczas dużo nie przegrywali, jednak nie ominie ich to. Musimy po prostu zagrać dobry mecz i mieć świadomość zagrożenia z ich strony, które musimy obronić.
Wszystko zależeć będzie od tego, czy zagramy bezbłędnie w defensywie. Wtedy mamy już gwarantowany remis, a sądzę, że przy obecnej sytuacji, w której jest nasz zespół, wielu z nas wzięło by taki rezultat w ciemno. Ja osobiście nie, myślę, że the Reds powinni jutro postawić wszystko na jedną kartę i ruszyć po pełną pulę, bo stawka jest ogromna - to nie tylko trzy punkty, ale i czwarte zwycięstwo z rzędu, a co najważniejsze wiadomość wysłana futbolowemu światu, która w przypadku naszej wygranej brzmieć będzie: Liverpool wraca do gry!
Również nasi piłkarze są przekonani, że ostatnie dobre wyniki mogą odwrócić kartę i zapoczątkować zupełnie nowy rozdział w nie do końca straconym jeszcze sezonie. Tak naprawdę wszystko w naszych rękach, wyślizgnął nam się tylko Carling Cup, jednak cele (pierwsza czwórka w lidze, finał Ligi Europy i FA Cup) postawione przed pozostałymi nam rozgrywkami są wciąż w zasięgu wzroku i może się jeszcze okazać, że katastrofalny start sezonu wyjdzie nam na dobre, bo przecież co cię nie zabije to cię wzmocni. Trzeba tylko wspiąć się na wyżyny swoich możliwości i dać popis w meczu z Chelsea, który, jak przekonuje Maxi Rodriguez, jest jak najbardziej do wygrania: - Zwycięstwo z Boltonem było bardzo ważne dla wszystkich. Ciężko pracujemy i zasłużyliśmy na zwycięstwo. Czujemy, że może to być nowy początek naszego sezonu. Zawsze wierzyłem w nasz zespół, piłkarzy i wierzymy, że możemy pokonać każdego. Jesteśmy w dobrych nastrojach i zaczynamy wykazywać się umiejętnościami, jakie posiadamy. Tego brakowało nam na początku sezonu. Wygraliśmy trzy mecze z rzędu. Musimy upewnić się, że każdy jest wypoczęty po meczu z Napoli i w kwestii zbliżającej się fazy pucharowej, musimy się skupić tylko na meczu z Chelsea. Nie ma żadnych powodów, dlaczego nie mielibyśmy wygrać tego meczu, tym bardziej, że gramy u siebie.
Wiele wskazuje na to, że do składu powróci po urazie kostki Dirk Kuyt. Byłoby to nieocenione wzmocnienie naszej siły ataku, wiemy przecież jak często Holender zdobywał dla nas bramki właśnie w takich ważnych meczach. Jego waleczność i zaangażowanie pomoże także ruszyć wracającą powolutku do dawnej świetności publiczność na Anfield, która może okazać się w niedzielę naszym dwunastym i zarazem przesądzającym o wyniku zawodnikiem. We wspaniałej dyspozycji jest Steven Gerrard, a wraz z Fernando Torresem, który odpoczywał podczas czwartkowego meczu Ligi Europy, może stworzyć zabójczą broń, której nawet defensywa Chelsea ulegnie. Być może na ławce rezerwowych pojawi się również Ryan Babel, natomiast zabraknąć może Joe Cole'a, który odniósł kontuzję pachwiny w meczu z Boltonem i jego występ przeciwko byłemu klubowi stoi pod znakiem zapytania.
W drużynie Chelsea Carlo Ancelotti też nie może cieszyć się z faktu, że wszyscy jego kluczowi gracze są zdrowi i w pełni gotowi do gry. Najważniejszym z nieobecnych w ekipie przyjezdnych będzie Frank Lampard, natomiast występ Florenta Maloudy i Michaela Essiena również stoi pod znakiem zapytania, bo obaj gracze zmagają się z urazami.
Kadry obu zespołów na nadchodzące spotkanie:
Liverpool FC: Reina, Johnson, Carragher, Skrtel, Konchesky, Lucas, Meireles, Rodriguez, Gerrard, Kuyt, Torres, Jones, Jovanovic, Kyrgiakos, Ngog, Spearing, Shelvey, Kelly, Babel, Poulsen.
Chelsea Londyn: Cech, Ivanovic, Terry, Alex, Cole, Obi, Essien or Ramires, Zhirkov, Drogba, Anelka, Kalou, Malouda, Turnbull, Van Aanholt, McEachran, Borini, Bruma, Ferriera, Sturridge, Kakuta.
Komentarze (0)