Zapowiedź meczu
Już jutro o godzinie 18.30 podopiecznym Roya Hodgsona przyjdzie zmierzyć się na Anfield z czerwoną latarnią Premier League, West Hamem United. Oba zespoły drugi sezon z rzędu grają poniżej oczekiwań swoich kibiców, którzy z każdym spotkaniem liczą na odwrócenie się od nich złego losu.
W Liverpoolu po staremu
Atmosfera w czerwonej części Merseyside nie napawa optymizmem. Po niesamowitym w wykonaniu The Reds meczu z Chelsea, wróciła szara rzeczywistość. Brak pomysłu na grę, skuteczności, wreszcie wiary w możliwość pokonania rywala. Nasi ulubieńcy robią wszystko, by spełniło się najgorsze przypuszczenie fanów – zwycięstwo nad The Blues było tylko jednorazowym zrywem, podobnie jak przed rokiem pokonanie Manchesteru United. Pojawia się coraz więcej głosów żądających dymisji Roya Hodgsona, a sam zainteresowany decyzję pozostawia zarządowi. Zamiast powiewu świeżości, wróciliśmy do punktu wyjścia. Światełkiem w tunelu może być John W. Henry i styczniowe okienko transferowe, jednak zanim do niego dojdzie, konieczne jest rozegranie kilku ligowych kolejek.
Liverpool od kilku tygodni boryka się z kontuzjami czołowych graczy. Najpierw Daniel Agger i Glen Johnson, potem Joe Cole, Dirk Kuyt. Do tego można dodać Martina Skrtela i Fernando Torresa, którzy udali się na zgrupowania reprezentacji narodowych z drobnymi urazami. Dziś wiemy, że obaj wraz z Johnsonem i Kuytem będą dostępni w sobotę. Niestety, będziemy musieli poradzić sobie bez Stevena Gerrarda. Nie pomogą żale i pretensje do Fabio Capello (choć są one racjonalne), żalu nie osłodzi 500 tysięcy funtów odszkodowania – nasz kapitan kilka następnych spotkań obejrzy z trybun.
Jak wobec tego wyglądać będzie jedenastka desygnowana przez Roya Hodgsona? Opcji jest kilka. Anglik może zaplanować grę typowym ustawieniem 4-4-2 z Torresem i Kuytem z przodu, co jednak wymagałoby dopisania do składu Liverpoolu Christiana Poulsena, zarzekającego się ostatnio, iż wciąż nie zademonstrował kibicom pełni swoich umiejętności. Alternatywnie, na pozycji drugiego napastnika zagrać może David Ngog, co niewątpliwie byłoby ciekawym posunięciem. Należy również pamiętać o banicji Lucasa, który w spotkaniu na Britannia Stadium ujrzał czerwoną kartkę. W nieobecności Brazylijczyka, swoją szansę widział Jay Spearing, jednak dotarła dziś do nas wiadomość o skręconej na treningu kostce. Nie da się ukryć, że menedżer Czerwonych nie będzie miał raczej możliwości z eksperymentowaniem w przypadku Raula Meirelesa i najprawdopodobniej Portugalczyk pokaże się nam na swojej nominalnej pozycji.
Wieści z Upton Park
Również rywali z Londynu dopadł kryzys, którego nie mogą przezwyciężyć. Piłkarze Avrama Granta po 13 kolejkach mogą pochwalić się (choć nie jest to może właściwe określenie) dziewięcioma punktami, dzięki którym od dłuższego czasu okupują ostatnią pozycję w tabeli. Po raz ostatni 3 oczka zdobyli osiem kolejek temu i było to ich jedyne zwycięstwo w tegorocznych rozgrywkach. Nie sugerujmy się jednak tabelą PL, bowiem Młoty pokonały nie byle kogo – Tottenham, ten sam który potem rozgromił Inter Rafaela Beniteza.
W porównaniu do Melwood, gabinet zabiegowy West Hamu niemal świeci pustkami. Avram Grant będzie musiał co prawda radzić sobie bez Thomasa Hitzlspergera, Manuela da Costa, Valona Behrami, i Jacka Collisona, jednak nie są to kluczowe postaci w jego drużynie. Dostępny natomiast będzie Julien Faubert, który odbywał karę trzymeczowego zawieszenia, po obejrzeniu czerwonej kartki.
Czego się spodziewać?
To pytanie zadają sobie kibice obu zespołów. Fani z Londynu liczą na powolne zbieranie punktów, które zapewnią utrzymanie się w Premier League, takie są bowiem realne możliwości ich ulubieńców. My natomiast mamy nadzieję na zobaczenie dawnego Liverpoolu, zwłaszcza w potyczce z potencjalnie o klasę niższym rywalem. Czy jest tak w rzeczywistości? Tegoroczne rozgrywki dobitnie pokazują, że każdy może wygrać z każdym. Wystarczy wrócić do ostatniej kolejki i blamażu Chelsea na Stamford Bridge czy porażki Arsenalu na Emirates Stadium.
Arbitrem głównym jutrzejszego spotkania będzie Lee Probert. W tym sezonie 37-latek nie zapisał się szczególnie w pamięci fanów The Reds, a ostatnim sędziowanym przez niego meczem Liverpoolu była potyczka z West Bromem na Anfield.
O ile Liverpool nie może pochwalić się dobrymi wynikami na wyjazdach, nastroje przed spotkaniami na Anfield są lepsze. Stadion The Reds nie jest może twierdzą nie do zdobycia, jednak magia The Kop potrafi dodać naszym skrzydeł. Ostatnie spotkanie z Młotami rozgrywane w Merseyside zakończyło się wynikiem 3-0, a do bramki trafiali Benayoun, Ngog i Green (gol samobójczy). Jak będzie jutro? Pozornie zdziesiątkowany środek pomocy, kontuzje obrońców i ciągła absencja Joe Cole’a nie zapowiada spaceru, przypomnijmy sobie jednak jak kończyły się podobne (pod względem braków kadrowych) mecze w zeszłym sezonie. Jeśli udało się wówczas pokonać m.in. Tottenham, dlaczego ma nie udać się z West Hamem? Miejmy nadzieję, że Czerwoni powrócą na właściwy tor i dadzą swoim kibicom powody do radości. Początek spotkania o 18.30.
Komentarze (0)