Głowa do góry, Fernando
Niektórzy mogli unosić swoje brwi, patrząc z niedowierzaniem na słabe wykończenie kilku akcji w meczu ze Spurs przez Fernando Torresa. Sam Hiszpan wyglądał na przybitego i sfrustrowanego, co jest zrozumiałe, jeśli spojrzymy na sytuację Liverpoolu.
Jednak moja wiadomość dla jednego z najlepszych ofensywnych graczy wszech czasów na Anfield jest prosta: - Zapomnij o tym Fernando i nie bądź taki krytyczny w stosunku do siebie.
Jego współczynnik strzelonych bramek odkąd dołączył do Liverpoolu jest niesamowity. To, a także jego przywiązanie do klubu oraz dążenie do zwycięstw uczyniło go idolem the Kop, podobnie jak wcześniej Rogera Hunta, Kevina Keegana, Iana Rusha, czy Robbiego Fowlera.
Wszyscy napastnicy czasem zawodzą - nawet tacy bezlitośni jak Fernando w formie. Jednak chciałbym mu powiedzieć, żeby nie zadręczał się każdą zmarnowaną okazją.
Jak dla mnie, może pudłować 10 sytuacji z rzędu, ale jeśli wykorzysta jedną, która zrobi różnicę, to będzie fantastycznie.
W tym momencie poradziłbym mu, by trzymał głowę wysoko i kontynuował swoją pracę, ponieważ w końcu zobaczymy jego klasę i te sytuacje, które teraz marnuje, wkrótce będzie wykorzystywał z zamkniętymi oczami.
Oczywiście będzie chciał wyrzucić z siebie frustrację w najbliższym meczu z Aston Villą.
To będzie emocjonujący powrót dla Gerarda Houlliera, który zasługuje - i na pewno je dostanie - na wspaniałe przywitanie the Kop, za wszystko co zrobił dla Liverpoolu.
Może i zagramy w poniedziałek bez Stevena Gerrarda i Jamiego Carraghera, ale wciąż oczekuję, że wygramy to spotkanie.
Jeżeli wykreujemy sobie wystarczająco dużo sytuacji, tak jak ze Spurs, to jestem pewny, że 3 punkty zostaną na Anfield.
Jestem bardzo szczęśliwy widząc Gerarda Houlliera powracającego do Liverpoolu z uśmiechem na twarzy, ale będę jeszcze szczęśliwszy widząc uśmiech na twarzy Fernando Torresa po spotkaniu.
Tommy Smith
Komentarze (0)