Król gotów do powrotu
Dni Roya Hodgsona na Anfield wydają się być policzone. W najbliższym czasie na stanowisku menedżera ma zastąpić go legenda klubu, ulubieniec kibiców Kenny Dalglish.
Pomimo sobotniego zwycięstwa z Boltonem, nieumiejętność ustabilizowania występów zespołu oraz załamanie relacji Hodgsona z kibicami przekonały Fenway Sports Group by przyspieszyć początkowy plan zakładający przyjrzenie się jego pozycji w klubie latem.
Nawet po zdecydowaniu, że muszą szybko zareagować i znaleźć zastępcę 63-latka, John W Henry i Tom Werner mieli nadzieję, że pierwszy menedżer jakiego zatrudnią będzie nabytkiem na lata. Uważa się, że władze klubu przyjrzały się już kilku kandydatom, wśród których są Andre Villas Boas z Porto i Didier Deschamps z Marsylii.
Trudności i koszta związane ze znalezieniem długoterminowego następcy Hodgsona zmusiły jednak FSG do zmiany strategii. Spółka chce teraz wprowadzić tymczasowego menedżera, a w czerwcu zatrudnić preferowanego kandydata.
Fani Liverpoolu śpiewając „Hodgson for England” i skandując nazwisko Szkota jasno zasugerowali, że wierzą, iż to Dalglishowi powinno się powierzyć posadę przynajmniej tymczasowo. Anfield doświadczyło wczoraj najniższej frekwencji od 2004 roku. Mecz oglądało jedynie 35,400 ludzi. Statystyka ta mówi sama za siebie.
Dalglish miał nadzieję na dostanie pracy menedżera po letnim zwolnieniu Rafaela Beniteza. Ponformował ówczesny zarząd o gotowości do przejęcia sterów zespołu do momentu znalezienia nowych właścicieli.
Wygląda na to, że Dalglish jest teraz gotów do tymczasowego przejęcia znajdującej się pośrodku tabeli drużyny. Gdyby FSG zdecydowało się na zatrudnienie tymczasowego menedżera innego niż Szkot, właściciele ryzykują rozgniewanie i tak mocno zaniepokojonych już fanów.
Hodgson nadal ma zamiar walczyć o swoje stanowisko i stwierdził wczoraj, że otrzymał wsparcie od Henry’ego i Wernera. Jego uwagi były jednak niemożliwe do potwierdzenia.
- Tak myślę. Rozmawiałem z właścicielami przed meczem. Dobrze życzyli mi przed spotkaniem i rozumieli frustrację, którą czułem po porażce z Wolverhamptonem – powiedział menedżer Liverpoolu zapytany, czy wciąż posiada wsparcie władz klubu.
- Nie wiem, czy musieliśmy wygrać ten mecz, ale na pewno musieliśmy dobrze zagrać. Wiem o wszystkich negatywnych emocjach, ale nie oddziałują one na mnie. Gdybyśmy wygrali w środę dzisiaj byłbym pytany o Ligę Mistrzów. Ponieważ to nie nastąpiło pyta się mnie o negatywne emocje.
63-letni menedżer był o wiele bardziej nieugięty jeśli chodzi o jego relacje z graczami. Uważa się, że FSG jest zaniepokojone, że Hodgson nie potrafił wycisnąć więcej z zawodników takich jak Fernando Torres i Steven Gerrard.
- Wiem kiedy zawodnicy są z klubem i swoim menedżerem – powiedział.
- Wiem też, kiedy nie są. Każdy, kto na poważnie sugeruje po zobaczeniu naszej gry w ostatnich sześciu miesiącach, że w tej kwestii są jakieś problemy jest nieszczery. Jestem zadowolony, że zespół zaliczył występ, którego chcą piłkarze, ja i fani.
Rory Smith
Komentarze (0)