MU i LFC urozmaicą rozgrywki
Pomimo innych zmartwień, z którymi zarówno MU, jak i LFC muszą się borykać, można przypuszczać, że niedzielna potyczka na Old Trafford doda kolorytu rozgrywkom FA Cup.
Jeżeli miałbym wybrać spotkanie, które ma największe szanse na urozmaicenie FA Cup, bez cienia wątpliwości wybrałbym pojedynek dwóch odwiecznych rywali - Manchesteru United i Liverpoolu. W trakcie spotkań tych zespołów można być praktycznie pewnym, że obie ekipy będą walczyć o korzystny rezultat aż do końcowego gwizdka i że każdy uczestnik tego spektaklu da z siebie wszystko.
Pomimo tego, że dla żadnej z tych drużyn FA Cup nie jest priorytetem w tym sezonie, to oba zespoły wiedzą, że nie mogą sobie pozwolić na porażkę w tak prestiżowym meczu. Dla Sir Alexa Fergusona pokonanie LFC jest absolutnym priorytetem. Widać to było w ostatnim spotkaniu we wrześniu, gdy na Old Trafford po bardzo zaciętym meczu, MU pokonał The Reds 3 - 2 ( hat-trick Berbatova i dwie bramki Gerrarda ). Jednak wcześniej na Anfield górą byli podopieczni wówczas Rafy Beniteza, którzy wbili swoim rywalom dwa gole i jednocześnie zachowali czyste konto.
Od czasu przejęcia sterów w klubie z Merseyside przez Roya Hodgsona, Liverpool prezentuje się bardzo źle, grając na poziomie angielskiego średniaka, podczas gdy zawodnicy Fergusona po cichu zbliżają się do 19. tytułu mistrza Anglii, dzięki któremu pobiją wyczyn LFC ( jak dotąd oba kluby mogą się pochwalić 18. mistrzostwami ). Podczas gdy MU swobodnie zakwalifikowali się do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, The Reds zdołali jedynie wyjść z grupy w Lidze Europy, w której Hodgson odniósł spory sukces w tamtym sezonie wraz z prowadzonym przez siebie Fulham FC.
Jeśli Liverpoolowi nie uda się uzyskać dobrego rezultatu w niedzielę, to będzie to oznaczać, że stracą już jakiekolwiek szanse na uratowanie tego sezonu. W każdym pojedynku pomiędzy oboma drużynami od lat 80. zwycięzca zdobywał trofeum.
Dużym sukcesem Liverpoolu było pokonanie Manchesteru na Anfield w 2006 roku w piątej rundzie właśnie w rozgrywkach FA Cup. Wtedy w pierwszej połowie wynik meczu ustalił Peter Crouch. W tamtym sezonie, Manchester został wicemistrzem Anglii, a The Reds stanęli na najniższym stopniu podium.
Jeśli dodamy do tego fakt, iż było to pierwsze zwycięstwo Liverpoolu nad Manchesterem w FA Cup u siebie od 1898, kiedy Newton Heath( stara nazwa MU ) przegrali na Anfield 2 - 1, to tym lepiej pokazuje to wagę tamtej wiktorii.
Całe pokolenia kibiców obu drużyn nienawidziły przeciwników, co zresztą często zdarzało im się demonstrować podczas meczów. Kiedy w 1996 roku gracze MU weszli na specjalną platformę na Wembley aby odebrać trofeum za zdobycie mistrzostwa Anglii ( po bramce Cantony w końcówce spotkania ), fani The Reds nie kryli swojej niechęci wobec francuskiego snajpera i Alexa Fergusona.
Dla odmiany, w 1985 roku półfinał FA Cup przyniósł dwa fascynujące pojedynki. W pierwszym spotkaniu w Liverpoolu, The Reds zdołali dwukrotnie doprowadzić do wyrównania, za drugim razem w doliczonym czasie gry tej sztuki dokonał Paul Walsh. W rewanżu, samobójczą bramkę strzelił Paul McGrath, co dawało awans Liverpoolowi. Jednak dzięki bramkom Marka Hughesa i Bryana Robsona to zawodnicy Manchesteru mogli cieszyć się z awansu do finału.
Manchester wygrał te rozgrywki w sezonie 1998-1999 po wyeliminowaniu Liverpoolu w czwartej rundzie. The Reds za to triumfowali w 2006 roku, kiedy to im udało się pokonać odwiecznego rywala. Mimo faktu, iż dla Fergusona FA Cup nie ma takiego znaczenia jak 19. mistrzostwo Anglii czy sukces w Champions League, to z pewnością pamięta on, jak zdobycie tego trofeum w 1990 roku pomogło mu w pozostaniu na stanowisku szkoleniowca MU.
Nie zadziałało to jednak w ten sam sposób w przypadku Tommyego Dochertyego, kiedy zespół prowadzony przez niego w 1977 roku zdołał pokonać Liverpool w finale rozgrywek i tym samym pogorszył nastroje podopiecznym Boba Paislyego, którym wtedy udało się wygrać rozgrywki ligowe. United, skazywani na porażkę, wyszli na prowadzenie za sprawą Stuarta Pearsona, któremu zaskoczył stojącego w bramce LFC Raya Clemencea. Liverpool wprawdzie wyrównał po pięknym strzale z półwoleja Jimmyego Casea, najlepszego gracza The Reds w tamtym pojedynku, jednak trofeum pojechało do Manchesteru dzięki bramce Lou Macariego, po którego strzale piłka otarła się o Jimmyego Greenhofa i zmyliła bramkarza LFC. Docherty został jednak zwolniony po dwóch miesiącach, ponieważ wykryto, że miał romans z żoną fizjoterapeuty klubowego.
Pomimo wielu emocji związanych z tym pojedynkiem, na pewno nie można powiedzieć, że mają one cokolwiek wspólnego z miłością.
David Lacey
Komentarze (0)