Zwycięstwo pod znakiem zapytania
Do oglądania meczów derbowych nie potrzeba zachęty. Nigdy nie było ona konieczna i mam nadzieję, że nie będzie. Jednak powrót Kenny'ego Dalglisha z pewnością doda smaczku jutrzejszemu spotkaniu.
Będzie to znakomita okazja dla kibiców.
Pomimo oczekiwania i całego zamieszania, jest jeden bolesny fakt. Piłka w Merseyside znajduje się na najniższym poziomie od wielu lat.
The Reds mają za sobą najgorszy start sezonu od ponad pół wieku. Również Everton zmaga się ze słabymi rezultatami, mając na koncie tyle samo punktów co my.
Oczywiście nie zdarzyło się gdy grałem ja, Dalglish czy kiedy obejmował on posadę po Joe Faganie.
Oznacza to, że jutrzejsza gra, pełna emocji, może nie być ładna. Prawdopodobnie zobaczymy fizyczną walkę, w której zabraknie jakości. Na szczęście nikt w Merseyside nie przejmuje się tym. W dniu derbów w mieście najważniejsze jest osiągnięcie korzystnego rezultatu, więc nie trzeba potem przez tydzień się ukrywać!
Ze względu na Dalglisha, jego powrót i fanów, wolałbym bardziej niż zazwyczaj, aby wszystko potoczyło się po myśli Liverpoolu. Teraz jednak muszę przyznać, że stoi przy tym wielki znak zapytania.
Nowy szkoleniowiec podniósł poziom, ale skład wciąż ma wiele wad i słabości.
Defensywa powinna być skuteczniejsza, a w środku pola potrzeba więcej waleczności.
Jeśli zawodnicy sprostają wyzwaniu i wykorzystają okazję, dobrą wiadomością będzie Fernando Torres, który wydaje się powracać do formy.
Mam po prostu nadzieję, że koledzy stworzą mu szanse podobnie, jak uczynili to w środku tygodnia.
Jeśli tak się stanie, Torres zdaje się być w stanie je wykończyć. Mam nadzieję, że specjalny dzień na Anfield przekształci się w pamiętny.
Tommy Smith
Komentarze (0)