Kenny wniesie nową mentalność
Kenny Dalglish ujawnił, że chce zaszczepić mentalność Boot Roomu w obecnej drużynie, którą prowadzi od tygodnia. 59-letni Szkot poprowadzi zespół the Reds po raz pierwszy na Anfield od czasu, kiedy ponownie przejął funkcję menedżera.
Poprzedni pobyt Dalglisha w Liverpoolu jako szefa zespołu przyniósł nam trzy mistrzostwa oraz dwa Puchary Anglii. Jak sam przyznaje, kluczowym czynnikiem w sukcesach było wsparcie i jedność w szatni.
Prawie 20 lat po tym, jak Dalglish zrezygnował z funkcji menedżera klubu, ponownie możemy oglądać Szkota w Liverpoolu. Ma on głęboką nadzieję, że odtworzy podobny stan rzeczy, który okazał się zwycięski w złotych latach 70 i 80.
- Boot Room to nie były cztery kąty, gdzie chodziło się napić z trenerem przeciwnika - powiedział Dalglish.
- Bez względu na to gdzie jesteś, wszystkie zespoły powinny być traktowane tak samo. Boot Room był miejscem, gdzie o wszystkim dyskutowaliśmy. Każdy temat związany z LFC był omawiany właśnie tam.
- Zdecydowanie mogę powiedzieć, że zostałem w ten sposób wychowany i nie chcę wcale tego zmieniać. Zawsze liczę się z innymi ludźmi ze sztabu, a przecież wiele osób ma różne zadania i obowiązki. Staramy się wykonywać naszą pracę w zgodzie ze wszystkim.
- Boot Room jednoczył wszystkich. Nie wiem, czy były tutaj jakieś podziały do tej pory. Mogę zapewnić, że na pewno tak nie będzie, dopóki tutaj jestem.
Dalglish już na wczesnym etapie wzmocnił swój sztab szkoleniowy, ponieważ w klubie został zatrudniony trener Steve Clark, który będzie pracował z pierwszym zespołem w Melwood.
- Posiada świetne CV i pracował w kilku wielkich klubach, które miały w swoich szeregach czołowych piłkarzy - powiedział Dalglish. - To człowiek zakochany w futbolu i znakomicie czuje się w roli trenera. Nie jestem pewien, czy naprawdę chce zostać kiedyś menedżerem, więc to dla nas idealna sytuacja.
- Jeśli każdy będzie będzie miał zaufanie i szacunek do tego, co robi oraz spokój, wtedy wszystko będzie w porządku.
W niedzielę czeka nas naprawdę niesamowite wydarzenie, gdyż pierwszym przeciwnikiem Dalglisha podczas powrotu na Anfield będzie drużyna Evertonu.
The Blues regularnie walczyli z the Reds o puchary podczas pierwszej kadencji Dalglisha w Liverpoolu. Everton był również ostatnim zespołem, z którym mierzył się Liverpool pod wodzą Dalglisha, zanim ten zrezygnował z funkcji. Mecz, na którym Szkot zakończył swoją pracę na Anfield był dramatycznym pojedynkiem w Pucharze Anglii na Goodison Park.
Howard Kendall był wtedy menedżerem Evertonu i jeszcze przed derbami Merseyside w niedzielę miał okazję porozmawiać z Dalglishem. Pomimo tego, nowy menedżer Liverpoolu pragnie, aby relacje między dwoma zespołami zawierały się w granicach zdrowej rywalizacji.
- Dzwonił do mnie Howard Kendall i powiedział, że dostaniemy lanie - żartował Dalglish.
- Mamy dobre relacje. Przykład dobrych stosunków szedł od samej góry i każdy sobie ufał.
- Za czasów Boot Roomu wszyscy trenerzy Evertonu przychodzili, żeby się napić. Natomiast jeśli chodzi o zawodników, to zawsze był szacunek i tak samo jest teraz.
- Podczas gry na boisku, przez 90 minut grają o zwycięstwo dla swojej drużyny i tak samo jest na ławce trenerskiej. Potem po prostu jedziemy do własnych domów i zapominamy o tym.
- Należy się uznanie dla kibiców obu drużyn za to, że potrafią razem iść na mecz, zabrać przyjaciół, rodzinę, gdzie jeden jest Czerwony, a drugi Niebieski.
- Niestety w ostatnich latach nie widać tego tak bardzo, jak kiedyś. Myślę, że te derby nadal mają wymiar koleżeński i należy się tutaj uznanie dla kibiców za to, że potrafią żyć w zgodzie.
Niektórzy sugerują, że niedzielne derby Merseyside będą najważniejsze od momentu pierwszej kadencji Dalglisha w Liverpoolu. Z drugiej strony, obie ekipy mają w tym sezonie kiepską formę. Zdaniem menedżera, nie należy patrzeć w ten sposób.
- Pozycja w tabeli nie jest wyznacznikiem, czy mecz będzie ważny.
- Mecz ma zawsze kluczowy wymiar. Tak naprawdę będą to kolejne derby, w których każda drużyna będzie chciała wyjść górą. Tym razem nie będzie różnicy.
Komentarze (0)