Okiem Scousera - część XXII
Zapraszamy Państwa do lektury kolejnej części Naszej kolumny. Dziś skupimy się nad stylem gry, jaki chce wprowadzić Kenny Dalglish oraz zainteresujemy się nadchodzącym, zaległym spotkaniem z Fulham, które może zapoczątkować marsz Liverpoolu w górę tabeli.
Pass and Move
Porażka z Manchesterem United i Blackpool na wyjazdach, remis u siebie z Evertonem i wygrana z Wolverhampton. Mało imponujące osiągnięcie jak na Liverpool. Jednak w obecnych okolicznościach kibice nie mogą być bardziej pozytywni odnośnie przyszłości. Moc Króla Kenny’ego już mocno odmieniła Anfield. Od wielu miesięcy klub nie był tak zjednoczony i skupiony na przyszłości. Jedno jest pewno: On ciągle TO ma!
Sentymentalny powrót Szkota na ławkę trenerską Liverpoolu miał przede wszystkim odnowić wiarę w siebie zawodników i zapewnić świeżość zespołowi zwłaszcza w strefie psychologicznej. Chociaż minęło niewiele czasu widać jak na dłoni, że to się udało. Fernando Torres w tym sezonie jeszcze tak dobrze nie grał jak w ostatnich spotkaniach. Każdy zawodnik ma równe szanse występu, stąd występy Kelly’ego, Poulsena, Jovanovica czy Shelveya. Skład jest jednością! Jednak nikt nie wątpił w to, że Kenny z tym się upora jak nikt inny. Wątpliwości były czy po wieloletniej przerwie jego warsztat ciągle jest aktualny.
Mimo tylko kilku spotkań można śmiało stwierdzić, że stary wyga pokazał wszystkim o co chodzi w piłce. Gramy zdecydowanie lepiej niż pod wodzą Roya i jest to styl znacznie bardziej pasujący filozofii Liverpoolu. Dokładne podania, dużo ruchu, gra głównie po ziemi i mądre przerzuty. Jak to możliwe, że gramy nareszcie porządnie w piłkę, kiedy przez ostatnie miesiące wręcz się kompromitowaliśmy? Gdzie są teraz ci znawcy futbolu, którzy po zwolnieniu Roya Hodgsona narzekali, że nie dostał czasu i wsparcia? Tajemnica tkwi w rozumieniu tego klubu, jego kibiców i ambicji. Kenny Dalglish wręcz to kreował, Roy Hodgson zawsze był tylko obok tego.
Dalglish przyszedł do klubu z wielką energią i robi dużo więcej niż od niego oczekiwano. Akademia nie mogła wymarzyć sobie lepszego trenera, gdyż nikt nie jest tak zainteresowany ich rozwojem jak Kenny. Włączenie na stałe Kelly’ego do pierwszego zestawienia, kolejne szanse Shelveya, obiecane dla Pacheco i Wilsona, zaproszenie Suso i Coady’ego do treningów z pierwszą drużyną i zabranie ich na mecz z Wolves- to wszystko udowadnia dużą wiarę w naszą młodzież. Wychodząc z założenia, że liczą się umiejętności, a nie metryka zawodnika klub z pewnością skorzysta w przyszłości przy ściąganiu utalentowanych juniorów.
Teraz kolejna misja przed Królem. Widocznie klub intensywnie pracuje nad wzmocnieniami jeszcze tej zimy, widocznie wierząc, że nic jeszcze nie jest stracone. Duży transfer może okazać się bardzo pozytywnym bodźcem dla całego zespołu. Ponadto powinien odzyskać nieco blasku dla cierpiącej katusze obecnie reputacji Liverpoolu i pokazać światu, że to wciąż bardzo atrakcyjne miejsce dla najlepszych graczy. Co ważne chęć wzmocnień nie jest argumentowana słabościami składu. Wręcz przeciwnie. Kenny jasno wyraża zadowolenie z kadry, bo nic tak nie podkopuje morale zespołu niż krytyka zawodników przez ich własnego trenera.
Największą zasługą Dalglisha obecnie jest zjednoczenie wszystkich związanych z klubem. Wszyscy dążą obecnie w jednym, jasno określonym kierunku i takiej zgody oraz porozumienie na każdym szczeblu nie widziano od bardzo dawna w czerwonej części miasta. Nawet krytykowany przez Hodgsona Rafael Benitez zebrał podziękowania za wkład w rozwój akademii. Najwyższa pora, żeby przestać besztać dobre imię Hiszpana, który mimo porażki swojego projektu, który zakładał wygranie Premier League, włożył wiele serca i wykonał wiele dobrego dla Liverpoolu. Stał się częścią historii klubu i kibice dobrze to wiedzą, nawet jak z nim nie sympatyzują.
Mecz z Wilkami to dopiero pierwsze zwycięstwo Kenny’ego, ale jakie piękne! Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że wysoka wygrana została osiągnięta na obcym terenie, co było niemal nieosiągalne dla Liverpoolu wcześniej w tym sezonie. Nareszcie można było czuć dumę z naszych zawodników i oglądać styl gry przyjemny dla oka. Bramki, które zdobyliśmy nie były przypadkowe, a drugie trafienie Torresa było efektem aż 30 podań naszych graczy! Przy zachowaniu obecnego kursu i kontynuowaniu poprawy w odpowiedni jak do tej pory sposób, nie można już więcej obawiać się kolejnego spotkania. W końcu z niecierpliwością i optymizmem można wyczekiwać kolejnego rywala, gdyż ten zespół się odrodził!
Iść za ciosem
Przed nami zaległe spotkanie z Fulham na Anfield Road. Roy Hodgson nie zdążył zagrać ze swoim byłym klubem. Pech chciał, że silne opady śniegu zablokowały sentymentalny występ dla Hodgsona a teraz może jedynie oglądać ten pojedynek jako kibic przed telewizorem. Ciekawe komu będzie kibicował? Teraz to Kenny Dalglish dowodzi i jego misją jest powrót na zwycięski szlak. Czy to stanie się już teraz? Czy zaledwie w kilkanaście dni Szkot odmieni na tyle Liverpool, że powróci na dobre na odpowiednie tory? Wiele odpowiedzi poznamy już w środę.
Teoretycznie pojedynek z drużyną Marka Hughesa nie powinien budzić wielkich emocji. Spotkanie przełożone na środek tygodnia. Roya Hodgsona już nie ma. Jego wcześniejszego współpracownika Mike’a Kelly’ego również. Nawet ściągnięty stamtąd Paul Konchesky nie znajduje miejsca w zespole. Jednak ze względu na ilość zmian i ogólny optymizm wokół Liverpoolu nie sposób obojętnie czekać na kolejne spotkanie. Progres w ostatnich meczach był widoczny i nie może być przypadkowy. Wydaje się, że Dalglish od dawna wiedział co zmienić i poprawić, więc wyczekiwał tylko na swoją szansę. Razem ze Stevem Clarkiem przywrócili futbol. Teraz najtrudniejsze zadanie: nauczyć ten zespół konsekwencji.
Liverpool wielokrotnie już odnosił wygrane, które miały być punktem zwrotnym. Po pewnym czasie nawet najwięksi optymiści tracili rezon, kiedy za n-tym razem Liverpool nie potrafił wygrywać choćby kilku spotkań z rzędu. Teraz niczego innego nie potrzebujemy, gdyż okropna liczba dziesięciu porażek już tkwi na naszym koncie. Wielka szkoda, ponieważ gdybyśmy przynajmniej połowę z nich chociaż zremisowali to ciągle realnie rozmawialibyśmy o TOP4. Niestety całkowite zniszczenie poziomu naszej gry obronnej doprowadziło do wielu fatalnych bramek. Jeśli uda się przywrócić wysoki standard defensywy ryzyko kolejnej porażki diametralnie spadnie. Po części w meczu z Wolves widoczna była poprawa, chociaż ciągle brakuje Carraghera, Glen Johnson gra po przeciwnej stronie a Martin Kelly ma znikome doświadczenie. Jednak Kenny postawił na właśnie taką czwórkę obrońców i pozwala im się zgrywać bez zmian co spotkanie. To może zaprocentować i kolejne czyste konto z Fulham może tylko pomóc.
Jeżeli już defensywę naprawimy, możemy zająć się zdobywaniem bramek. Jeśli ponownie postawimy wysoko pressing i zagramy przede wszystkim po ziemi to Fulham może mieć naprawdę zły dzień. Meireles i Torres, którzy byli wybitni w ostatniej kolejce teraz zostaną wzmocnieni powrotem Gerrarda. Zapewne zajmie on miejsce Poulsena w podstawowej jedenastce. Nie ciężko zgadywać, że odnowienie współpracy na linii Gerrard-Torres będzie w następnych tygodniach jednym z priorytetów Kenny’ego. W końcu ten szalony duet o mały włos nie wygrał nam już ligi kilka sezonów wcześniej. Można uznać, że to pierwszy mecz Dalglisha, kiedy będzie miał wszystkie strzelby dostępne. Mecz z United miał miejsce kilkanaście godzin po zatrudnieniu i o wprowadzeniu zmian w taktyce ciężko było wtedy mówić.
Marsz w górę tabeli czas zacząć. Myślę, że obecnie o strachu nie ma mowy. Piłkarze wydają się być teraz bardziej zadowoleni z metod i pomysłów trenera. Liverpool musi grać piłką. Drogą, którą kreowali poprzedni wielcy trenerzy i piłkarze, polegała na kolektywnej grze pełnej podań i ruchu. Tak samo istotne jest wyjście do podania jak tylko jego zasygnalizowanie. Nie liczy się tylko zawodnik posiadający aktualnie piłkę i jego najbliższy partner. Ruch pozostałych zawodników bez piłki to podstawa gry na najwyższym poziomie. Każdy musi być aktywny w całym spotkaniu, bo nie można wiecznie polegać na kilku zawodnikach. Potrzeba nam występu jeszcze lepszego niż z Wilkami. Grając u siebie to my powinniśmy dominować całkowicie nad rywalem takim jak Fulham. Oczywiście należy zachować szacunek dla rywala, w końcu to finalista Ligi Europy. Jednak naszym celem musi być wygrana. Im lepszy styl tym morale mocniej podskoczy. Brak trzech punktów w środę jest nieakceptowany! Nie może być, bo my to Liverpool!
Komentarze (0)