Rezerwy wygrywają trofeum
Tom Ince piękną bramką zapewnił rezerwom Liverpoolu zwycięstwo w Lancashire Senior Cup. Podczas wtorkowego meczu podopieczni Johna McMahona pokonali Prescot Cables 2-1. Młody piłkarz wpadł w pole karne z prawego skrzydła i strzelił po długim słupku, a wcześniej rzut karny na gola zamienił Gerardo Bruna.
To były najbardziej przyjemne akcenty w tym meczu, w którym nie brakowało sytuacji strzeleckich. Rezerwy pokazały dojrzałą grę po szybko straconej bramce. Drużyna składała się głównie z młodych chłopaków a najstarszymi byli kapitan John Flanagan i właśnie Ince.
W poprzednim meczu the Reds mogli skorzystać z usług Joe Cole’a i Danny’ego Wilsona. W wyjściowym składzie znalazł się nowy nabytek z Blackburn, Janson Banton, który od początku był bardzo ruchliwy.
Jednak po ośmiu minutach, prowadzenie objęli rywale. Jeden z zawodników Prescot Cables zdecydował się na strzał z 25 jardów i piłka zatrzepotała w siatce, po tym, jak nie poradził sobie z nią Australijski bramkarz, Dean Bouzanis.
Liverpool nie przejął się stratą gola i w ciągu trzech minut doprowadził do wyrównania. Na prawym skrzydle szarżował Ince, który wpadł w pole karne i został powalony przez Marka Callanda. Sędzia nie miał wątpliwości i bez chwili zastanowienia podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił Bruna.
Zdobyty gol podziałał bardzo pobudzająco na młodą drużynę i zaledwie minutę później, Ince podwoił prowadzenie gospodarzy. 19-latek opanował piłkę po podaniu Flanagana i umieścił ją w bramce strzałem po długim słupku.
Gol spotkał się z uśmiechami Daniego Pacheco, który obserwował mecz swoich kolegów razem z kierownikiem Akademii, Frankiem McParlandem.
Czerwoni w drugiej połowie kontynuowali dobrą grę i przewaga powinna zostać powiększona w 57. minucie, kiedy bliski strzelenia gola był Banton. Wspaniałą interwencją popisał się bramkarz rywali, Michael Langley.
Kilka minut później dobrą wymianą piłek popisali się Nikola Sarić z Bruną, ale akcja nie przyniosła dobrego wykończenia. W ekipie gości na boisku pojawił się Jake Ellis i po chwili mógł wpisać się na listę strzelców, gdyby poprzeczka była ustawiona kilka centymetrów wyżej.
Do piłki doskoczył jeszcze Freddie Potter, ale Bouzanis nie dał się pokonać. Jeszcze przed końcem meczu, Bruna dwukrotnie uderzał na bramkę po rzutach wolnych, ale w obu sytuacjach piłka nie wpadła do bramki. Przed świetną szansą na sekundy do końca meczu stanął Ince, ale jego strzał po ograniu rywala minął słupek o kilka centymetrów.
Man of the Mach: John Flanagan
Liverpool: Bouzanis, Flanagan, Cooper, Roberts, Sokolik, Regan, Ince, Kohlert (Walsh 68), Saric, Bruna, Banton. Unused subs: Chamberlain, Aylmer.
Komentarze (0)