Dalglish o dzisiejszym meczu
Kenny Dalglish pochwalił wysiłki swoich piłkarzy, którzy pokonali dziś 1-0 Spartę Praga. Szkocki menedżer przyznał, że prowadzenie Liverpoolu w meczu europejskich rozgrywek na Anfield po raz pierwszy było dla niego czymś specjalnym.
Późny strzał głową Dirka Kuyta pozwolił przełamać twardy opór czeskiej drużyny, a szkoleniowiec pochwalił piłkarzy za to, że nie poddali się i ostatecznie zdołali wywalczyć sobie awans do następnej fazy Ligi Europy.
- To fantastyczny klub. Byłem szczęściarzem, mogąc tutaj powrócić, pomimo nieszczęśliwych okoliczności.
- Jestem tutaj, ponieważ wcześniej piłkarze i Roy (Hodgson) wykonali dobrą robotę. Bycie menedżerem to wielki honor, ale większym jest prowadzenie zespołu w europejskim spotkaniu oraz zwycięstwo w nim.
- To był trudny mecz. Wiedzieliśmy, że rywale grają siłowo i będą starali się nadrobić w ten sposób ewentualny brak kondycji meczowej - mówił Dalglish.
- Myślę, że chłopcy zasłużyli na pochwałę. Walczyli o korzystny rezultat z determinacją i poświęceniem. Byli chlubą dla klubu, a na koniec zostało to nagrodzone bramką. Jesteśmy zadowoleni z awansu, jednak nasze oczekiwania były większe.
- Rywale sprawili, że zadanie było bardzo trudne. W pierwszej połowie miało miejsce kilka groźnych sytuacji, a w drugiej części meczu po strzale głową, piłka przeleciała tuż obok bramki.
- Cały dwumecz był trudny, ale moim zdaniem zasłużyliśmy za zwycięstwo.
Dalglish zdecydował się na wystawienie w wyjściowej jedenastce Joe Cole'a, który nie rozegrał pełnego spotkania od 5. stycznia. Niewiele brakowało, a pomocnik zaznaczyłby swój powrót golem.
Szkoleniowiec The Reds przyznał, że nie planował dawać naszej dziesiątce aż 90 minut, jednak musiał dokonać zmian wymuszonych kontuzjami Martina Kelly'ego i Daniela Aggera.
- To była niespodzianka - żartował o sytuacji bramkowej Anglika.
- Doszło oczywiście do kilku urazów. Martin Kelly odczuwał ból, więc musiał opuścić boisko w przerwie. Potem potrzebę taką miał Daniel Agger, a następnie Soto rozciął łuk brwiowy.
- Być może Joe nie powinien przebywać na murawie tak długo, jednak nie było innego wyjścia.
Niedyspozycja Kelly'ego wiązała się z wejściem na boisko Jamiego Carraghera, który odnotował 137. występ w meczu europejskich pucharów, bijąc w ten sposób brytyjski rekord.
Zapytany o osiągnięcie Carry, Dalglish powiedział:
- To podsumowuje jego oddanie klubowi. Jest tutaj od 12 lat, więc wyjście dziś na boisko miało dla niego znaczenie.
- Nie powiedziałbym, że prawa obrona to jego ulubiona pozycja. Chcieliśmy dać mu trochę wolnego, ale pojawiły się problemy z urazami. Wprowadziliśmy go, a on wpasował się znakomicie.
- Lepiej jest mieć go po swojej stronie niż przeciwko sobie. Ma zaufanie do siebie, klubu i wszystkich piłkarzy.
Boss został również wypytany o nieobecność Glena Johnsona oraz o to, czy Steven Gerrard będzie gotowy na niedzielne spotkanie z West Hamem.
- Glena bolał Achilles, więc pominęliśmy go. To nie powinna być poważna kontuzja. Będziemy musieli go sprawdzić. Steven jest bardzo blisko, jednak nie wiemy, czy będzie gotowy na niedzielę. Ostatecznie będziemy mieli do dyspozycji Luisa Suareza.
Komentarze (0)