Steven, wracaj szybko!
Stare powiedzenie "nie wiesz, co masz, dopóki tego nie stracisz" uwidocznione było w ostatnich trzech meczach Liverpoolu. Zmagaliśmy się ze Spartą Praga w czwartek, przed tygodniem w stolicy Czech nie osiągnęliśmy nic poza bezbarwnym remisem, a kilka dni wcześniej na Anfield zatrzymało nas Wigan.
Według mnie nie ma wątpliwości, że brakowało nam Stevena Gerrarda, borykającego się z kontuzją pachwiny.
W czwartek zabrałem na Anfield mojego 12-letniego wnuka Matthew wraz z jego kolegą. Nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek widział go tak cichego!
Nie było wielu sytuacji, które mogłyby go ekscytować i chociaż nie podpiszę się pod stwierdzeniem, że Liverpool to drużyna jednego zawodnika, gdy Steven Gerrard siedzi na trybunach, nasz potencjał jest znacznie mniejszy.
Ostatecznie wykonaliśmy bez niego swoje zadanie, a zwycięstwo to było istotne.
Naprawdę wierzę, że z grającym regularnie Steviem i dostępnym Andym Carrollem mamy realne szanse na zwycięstwo w Lidze Europy lub Pucharze UEFA, jak wciąż wolę nazywać te rozgrywki.
Ciągle wydostajemy się z przepaści, w jaką wpędziło nas dwóch Teksańczyków. Robimy to powoli, ale skutecznie.
Awans do dalszych faz tego pucharu potwierdzi, że Liverpool to ponownie groźny zespół.
Jedno bramkowe zwycięstwo nad Spartą będzie szybko zapomniane, jednak w dłuższej perspektywie może okazać się ważne.
Czwartkowe spotkanie pokazało, iż nie mamy obecnie zawodnika mającego tak wielki wpływ na naszą grę jak kapitan.
Lucas to zdecydowanie nie ten sam typ gracza. Obawiam się, że Christianowi Poulsenowi brakuje klasy i jakości.
Jego podania w czwartek były bardzo rozczarowujące.
Wiadomość jest prosta.
Steven, wracaj szybko!
Tommy Smith
Komentarze (0)