Wywiad ze Stevem Clarkiem
Steve Clarke przyznaje, że defensywa Liverpoolu nie była w stanie sprostać drużynie ze wschodniego Londynu w niedzielę, ale obiecał, że zawodnicy i sztab szkoleniowy zrobią wszystko, żeby poprawić to w tym tygodniu w Melwood.
Po zachowaniu sześciu czystych kont w siedmiu meczach, obrona the Reds niezwykle dla siebie, trzykrotnie została przełamana na Upton Park, doprowadzając do rozczarowującej porażki 3-1.
Clarke przyznaje, że jest zaskoczony występem poniżej oczekiwań, ale teraz przed treningiem trener pierwszej drużyny jest absolutnie przekonany, że zespół będzie pracować bardzo ciężko, aby zapewnić, że był to jednorazowy wypadek.
Oficjalnej stronie klubu powiedział:
- Myślę, że było to mało zaskoczenie. Po pierwsze dlatego, że w ostatnich tygodniach prezentowaliśmy się solidnie. Wyglądało na to, że mamy dobry zespół, nawet na wyjazdach, które nie zawsze wychodziły nam w tym sezonie.
- Nasze podania nie były, takie, jakie powinny być i z pewnością posiadanie piłki nie było wystarczająco dobre. Pozwoliliśmy West Hamowi za bardzo wywrzeć na nas presję.
- Czapki z głów przed ich drużyną. Rozmawiałem z kilkoma ludźmi z ich ekipy po meczu i powiedzieli, że to było najlepsze spotkanie, jakie rozegrali w tym sezonie. Jestem pewny, że West Ham będzie kontynuował taki sposób gry i nie pozostanie na dole tabeli.
Clarke dodał:
- To rozczarowujące. Jeśli chcesz odnosić sukcesy, nie możesz tracić bramek na wyjeździe.
- Sposób, w jaki straciliśmy te bramki, to coś co możemy przećwiczyć na treningach. Przyjrzymy się temu w tym tygodniu. Chciałbym, żeby była to jednorazowa sytuacja i nigdy się już nie powtórzyła.
- Przysiądziemy do ciężkiej pracy na boisku, kilka rzeczy poprawimy i mam nadzieję w weekend zobaczymy rezultaty.
We wtorek Liverpool powrócił do treningów, szykując się na kolejne spotkanie z Manchesterem United na Anfield.
Clarke uważa, że dodatkowy czas w Melwood może by pozytywnym czynnikiem dla the Reds, szukających powrotu na ścieżkę zwycięstw przeciwko liderom Barcleys Premier League.
- Dobrze, że po takim rozczarowującym występie mamy cztery lub pięć dni, podczas których możemy pracować z zespołem na treningu, próbować poprawić to, co poprawy wymaga i przygotować się na weekendowy występ - powiedział.
- Razem z zawodnikami usiądziemy pod koniec tygodnia, może w czwartek rano i przeanalizujemy kilka aspektów. To będzie nasz punkt wyjścia. Skoncentrujemy się na pozytywnym ruchu i będziemy wypatrywać Manchesteru United.
Clarke odegrał w ostatnich tygodniach integralną rolę, pomagając wzmocnić luki w defensywie Liverpoolu. Pomimo porażki we wschodnim Londynie, nalega, że jego metody treningowy nie zmienią się w tym tygodniu.
- Nie zrobię niczego, co będzie różnić się od tego, co robiłem wcześniej - powiedział. Nie pracujemy indywidualnie, pracujemy z całym zespołem. Jeśli chcesz bronić się dobrze, musisz bronić się jako drużyna. Nie jest dobrze skupiać się na jednym czy dwóch zawodnikach.
- Poukładamy cały zespół. Czasami gdy traci się kilka goli, trzeba być ostrożnym, żeby zbytnio nie przeanalizować sytuacji. W poprzednim spotkaniu, kiedy straciliśmy trzy bramki, powinniśmy lepiej pilnować się w obronie, grać solidniej i bardziej zwarto. Do tego musimy wrócić.
- Więcej uwagi skupimy na całej drużynie, a nie na obronie - każdy będzie musiał się bronić.
Jedynym plusem weekendowego spotkania był występ Luisa Suareza, który swoim wspaniałym podaniem umożliwił Glenowi Johnsonowi zdobycie bramki honorowej w zatłoczonym polu karnym.
Clarke jest zachwycony tym, co zaprezentował urugwajski napastnik i jest pewny, że zobaczy jeszcze więcej.
Powiedział:
- Myślę, że zagrał naprawdę dobrze. On w ogóle jest miłą osobą. Nie do końca jeszcze rozumie język, ale wie czego chce i po co to robi.
- Ciężko pracuje na treningu każdego dnia. Zaczął już aklimatyzować się w drużynie. Jestem pewny, że okaże się fantastycznym transferem.
- Wiem z doświadczenia, że kiedy pojawia się jakiś obcokrajowiec, odnalezienie tempa gry i zrozumienie Premier League, która jest bardzo wymagająca fizycznie, zajmuje trochę więcej czasu.
- Luis szybko się uczy. Widać to w jego dotychczasowych występach. Jestem pewny, że będzie się stale rozwijał. Być może już w przyszłym sezonie zobaczymy go w najwyższej formie.
Na pytanie, czy wyczekuje duetu Suarez-Carroll, kiedy ten ostatni dojdzie do pełni formy Clarke dodaje:
- Tak, jeśli menadżer się na to zdecyduje, oczywiście mamy tu także innych zawodników.
- Byłem przekonany, że David Ngog pojawi się na boisku w weekend i wywrze duży wpływ. Myślałem, że sobie poradzi. Na pozycji napastnika wystawiliśmy Dirka Kuyt, jest więc więcej możliwości.
- Oczywiście, odkąd sprowadziliśmy ich w styczniu, wszyscy mówią o duecie Carrolla i Suareza. Przyjemnie byłoby popatrzeć na ich partnerstwo kiedyś w przyszłości.
Tymczasem innym zawodnikiem, który dokonał postępu jest Danny Wilson.
Młody Szkot zaczynał wszystkie trzy ostatnie mecze Liverpoolu i podczas gdy Clarke przyznaje, że są obszary gry, które 19-latek może poprawić, jest jednocześnie zadowolony z występu obrońcy.
- Jak na młodego chłopaka wchodzącego do zespołu radził sobie dobrze. Odkąd tu jesteśmy zrobił na nas wrażenie podczas treningów.
- Dobrze się prezentuje i zasłużył na szansę gry w drużynie. Bardzo dobrze pracował na treningach.
- Poprosiliśmy go, żeby zagrał na lewej obronie, co może nie do końca odpowiada jego pozycji, ale wywiązał się z tego jak należy. Posiada kilka dobrych cech. Jest silny, szybki, naprawdę dobrze sobie radzi z piłką i podaniami.
- Oczywiście są pewne aspekty, nad którymi musi popracować, myślę jednak, że większość młodych zawodników zawsze ma coś do poprawienia - faktycznie tak jest.
- Tak długo, jak będzie się stosował do wskazówek i ciężko pracował na treningach, jestem pewny, że postęp będzie widoczny.
Komentarze (0)