Andy potrzebny od zaraz
Po uczcie przyszedł głód. Widok Liverpoolu, który wcześniej rozbroił Manchester United, zmagającego się z szóstą drużyną w Portugalii był zagadkowy. Pełni energii w meczu z liderem Premier League, podczas ostatniej potyczki na kontynencie, The Reds byli zwyczajnie niechlujni.
Kenny Dalglish nie próbował nawet bronić bezradności swoich graczy, szczerze wypowiadając się na temat słabego występu.
Mieli szczęście, że strata nie była poważniejsza, niż wykorzystany przez Alana rzut karny, będący rezultatem niezdarnej i niepotrzebnej interwencji Sotiriosa Kyrgiakosa.
Jednakże oprócz frustracji znalazło się coś podnoszącego na duchu.
Dosłownie i w przenośni, Andy Carroll trzymał głowę i ramiona uniesione wyżej od innych.
Po krótkim występie w końcówce potyczki z United, była to jego pierwsza szansa na okazanie znaczącego wsparcia dla drużyny w czerwonej koszulce. Nie rozczarował.
Linia defensywy, nie narażana na niebezpieczeństwa podczas pierwszej godziny meczu, nagle poczuła presję wywieraną przez mierzącego ponad 190 centymetrów napastnika.
Pierwszy kontakt z piłką to strzał głową bliski poprzeczki, a przez następne 35 minut każdy mógł podziwiać jego siłę w powietrzu.
22-latek stał się dla Bragi powodem do obaw i zwyczajnie nie mogli go zatrzymać, mające w swoich szeregach Kakę, który bez konsekwencji starał się powstrzymać Anglika łokciami.
Bez wątpienia gra z Carrollem w składzie będzie miała inny wymiar. To plan B, który wejdzie w życie gdy Braga przybędzie na Anfield, by bronić swojej niewielkiej przewagi.
Dalglish studził nastroje ostrzegając, że wciąż nie jest w pełni sił, ale The Reds będą desperacko potrzebować jego pierwszego występu od pierwszych minut.
Liverpool miał szczęście w poprzedniej fazie. Awansował dzięki przypadkowej bramce Dirka Kuyta pod koniec spotkania na Anfield, mając za sobą dwa mecze, o których chce się jak najszybciej zapomnieć.
Brak siły ognia w Europie jest porażający. Brak zwycięskiego pojedynki z Arturem w czwartek oznacza, że na pięciu wyjazdach Liverpool zdobył zaledwie jednego gola - w Bukareszcie, a strzelił go Milan Jovanovic.
Brak Luisa Suareza, który terroryzował w ostatnią niedzielę Manchester United był niezwykle odczuwalny.
Gdyby tylko Ajax zakwalifikował się do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, bądź zakończył fazę grupową na ostatnim miejscu, Urugwajczyk byłby dostępny.
Fakt awansu jego poprzedniego klubu do Ligi Europy sprawił, że Suarez zmuszony jest do oglądania mozolnych prób kolegów zza linii boiska.
Wspólna gra Suareza i Carrolla będzie możliwa w tym sezonie tylko w lidze krajowej, a pierwsza szansa pojawi się już w przyszłą niedzielę przeciwko Sunderlandowi.
Miesięczna absencja Stevena Gerrarda, który przejdzie operację kontuzjowanej pachwiny, wciąż zmniejsza liczbę opcji, z których Dalglish może skorzystać.
Być może niewłaściwe będzie oczekiwanie od Carrolla zbyt wiele po krótkim czasie, ponieważ dopiero przystosowuje się do życia na Anfield i częstej gry.
Nie można jednak zaprzeczyć, że Liverpool ma nadzieję na wyeliminowanie Bragi i uwieńczenie drogi do Dublina meczem na Aviva Stadium 18 maja, a to spada na jego barki.
Jeśli ten pełny wydarzeń sezon ma zakończyć się pozytywnie, Czerwoni będą potrzebować wielkiego wkładu najdroższego brytyjskiego piłkarza w historii futbolu.
James Pearce
Komentarze (0)