Suarez kocha styl Premier League
Luis Suarez przyznał, że uwielbia styl gry, jaki jest prezentowany na boiskach angielskiej Premier League. Reprezentant Urugwaju po styczniowym transferze Ajaxu momentalnie wzmocnił siłę rażenia Liverpoolu.
Numer 7 strzelił gola w debiucie przeciwko Stoke, wchodząc na boisko z ławki rezerwowych w 2 połowie, by później poprowadzić The Reds do prestiżowego zwycięstwa z Manchesterem United.
Następnie zaliczył jeszcze świetny mecz z Sunderlandem, okraszony piękną bramką.
- Styl gry w Premier League jest zupełnie inny od gry, z którą miałem wcześniej do czynienia - mówi Luis.
- To zupełnie inny futbol niż w Holandii, lidze urugwajskiej, czy od gry na Mundialu.
- To wspaniała liga, gdzie gra jest naprawdę szybka. Musisz być silny i przygotowany na grę fizyczną i twardą. Trzeba szybko się dostosować do wymogów gry w Anglii.
- W innych ligach gra jest bardziej zawężona, a tu możesz czasem otrzymać więcej przestrzeni, co mi się podoba.
Suarez kilka tygodni temu wrócił do Amsterdamu, by oficjalnie pożegnać się z fanami Ajaxu, którzy go wspierali w ostatnich latach.
Urugwajczyk powiedział, że dobre kontakty z kibicami mają dla niego bardzo duże znaczenie.
- To było dla mnie naprawdę ważne, by do nich wrócić i się pożegnać - powiedział o kibicach z Amsterdamu.
- Zawsze byłem dobrze przyjmowany przez tamtejszych fanów i przyjęli ze zrozumieniem moją decyzję o odejściu.
- Jestem szczęśliwy, że mogłem dla nich grać - podsumował.
Tymczasem agent wszechstronnego obrońcy Cristiana Ansaldiego, potwierdził zainteresowanie Liverpoolu obrońcą Zenitu Kazań.
Argentyńczyk, który legitymuje się włoskim paszportem może grać zarówno na lewej jak i prawej stronie defensywy.
- Tak, pojawiło się zainteresowanie ze strony Liverpoolu i Atletico Madryt.
- Myślę, że może płacić swoją cenę, przez występy w Rosji. Inaczej grałby z pewnością w zespole narodowym. Jego umowa kończy się z końcem 2012 roku i nie ma żadnej klauzuli odejścia w kontrakcie.
- Cristian chce odejść. Pragnąłby grać w Anglii, Hiszpanii czy też Włoszech.
Komentarze (0)