LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1172

Hillsborough okiem kibiców Forest


22 lata po tragicznych wydarzeniach na Hillsborough dwóch fanów Nottingham Forest podzieliło się swoimi wspomnieniami dotyczącymi 15 kwietnia 1989 roku. Alex Ottway i Gary Roe znajdowali się wtedy w tłumie, spośród którego 96 kibiców Liverpoolu straciło życie.

Każdy fan piłki nożnej wie, że w parze z miłością do jednego zespołu idą nienawistne uczucia w kierunki rywali. Podziały między kibicami przeciwnych drużyn nie mogą być większe, niż gdy ich ukochane zespoły mierzą się w półfinale FA Cup.

Chęć pokonania rywali była 15.04.1989 dominującą myślą w głowach fanów Nottingham Forest – Alexa Ottwaya i Gary’ego Roe’a. Jednak tym dwóm mężczyznom nie było pisane zobaczyć tryumfu ich zespołu. Zamiast tego patrzyli, jak nieopodal umierają fani drużyny przeciwnej.

- Nie mogę zapomnieć tego dnia, tak jak każdy, kto wtedy tam był – powiedział Alex, który pracuje jako operator kinowy w Cineworld Cinemas w Nottingham.

- Piłkarski świat, cały świat, powinien pamiętać o tym strasznym wydarzeniu. Próbuję nie myśleć o tej tragedii, jednak czasem nadchodzi taka chwila, kiedy warto sięgnąć pamięcią wstecz i w myślach przeżyć to powtórnie.

Alex był 18-latkiem, kiedy wraz z czwórką kolegów ze szkoły wybrał się na mecz, by dopingować swoją ukochaną drużynę podczas tego dnia, który miał być wielkim świętem futbolu.

- To był piękny, ciepły, słoneczny dzień – wspomina Alex, kibic Forest od dzieciństwa.

Gary Roe, liczący sobie wtedy 34 lata, również jechał do Sheffield, wraz z przyjaciółmi oczekując wspaniałego zwycięstwa Forest.

- Na drodze roiło się od samochodów z dachami pomalowanymi na czerwono-biało. Wrażenie było niesamowite.

Nastroje w drodze na Hillsborough były wyśmienite, a Alex i Gary, wraz z tysiącami kibiców Nottingham wierzyli, że Nottingham Forest może spełnić ich marzenia i pokonać Liverpool w drodze do finału FA Cup.

- W samochodzie, w którym podróżowałem panowała pozytywna atmosfera oczekiwania. Możliwość zrewanżowania się za porażkę z poprzedniego roku wydawała się być realna, myśleliśmy tylko o tym. Piękny poranek był początkiem dnia, który miał być radosny dla kibiców Forest – powiedział Alex.

Nottingham Forest nie miał się po prostu zmierzyć z kolejnym rywalem do FA Cup. Mieli walczyć z Liverpoolem, jednym z ich największych rywali w latach osiemdziesiątych.

- Cokolwiek by się nie działo przed i po meczu, przez 90 minut byli wrogami – mówi Alex.

- Ślepa nienawiść z odległości 90 metrów była dozwolona, dzisiaj jest dokładnie tak samo.

Czas rozpoczęcia meczu zbliżał się, fani tłumnie przybywali na stadion, a z trybun dobiegały chóralne przyśpiewki.

- Obelgi płynęły zza bramki – przyznał Gary.

Uwagę zwrócił drugi koniec stadionu, Leppings Lane, gdzie mieli zasiadać kibice The Reds.

Było tam praktycznie pusto.

- Wciąż było też widać puste miejsca w bocznych sektorach trybun przeznaczonych dla kibiców Liverpoolu – powiedział Alex, który przyznał też, że wraz z innymi fanami wyśmiewał fanów The Reds wykrzykując: „jak to jest nie mieć kibiców?”.

Mecz się rozpoczął, a fani Liverpoolu wreszcie zaczęli wypełniać swoje sektory.

Jednakże kiedy Leppings Lane zaczynała być przepełniona, prześmiewcze okrzyki wkrótce zamieniły się w zaniepokojenie.

- W tym momencie włączał się szósty zmysł i mówił: „coś jest nie tak, w środkowym sektorze widać zdecydowanie zbyt wielu ludzi” – wyjaśnia Alex.

- Jeden ze strzałów graczy Liverpoolu trafił w poprzeczkę, co wywołało za bramką typową falę przypływu emocji. Ta jednak nie zakończyła się jak wszystkie inne.

Kibice byli wciągani na wyższą trybunę by zapobiec nieuchronnemu zmiażdżeniu przez tłum.

Patrząc z drugiej strony stadionu, łatwo było zrzucić winę na fanów, zwłaszcza, jeśli przez 90 następnych minut mieli być „wrogami”.

- Wtedy pomyśleliśmy, że to typowe wtargnięcie kibiców na boisko, a 20 tysięcy fanów Forest nie wahało się wykrzyczeć, co o nich myśli – opowiada Alex.

Gary również myślał, że kibice wywołują niepotrzebny zamęt.

- Na meczach piłkarskich zawsze zjawiali się jacyś idioci, i to właśnie przyszło mi wtedy do głowy. Kupili bilety na miejsca stojące, więc dlaczego nie zostaną tam gdzie są?

Sfrustrowani kibice Forest obserwowali i czekali aż służby porządkowe opanują sytuację. W końcu mieliśmy lata 80’, chuligaństwo było na stadionach powszechne. To musiało być wtargnięcie na boisko.

- Grupa policjantów było oddelegowana do stworzenia bariery pomiędzy „nami” a „nimi”, co jeszcze ułatwiało postrzeganie całej sytuacji jako zwykłe zamieszki, a nie coś znacznie poważniejszego – tłumaczy Alex.

Ranni fani jeden po drugim pojawiali się na boisku, niesieni na bandach reklamowych.

Alex włączył kieszonkowe radio, by dowiedzieć się, czy komentatorzy rozumieli, o co chodziło w tym całym zamieszaniu.

Nie rozumieli. Także sądzili, że była to inwazja kibiców na boisko, lecz stawało się jasne, że prawda była inna.

- Byli takimi samymi ignorantami jaki byliśmy i my. Mówili, że kibice wtargnęli na boisko, a policja przerwała mecz. Nie byliśmy tego już tacy pewni. Chwilę później, w radiu powiedzieli, że jest wielu rannych, co zgadzało się z tym, co mieliśmy przed oczami – przyznał Alex.

Gary i jego koledzy usłyszeli, że trzech ludzi zginęło, a okrzyki nienawiści zmieniły się w modlitwy, by nie było już więcej ofiar śmiertelnych.

- Kiedy zaczynało być jasne, że jest to katastrofa, wszystko wyglądało jakby surrealistycznie. Na naszej połowie policjantka i kibic zaczęli robić sztuczne oddychanie fanowi. Zaczął oddychać, widzieliśmy kciuk uniesiony do góry przez jego kolegę – powiedział Gary.

- Nieomal rozległ się aplauz, gdy poczuliśmy ulgę oglądając tę sytuację.

Było to jeszcze na długo przed tym, jak ogłoszono szokujące fakty, a wszystko co Alex i Gary mogli zrobić, to oglądać dramat, który rozgrywał się na ich oczach.

- Patrzyliśmy bezradnym wzrokiem, kiedy strażak niósł na noszach mężczyznę mojej postury, który miał już poszarzałą po śmierci twarz. Zapaliłem kolejnego papierosa żeby uspokoić nerwy, nie mogłem przestać myśleć o tym, że mogliśmy przecież być na ich miejscu.

- Wszyscy wiedzieliśmy co spotkało tego biednego kibica. A jeśli ucierpiał dobrze zbudowany, wysoki człowiek to co stało się z kobietami i dziećmi?

Ok. godziny 16.40 fani Forest zasiadający w Spion Kop zostali wypuszczeni. W przeciągu kilku godzin atmosfera nadziei diametralnie się zmieniła ustępując miejsca niedowierzaniu i szokowi.

- W drodze do wyjścia minęliśmy jednego z innych kolegów ze szkoły – wyjaśnia Alex.

- Dave był podstawowym graczem szkolnej drużyny rugby, był potężnie zbudowany. Siedział na betonowych schodach, cicho płacząc z głową ukrytą w dłoniach.

Podróż do domu była jeszcze gorsza.

Alex opisuje, że czuł się jakby dostał obuchem w głowę, kiedy w wiadomościach usłyszał, że zginęło 72 ludzi.

Zakładał, że zginęła maksymalnie trójka kibiców.

- Nagle poczułem się tak oszołomiony, że otworzyłem drzwi samochodu i wyszedłem, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Rozchorowałem się w kilka sekund, wymiotowałem na środku drogi. Gdy umyłem twarz i spojrzałem na sznur samochodów ciągnących się drogą, zauważyłem, że nie tylko ja tak zareagowałem.

W następnych dniach, tygodniach i miesiącach wszyscy próbowali znaleźć jakieś wytłumaczenie tego, co się stało.

- Zdjęcia w gazetach następnego dnia sprawiły, że zrozumiałem. Kibice wyglądali tak bezradnie, że rozpłakałem się.

- To byli ludzie tacy jak ja, nie zasługiwali na to, by umrzeć taką śmiercią. Nie potrafię sobie wyobrazić, co czuli ci, którzy oczekiwali powrotu swoich ukochanych osób do domu, a nie doczekali.

Pogrążone w żałobie rodziny dążyły do prawdy, kwestionowano przepisy, jednak dla większości był to czas na to, by spojrzeć na życie z dalszej perspektywy.

- Oni są tacy jak ja, noszą tylko inne barwy. Normalni ludzie, którzy kochają futbol, którzy cieszą się z soboty, kiedy mogą dopingować swój zespół. To ludzie z klasy robotniczej, moi bracia i towarzysze – mówi Gary.

Kibice Liverpoolu mieli Anfield jako miejsce, gdzie mogli wylać swój żal. Jednak fani Nottingham Forest zostali zapomniani.

- Media się tym nie przejmowały. Nie mieliśmy nic. Nie straciliśmy żadnego z „naszych” tego dnia – powiedział Alex.

- To nie był nasz stadion. Mieliśmy to puste poczucie bezsilności, rozpaczy. Nie mieliśmy nic konkretnego, na co moglibyśmy przelać nasze poczucie straty.

Przerażające obrazy wciąż krążą po głowie Alexa, jeden szczególnie zatrważający.

- Chłopak w białej koszulce leżał na żółtej bandzie reklamowej. Niosło go sześciu czy ośmiu ludzi. W pewnym momencie, czarna kurtka chłopaka zsunęła się na ziemię. Niosący zatrzymali się i ostrożnie położyli bandę na ziemi. Kurtkę podnieśli z wielką godnością, po czym zasłonili nią twarz chłopaka.

22 lata minęły od tych dramatycznych wydarzeń i chociaż w przypadku wielu ludzi czas wyleczył rany, tragiczne chwile, których doświadczyli podczas tych kilku godzin zostaną z nimi na zawsze.

- Po ponad dwudziestu latach czuję się w porządku, dopóki nie przypomnę sobie o tym chłopaku w białej koszulce – przyznaje Alex.

- Wtedy przychodzą łzy.

W piłce nożnej zawsze będzie rywalizacja, to część, która sprawia, że ta gra jest tak fascynująca.

Współzawodnictwo, oddanie, sprzeczki fanów zawsze będą oczekiwane w dniu meczu.

Jednak nikt nie oczekuje, by po wyjściu na mecz nie wrócić już do domu.

- Przykro mi kalać wielkie powiedzenie Billa Shankly’ego o futbolu, ale to życie jest ważniejsze – przyznaje Gary.

- Teraz, kiedy mówimy w przyśpiewce „nienawidzimy...”, nie czuję już żadnej nienawiści.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (15)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic
Carra: Każdy będzie miał ciężko po Kloppie  (0)
01.05.2024 13:17, AirCanada, Liverpool Echo
Neville: The Reds zaszli tak daleko, jak mogli  (0)
01.05.2024 10:29, B9K, Sky Sports
Czy odejście Salaha pomogłoby Arne Slotowi?  (3)
30.04.2024 19:41, Mdk66, The Guardian
Liverpool nie zorganizuje parady  (11)
30.04.2024 18:34, Bajer_LFC98, thisisanfield.com