Między wiernością a sukcesem
Michael Owen zbliża się nieuchronnie do swojego pierwszego medalu za mistrzostwo Premier League w sezonie, w którym spędził na boisku mniej niż trzy godziny. Potrzebuje jeszcze dwóch występów (jak ostatni 9-minutowy z Newcastle) aby uczynić zadość przepisom ligi i otrzymać medal na koniec rozgrywek.
Nie mylmy jednak spełniania formalnych warunków z zasługami.
W tym sezonie Owen wyszedł w pierwszym składzie swojej drużyny dosłownie raz, w dodatku został zmieniony po 45 minutach.
Strzelił tylko jednego gola, a mimo to może być to jego najbardziej udany sezon zwieńczony najbardziej upragnionym medalem.
Zanim jednak z dumą założy na szyję kawałek lśniącego metalu mógłby posłuchać słów człowieka, który wciąż szuka tego brakującego triumfu do swojej gabloty z pucharami.
Steven Gerrard był bardzo mocno kuszony wypełnieniem tej luki w innym klubie kilka lat temu, jednak oparł się pokusie tłumacząc to w ten sposób:
- Zdobycie mistrzostwa z Liverpoolem znaczy dla mnie znacznie więcej niż z jakimkolwiek innym klubem.
- Nie zrozumcie mnie źle, może gdzie indziej wygrałbym więcej medali, ale świętować mistrzostwo tutaj i przy okazji skompletować kilka innych pucharów to coś większego niż siedem czy osiem trofeów gdzie indziej.
- Mogę dzielić się tym z moją rodziną i kibicami, sam przecież jestem jednym z nich przez całe życie.
- Ludzie z zewnątrz, których nie łączy z Liverpoolem więź podobna do mojej prawdopodobnie nie zrozumieją.
- Istotniejsze było dla mnie dzielenie się sukcesem i mam nadzieję, że w przyszłości również będę miał się czym dzielić z ludźmi, z którymi żyję, którzy troszczą się o mnie i których kocham.
- Relacja między mną, a wszystkimi tutaj jest wyjątkowa.
Dlatego właśnie Steven Gerrard jest kochany (a nie nadużywam tego słowa) przez kibiców na Anfield.
Dlatego też Michael Owen widzi kibiców machających banknotami wracając na ST James’ Park, słyszy gwizdy wracając na Anfield Road i będzie ignorowany na Santiago Bernabeu i Old Trafford kiedy po zakończeniu kariery będzie przychodził tam oglądać mecze.
Steven będzie radośnie witany wszędzie, gdzie postawi stopę w naszym mieście, pomijając może obszar po drugiej stronie Stanley Park. Będzie uwielbiany do końca życia za pokazanie tego, co fani naprawdę cenią w piłkarzach- lojalności.
To jest w słowniku Michael, gdzieś między forsą i zyskami.
Komentarze (0)