Zapowiedź meczu
Już w sobotę The Reds podejmą na Anfield Birmingham City. Bez wahania można stwierdzić, iż gra z tym rywalem to wielka słabość naszych ulubieńców, bowiem po raz ostatni w lidze pokonali The Blues jeszcze pod wodzą Gerarda Houlliera w maju 2004 roku. Czy Kenny’emu Dalglishowi uda się przełamać złą passę?
Po szalonej końcówce spotkania na Emirates Stadium, morale w szatni Liverpoolu znacznie wzrosły. Co prawda w wywalczenie miejsca dającego prawo gry w Lidze Europy wątpi wielu kibiców, jednak ostatnie dobre wyniki i pozytywna atmosfera w klubie pozwalają mieć nadzieję na szczęśliwe zakończenie tego sezonu. Tymczasem zespół Alexa McLeisha, rewelacyjny beniaminek ubiegłorocznych rozgrywek, oscyluje nad strefą spadkową i nie liczy raczej na nic więcej, niż utrzymanie się w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Wywiezienie jednego punktu z Londynu przed tygodniem, sposób gry, waleczność i determinacja, jaką zademonstrowali podopieczni Dalglisha pozwalają sądzić, iż Czerwonym uda się wreszcie pokonać gości z Birmingham. Na Emirates udowodnili, że są w stanie walczyć z każdym, a teoretyczne osłabienie ostatecznie obraca się na ich korzyść.
Wydaje się, iż szkocki menedżer Liverpoolu postąpi podobnie, jak przed tygodniem i będzie kierował się zasadą mówiącą, że zwycięskiego (choć tu bardziej pasowałoby określenie ‘’niepokonanego’’) składu się nie zmienia. Nie wykluczone jednak, że kilka korekt będzie koniecznością. Prawdopodobnie, kolejną szansę gry dostanie Jack Robinson, gdyż kontuzja Fabio Aurelio nie pozwoli mu raczej na szybki powrót do gry. Wciąż niepewny jest występ Jamiego Carraghera i Andy’ego Carrolla, a decyzje w ich sprawie mają zostać podjęte w ostatniej chwili. W przypadku sprawdzenia się niekorzystnego scenariusza, na środku defensywy ujrzeć możemy obok Martina Skrtela, Sotiriosa Kyrgiakosa bądź Danny’ego Wilsona. Jeśli chodzi o zastępstwo dla Carrolla, sprawa nie byłaby tak oczywista. Czy Daglish zdecydowałby się na wystawienie Davida Ngoga, a może zmieniłby ustawienie, przesuwając do przodu, obok Suareza, Dirka Kuyta?
Dla Urugwajczyka sobotni mecz będzie niezwykle ważny. W spotkaniach z Arsenalem i Manchesterem City nie dało się nie zauważyć jego chęci trafienia do siatki, niemniej jednak na chęciach się kończyło. Suarez ma prawo czuć się sfrustrowany i z pewnością istotne będzie dla niego wsparcie The Kop.
Tymczasem Birmingham City bez wątpienia straciło wiele z drużyny, płatającej figle nawet najtrudniejszym rywalom. Przed rokiem nie obronił się przed tym również Liverpool, remisując na Anfield w dramatycznych okolicznościach 2-2, głównie za sprawą rzutu karnego, którego być nie powinno. Także w tym sezonie na St Andrews piłkarze prowadzeni jeszcze przez Roya Hodgsona zaprezentowali się bezbarwnie, jak w większości meczów wyjazdowych za kadencji Anglika.
Zawodnicy McLeisha polegli w środę na Stamford Bridge 3-1, jednak wcześniej zdobyli siedem punktów na 9 możliwych. Kilka razy w tym sezonie urwali punkty groźnym przeciwnikom, a ich ofiarami był kluby takie jak Manchester United, Everton, Manchester City czy Tottenham. Jednak największym sukcesem jest bezapelacyjnie zwycięstwo w Carling Cup i pokonanie w finale Arsenalu. Te wyniki wskazuja na potencjał drzemiący w drużynie z Birmingham. Dodatkowo, McLeish nie musi zmagać z taką plagą kontuzji co jego rodak w Merseyside, a jego jedynym zmartwieniem może być nieobecność Scotta Danna, który stanowił filar defensywy The Blues.
Jednego możemy być pewni: Czerwonym nie zabraknie woli walki i determinacji. Na Emirates zobaczyliśmy dawny Liverpool, który walczył do ostatniego gwizdka, nie zważając na przeciwności. Jednak z tamtego składu pozostało czterech czy pięciu zawodników, reszta natomiast to nowe nabytki lub wychowankowie. To właśnie z obecności i udanych występów tych ostatnich powinniśmy cieszyć się najbardziej. Niewątpliwie, nawet jeśli The Reds nie zdołają wywalczyć sobie prawa gry w europejskich rozgrywkach, będzie można uznać ten sezon za udany właśnie pod kątem wprowadzania do gry młodzieży. Doświadczony skład Rafaela Beniteza przez sześć lat nie zdołał pokonać Birmingham. Może uda się to dzieciakom Dalglisha?
Komentarze (0)