Kuyt z nadziejami na przyszły sezon
Jeśli wygrana 5-0 nad Birmingham przypomina czasy, gdy Kenny Dalglish w swoim debiutanckim sezonie na Anfield w roli menedżera zdobył podwójną koronę, myśli graczy zwróciły się do tych szczęśliwych dni. W 2009 roku Liverpool miał najlepszy zespół z całego, pięcioletniego pobytu Dirka Kuyta na Merseyside, gdzie The Reds skończyli sezon z lawiną bramek na koncie.
- Kiedy byliśmy bardzo blisko w 2009 roku i zajęliśmy drugie miejsce, miałem to samo uczucie - to kwestia kilku transferów i znajdziemy się na tej upragnionej pozycji - powiedział Kuyt.
Liverpool wie, że jednym z kosztów tego optymizmu może być duże rozczarowanie. Dwa lata temu w zaskakującym tempie brali udział w wyścigu o tytuł, a poważnie uszczuplony skład odniósł największe klubowe zwycięstwo od 19. miesięcy. Dotychczasowe doświadczenie uczy Kuyta, że dalsze inwestowanie w zespół będzie wymagane również w lecie.
- Wyciągnęliśmy wnioski z tego, co wydarzyło się w 2009 roku, kiedy straciliśmy Xabiego (Alonso) - dodał, wyrażając przekonanie, że powtórka tej historii jest mało prawdopodobna. - Być może jesteśmy teraz w lepszej pozycji. Wraz z przybyciem Luisa (Suareza) oraz Andy'ego (Carrolla) mamy dwóch najwyższej jakości graczy, a jeśli uda nam się do tego sprowadzić kilku innych dobrych zawodników, będziemy mogli konkurować z najlepszymi w następnym sezonie. To jest bardzo ekscytujące. Przyszłość wygląda o wiele jaśniej, niż siedem lub osiem miesięcy temu.
Trzy miesiące zrobiły znaczną różnicę. Ostatni tuzin meczów Liverpoolu dał The Reds 26 punktów, a jeśli sezon zostałby przedłużony, drużyna z Anfield mogłaby rywalizować o tytuł.
- To, co działo się do stycznia po prostu się stało. Akceptujemy to - powiedział Dalglish, aby nie krytykować swojego zwolnionego poprzednika, Roya Hodgsona.
Liverpool został odnowiony po rekrutacji, zarówno przy linii bocznej, jak i w ataku. Nawet bez strzelania bramek, Suarez ma zdolność do pobudzania swojej wyobraźni, co mógł potwierdzić menedżer pokonanego Birmingham.
- Nie ma wątpliwości, że Suarez to kapitalny transfer. Zawsze go podziwiałem. On będzie wielką gwiazdą Liverpoolu - powiedział Alex McLeish.
Podczas gdy Suarez błyszczy na Anfield, pokazując nieuchwytne ruchy i niesamowite przyspieszenie, Kuyt utrzymuje swój własny styl gry. Dziewiąty gol podczas panowania Dalglisha, którego zdobył wśród hattricka Maxiego Rodrigueza, czyni go najlepszym strzelcem w drużynie Szkota, wyprzedzając łączną produkcję Suareza i Carrolla (cztery bramki). Jednak skromny Holender jest szczęśliwszy, będąc postacią drugoplanową.
- Łatwiej jest grać z czołowymi piłkarzami - powiedział Kuyt.
Zamiast tego, wszystkie oczy zwrócone są na obecny oraz dawniejszy numer 7 Liverpoolu. Dosyć dziwnie Birmingham traciło bramkę po bramce, a nazwisko uwielbianego Dalglisha rozbrzmiewało na trybunach. Chóry kibiców śpiewały głośniej i częściej, niż w poprzednich meczach.
- To uwłaczające, gdy odśpiewują moje imię, ponieważ byłoby lepiej dla mnie, gdyby skandowali nazwiska zawodników - dodał 60-letni menedżer. Jego życzenie raczej nie będzie przestrzegane.
- Kenny wrócił z hukiem. On ma jakąś aurę wokół siebie - powiedział McLeish, były kolega z reprezentacji Szkocji.
Jego drużyna podtrzymała nieciekawy impas Liverpoolu we wrześniu, ale w rewanżu zostali zgnieceni, co jest kolejnym argumentem, przemawiającym za tym, aby Dalglish został zatrudniony na stałe.
- Nie wyobrażam go sobie, pracującego w innym klubie. Po prostu nie mogę sobie tego wyobrazić - dodał McLeish.
Dalglish powołał się na piątą poprawkę na temat swojej przyszłości. Musi teraz troszczyć się o Tottenham, mając nadzieję, że jego reaktywowany zespół zajmie piąte miejsce.
Komentarze (0)