Alan Pardew po meczu
Menedżer Newcastle - Alan Pardew, obwinia swój zespół za brak poważnego zagrożenia w ataku w przegranym 3-0 spotkaniu z Liverpoolem. 'Sroki' cieszyły się z dużego posiadania piłki podczas pojedynku na Anfield, jednak nie były w stanie skonstruować żadnej, poważnej sytuacji i przebadać defensywę gospodarzy.
Najlepszą okazją po stronie gości było uderzenie z woleja Joeya Bartona na początku drugiej połowy. Piłka jednak przeleciała obok lewego słupka bramki Pepe Reiny.
Pardew czuł zaprzepaszczoną szansę, gdy Liverpool objął prowadzenie po golu Maxiego Rodrigueza w pierwszej odsłonie meczu. Ta bramka miała ogromny wpływ na resztę spotkania.
- Myślę, że druga bramka była kluczowa w tym meczu - powiedział Pardew.
- Przejęliśmy od nich inicjatywę po pierwszym golu, ale nie udało nam się ich zaskoczyć przed przerwą.
- Mieliśmy dobrą okazję po strzale Joeya na początku drugiej połowy i spodziewałem się po nim, że zdobędzie tego gola.
- Gdybyśmy strzelili bramkę, czy Liverpool obudziłby się z drzemki, w którą wpadł w pierwszej połowie?
Pardew czuł również, że jego drużyna została surowo potraktowana, gdy kontrowersyjny rzut karny wykorzystany został przez Dirka Kuyta, zanim Luis Suarez przypieczętował zwycięstwo.
- Niestety dla nas, Mike Williamson popełnił błąd, który kosztował nas utratę drugiego gola, mimo że faul nastąpił przed polem karnym - zakończył Pardew.
Komentarze (0)