Na zawsze w naszych sercach
Tegoroczne wydarzenia styczniowe oznaczają, że poglądy Fernando Torresa są dużo mniej popularne, niż to miało miejsce kiedyś w tym miejscu. Jednakże bez względu na to, kim okazuje się być jego obecny pracodawca, byliśmy świadkami momentów w przeszłości, kiedy potrafił mówić za wszystkich. Jego opinia o Samim Hyypii jest dobrym przykładem.
- Hyypia bez cienia wątpliwości jest najlepszym kolegą, jakiego miałem w drużynie - powiedział kiedyś Torres. - Oceniam go dziesięć na dziesięć zarówno jako piłkarza, jak i osobę prywatnie. Każdy go kocha. Nigdy nie narzeka, nie pokazuje kaprysów i nigdy nie usłyszysz od niego słów, które są nie na miejscu. Naprawdę go podziwiam. Podczas treningów, kiedy ćwiczymy dośrodkowania i strzały z pola karnego 90% jego uderzeń ląduje w siatce. Zacząłem wołać na niego Matador po hiszpańsku, a teraz mówi do mnie tak samo. Powiedziałem mu, że swój ostatni sezon musi zagrać jako napastnik, ponieważ nigdy nie pudłuje.
Z wielkim smutkiem, ale Hyypia ogłosił na początku tygodnia, że to jego ostatni sezon w profesjonalnym futbolu i po zakończeniu sezonu przechodzi na piłkarską emeryturę. Posypała się lawina pochwał i całkiem słusznie, ponieważ jak stwierdził Torres, wielki Sami jest jedną z najbardziej szanowanych postaci we współczesnej piłce, a jego status w grze jest ponad rywalizacją między klubami. To czysty typ profesjonalnego zawodnika w najprawdziwszym znaczeniu, dlatego można mieć problem, gdyby pokusić się o znalezienie kogoś, kto może powiedzieć o nim coś złego. Jednocześnie niewielu grało na najwyższym poziomie przez taki długi czas, co Hyypia i może mówić w ten sposób.
- Dosłownie na każdym treningu i meczu daje z siebie 100 procent. Był fantastycznym piłkarzem dla tego klubu - powiedział Rafael Benitez przed odejściem Hyypii, który zdecydował się wówczas podjąć nowe wyzwanie z Bayerem Leverkusen. - Zawsze służy pomocną dłonią młodym zawodnikom i jest dla nich naprawdę dobrym przykładem. To czysty profesjonalista.
Jamie Carragher, który tworzył duet z Hyypią na środku obrony przez kilka lat jest w najlepszej sytuacji, żeby ocenić wartość Fina dla Liverpoolu. Również u niego zasłużył na najwyższe uznanie. - Chyba nie można określić go innym słowem, jak tylko legenda - powiedział Carragher. - Jeśli przypatrzeć się jego postawie na boisku od samego początku w klubie, a także stałej formie, jaką prezentuje, to trzeba powiedzieć, że jest wśród najlepszych środkowych obrońców, których mieliśmy w naszej historii.
- Kiedy weźmiesz pod uwagę kwotę za jego sprowadzenie, jego wartość przyczyniła się do tego, że jest jednym z najlepszych transferów w historii klubu. Z całą pewnością jest jednym z najlepszych zagranicznych piłkarzy w Premier League i prawdopodobnie najlepszym zagranicznym nabytkiem Liverpoolu.
Wielki szacunek, jaki ma Hyypia wśród wszystkich związanych z Liverpoolem na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat jest tak wielki, że można wymieniać bez końca pochwały na jego cześć. W każdej chwili można zobaczyć jego osiągnięcia, natomiast jego umiejętności na boisku zachowają się w pamięci na długo po przejściu na emeryturę. Jednakże to, co czym odróżniał się od innych to jego ludzkie cechy.
Podczas swojego ostatniego sezonu na Anfield, Hyypia zagościł w naszych sercach na stałe dzięki wspaniałemu gestowi, który dobitnie podkreśla jego charakter. Podczas audycji lokalnego radia City FM dowiedział się o tym, że są zbierane fundusze na szpital dziecięcy. Sposób, w jaki to uczynił mówi nam wszytko, co musimy o nim wiedzieć. Ponieważ akcja charytatywna planowała zebrać 50 tysięcy funtów na pokój zabaw w szpitalu Arrowe Park, Hyypia zadzwonił do audycji i zobowiązał się pokryć brakującą kwotę, jeśli datki od słuchaczy nie będą wystarczające. Okazało się, że brakuje 23 tysiące, ale Hyypia dotrzymał słowa i przekazał pełną kwotę, ponieważ "chciał w jakiś sposób pomóc przy budowie tego pokoju."
Pojawią się tacy, którzy skomentują, że czołowi piłkarze zarabiają na tyle ładnie, że mogą sobie pozwolić na takie uczynki, ale to całkowicie nietrafny tok rozumowania. Na Merseyside są dziesiątki milionerów, którzy mogliby zrobić taki gest, ale żaden z nich jeszcze tego nie uczynił. Równie dobrze sportowcy z najwyższej półki często są proszeni o pomoc charytatywną. Co prawda wielu z nich z wielką radością chce pomóc, to jednak rzadko odbywa się to momentalnie i bez namowy, jak to miało miejsce w przypadku Hyypii.
Mój niezapomniany moment z Hyypią miał miejsce w dniach, które powoli zapowiadały jego ostatni mecz w barwach Liverpoolu. Miałem wielkie szczęście, że mogłem przeprowadzić z nim wywiad dla Liverpool Echo. W tym celu przyjechałem na Melwood w czwartek rano, przed jego ostatnim meczem na Anfield z Tottenhamem Hotspur. Dobre pół godziny spędziłem na dyskusji o wzlotach i upadkach wkrótce byłego już gracza the Reds.
Hyypia jak zwykle szczerze i otwarcie odpowiadał na pytania. Jego szacunek dla klubu, który opuszczał był tak wyraźny, jak emocja towarzyszące odejściu. Jednakże dopiero na koniec wywiadu zdałem sobie sprawę z tego, co znaczy dla niego Liverpool. Podziękowałem za jego czas, życzyłem mu powodzenia na przyszłość, a potem wyraziłem swoją wdzięczność za to, co zrobił dla klubu. Hyypia nie przystał jednak na to ostatnie, ponieważ w jego odczuciu to klub robił wszystko dla niego, on natomiast miał jedynie szczęście, że mógł tak długo być jego częścią. Kiedy jednak zaczął mówić o swoim przywiązaniu do kibiców, jego oczy zaczęły się zmieniać. W takim twardym zawodzie jak futbol, ludzie ukrywają często swoje emocje. Tutaj jednak objawił się jeden z najlepszych jego przedstawicieli, który wyraźnie okazywał, co znaczy dla niego Liverpool Football Club oraz jego fani.
Nie jestem w stanie nic dodać do tego, co już zostało powiedziane na temat Samiego Hyypii szczególnie, że wypowiadały się osoby, które najlepiej go znały, czyli jego byli koledzy z drużyny oraz trenerzy. Mogę jedynie powiedzieć, że nie widzę innego piłkarza, który był bardziej dumny z gry dla tego klubu. Być może pochodzi z małego miasta Porvoo w Finlandii, ale wewnątrz jego wielkiej postaci zdecydowanie biło serce Scousera. Przejście na emeryturę takiego zawodnika to strata dla futbolu, gry, którą zaszczycił swoją obecnością z taką elegancją i klasą. Jego status na Merseyside jest wieczysty, a jego zwykłe człowieczeństwo zostanie zapamiętane na długo po tym, jak zawiesi buty na kołku.
Tony Barrett
Komentarze (0)