Nie popadajmy w samozadowolenie
Piłkarze Liverpoolu muszą naprawdę zebrać się w sobie przed ostatnim meczem sezonu z Aston Villą. Przed tygodniem mieli za sobą znakomitą passę, a szansa na zakończenie sezonu na piątym miejscu oraz grę w przyszłorocznej edycji europejskich pucharów była w ich rękach.
Nagle z hukiem wrócili na ziemię, po zdemolowaniu Fulham, Tottenham zepsuł imprezę wywożąc punkty i wskakując na nasze miejsce w tabeli.
Im więcej pochwał dostaje zespół w zamian za występy i wyniki, a grę The Reds komentowano w entuzjastyczny sposób, tym większe niebezpieczeństwo popadnięcia w samozadowolenie. Obawiam się, że stało się to tydzień temu. Zamiast rozpocząć niczym pociąg ekspresowy, jak miało to miejsce wcześniej, rzucając rywala na kolana i spychając do defensywy, straciliśmy impet w momencie pierwszego gwizdka. Spurs zastosowali pressing, zdominowali w środku pola i wówczas przesunęli się do przodu. Dobrze, decyzja Howarda Webba, najlepszego kumpla Alexa Fergusona, o przyznaniu im karnego była szokująca, jednak my po prostu nie zasłużyliśmy na wygraną.
Do tamtego spotkania, ludzie byli zachwyceni faktem, iż strata Gerrarda nie jest zauważalna. Rywalizując z Kogutami jego brak był widoczny nieustannie.
To klasa światowa i nie raz widzieliśmy, jak w trudnych momentach robi krok naprzód i ciągnie za sobą całą drużynę. W zeszły weekend nikt tego nie zrobił.
Niemniej jednak, gdybyśmy zaczęli właściwie, ratunek nie byłby potrzebny.
Pod wodzą Kenny'ego Dalglisha notujemy ciągły progres i jeden rezultat, choć bolesny, nie zmienia tego faktu. Musimy jednak nauczyć się, by owe pochwały nie tkwiły w naszych sercach i umysłach. W każdym meczu należy być głodnym zwycięstwa.
Ponieważ według mnie, jesteś tak dobry, jak twój następny wynik, nie ostatni.
Tommy Smith
Komentarze (0)