Clarke przed meczem
Steve Clarke ujawnił jak blisko Liverpool jest osiągnięcia celów, które sobie wyznaczył, gdy przybył do klubu w styczniu. The Reds uzyskali jedynie 25 punktów po pierwszych 20 meczach sezonu pod wodzą Roya Hodgsona.
Od kiedy Clarke i Dalglish zostali zatrudnieni w Nowy Rok, uzyskano znacznie bardziej imponujące 33 punkty w 17 meczach.
To sprawia, że Liverpool ma 58 punktów przed wejściem na Villa Park w ostatnią kolejkę sezonu – bardzo niedaleko od celu Clarke’a.
- Gdy tu przyjechałem i spojrzałem na tabele, pomyślałem że to możliwe ukończyć sezon w czołowej szóstce – powiedział asystent Dalglisha.
- Zawsze musisz wyznaczyć sobie wysokie cele i w mojej głowie miałem ułożone cele, które wydawały mi się osiągalne.
- Muszę przyznać, że jeszcze ich nie osiągnęliśmy, lecz wciąż jest to możliwe. Gdy się uda, będzie to pochwałą pracy, którą włożyliśmy podczas drugiej połowy sezonu.
- Jednak klub taki, jak Liverpool, zawsze powinien chcieć być tak wysoko w tabeli, jak to możliwe.
Aston Villa nie będzie w niedzielę grać już o nic, lecz ich forma jest dobra pod tymczasowym menedżerem, Garym McAlisterem, który objął zespół po problemach zdrowotnych Gerarda Houlliera.
W zeszłym tygodniu pokonali na Emirates Arsenal i Clarke zdaje sobie sprawę, że The Reds będą musieli pokazać najwyższą formę, by uzyskać trzy punkty.
Liverpool musi również obserwować rezultaty Tottenhamu w meczu z Birmingham, by zakwalifikować się do Ligi Europy.
- Aston Villa ma dobrych piłkarzy w składzie – mówi Clarke. – Mieli trudny sezon, lecz teraz zeszła z nich presji. Mogą się zrelaksować i pokazać dobry futbol, jak w meczu z Arsenalem.
-To zawsze trudna sytuacja, gdy coś się przydarza menedżerowi, jak to miało miejsce z Gerardem Houllierem.
- Gary pokazał wielki charakter prowadząc ich dalej, utrzymując statek na wodzie. Odnieśli pod nim kilka dobrych rezultatów i umocnili się w środku tabeli. Gary wykonał tu świetną robotę.
- Musimy jednak koncentrować się na nas samych. Po tak wspaniałej serii zawiedliśmy samych siebie przegrywając u siebie z Tottenhamem w zeszłym tygodniu. To jak wpadnięcie w dołek, przygnębiające było także przegrać pierwszy mecz pod Kennym u siebie.
- Jeśli jednak pojedziemy na Villa Park i zdobędziemy trzy punkty, kto wie co przyniesie nam ostatni gwizdek w sezonie.
Komentarze (0)