Słońce, plaża i trofeum
W wyjątkowym pamiętniku z podróży po Karaibach kapitan zespołu U-18, Conor Coady dzień po dniu opisuje wakacje spędzone z 20 kolegami, od treningów, przez nurkowanie z żółwiami po wygranie pucharu Karaibów.
WTOREK
To była wczesna pobudka, więc na Gatwick wszyscy byliśmy nieco śpiący, ale także podekscytowani nadchodzącą wyprawą.
Większość chłopaków lubi grać w karty kiedy lecimy na dalszy wyjazd, ja miałem trochę szczęścia i w czasie pierwszego lotu zająłem trzy miejsca tylko dla siebie. Udało się więc wyluzować i obejrzeć kilka filmów.
Przesiadka na Barbadosie i lot na St. Vincent był już pewnym przeżyciem.
W czasie przygotowań do poprzedniego sezonu leciałem z rezerwami na mecz w Irlandii i tamten samolot mogę określić tylko jako latającą trumnę. Tym razem musieliśmy sobie radzić z absurdalną temperaturą, gdyż nasz samolot nie miał klimatyzacji.
W tym momencie podróży wszyscy byliśmy zmęczeni i znudzeni, ale kiedy dotarliśmy do Buccament Bay Resort wszyscy nagle się gdzieś rozbiegli. Patrząc na ulice St. Vincent nigdy nie wyobrazilibyście sobie, w jakim raju nagle się znaleźliśmy.
Pisałem smsy do wszystkich, kogo znam. Każdy, czyj numer miałem w telefonie dowiedział się o naszym fantastycznym hotelu. Moją mamę zatkało.
Nasz pokój miał oddzielny basen i kiedy tylko go zobaczyłem byłem pewien, że spędzę w nim każdy wieczór, jeśli nie noc!
ŚRODA
Poranek powitał nas ulewnym deszczem i kiedy zmierzaliśmy ośrodka treningowego Buccament Bay zastanawialiśmy się, gdzie jest słońce.
Szczerze mówiąc, było to dosyć orzeźwiające, ale zanim przeszliśmy ćwierć drogi dopadło nas prażące słońce.
Był z nami David Fairclough i nie przyjechał się tylko opalać. W treningowym meczu strzelił decydującą bramkę!
Towarzystwo takiej legendy było niesamowite. Był z nami przez cały czas i dla mnie, urodzonego w Liverpoolu miało to specjalne znaczenie. Jest on świetnym wzorem dla całej drużyny.
Zaraz po treningu dzwoniłem do taty powiedzieć, że David strzelił tego gola. Nie mógł uwierzyć, że mam okazję z nim trenować i ewidentnie mi zazdrościł.
Generalnie na sztucznej murawie grało się w porządku, ale pod koniec ledwo trzymaliśmy się na nogach z powodu gorąca.
Nie powstrzymało nas to przed uderzeniem na plażę zaraz po wyjściu z szatni. Było tam wszystko, czego chcieliśmy i rozegrany został niejeden mecz siatkówki, poszliśmy też na kajaki. W pewnym momencie wpadłem nawet do morza. Byłem w kajaku z Karlem Clair’em, a że on trochę boi się wody, zacząłem kołysać łódką w prawo i lewo. Niestety, w efekcie wywróciliśmy się, a Karl od razu zaczął machać rękami i pluskać dookoła aż ratownik musiał wyskakiwać z łódki.
To było trochę szalone, ale było sporo śmiechu.
Wszystko, co działo się na tej wycieczce przypominało sen. Jedzenie, obsługa, infrastruktura, wszystko było wspaniałe. Nie mógłbym lepiej wypowiadać się o Buccament Bay Resort.
CZWARTEK
Dzień meczu rozpoczął się po raz kolejny od prysznica z nieba, ale nie narzekaliśmy, bo przed meczem w takiej temperaturze musielimy liczyć na wszystko, co pomoże nam się odświeżyć.
Chociaż graliśmy na wakacjach z niezbyt utytułowanym klubem traktowałem to jak mecz ligowy gdyż do każdego spotkania w koszulce Liverpoolu staram się podchodzić jak najbardziej profesjonalnie.
Okazało się, że pierwsza połowa była bardzo trudna. Chyba nie spodziewaliśmy, się z będą tak dobrzy. Wiedzieliśmy, że są silni, grają fizycznie, ale od początku pokazali też dobrą taktykę i finezję więc do przerwy uświadomiliśmy sobie, ze tu nie ma żartów.
Ułożyliśmy wszystko w przerwie, Rodolfo wprowadził kilka zmian i w końcu wygraliśmy 4:1, co było zasłużonym wynikiem.
Było naprawdę gorąco, a ja jako jeden z niewielu musiałem spędzić na boisku 90 minut. Grałem jednak dla Liverpoolu, więc żadne warunki by mi nie przeszkadzały.
Po końcowym gwizdku wielu lokalnych kibiców weszło na boisko, aby nam pogratulować i to było to naprawdę miłe zakończenie sezonu. Później dostaliśmy puchar i to również było miłe ponieważ myślę, że zasłużyliśmy na jakieś trofeum w tym sezonie. Może nie było to dokładnie to, o czym marzyliśmy, ale nie zepsuło to nikomu humoru i w szatni ponownie było sporo śmiechu.
Kamera LFC TV uchwyciła spory fragment naszego świętowania, więc miło będzie obejrzeć to jeszcze raz w domu, kiedy stacja wyemituje materiał.
PIĄTEK
Po kolejnej wczesnej pobudce pojechaliśmy do stolicy wyspy i złożyliśmy wizytę w czterech tamtejszych szkołach. Clive Cook, zajmujący się naszą edukacją ostrzegał, że będzie to coś zupełnie innego niż to, co znamy i okazało się to naprawdę kształcącym doświadczeniem.
W takiej chwili można dokładnie poczuć, jakie masz szczęście prowadząc swoje życie w Anglii.
To był fantastyczny poranek i odpowiadaliśmy na mnóstwo pytań tamtejszych dzieciaków, później pojechaliśmy pokopać z nimi na tamtejszym boisku. Było super, zrobiliśmy mnóstwo wspólnych zdjęć.
Było sporo żartów i nie mogę przestać podziwiać ich pozytywnego podejścia do życia.
Po południu mogliśmy się zrelaksować, niektórzy udzielali wywiadów dla LFC TV co było niezłą zabawą, nie wspominając o solidnym treningu radzenia sobie z mediami.
Nie mogłem się doczekać wieczoru, bo mieliśmy w planach wycieczkę statkiem w klimacie „Piratów z Karaibów”.
Uwielbiam te filmy i często oglądam je po raz kolejny. Obejrzałem jeden na iPadzie tuż przed rejsem więc byłem wprowadzony w nastrój.
Rejs był wspaniały i można było dokładnie zobaczyć, jak blisko jesteśmy ze sobą. Nasz zespół to prawdziwa paczka kumpli.
SOBOTA
Na nasz ostatni trening w sezonie w Buccament Bay zawitało więcej młodzieży z okolicy i razem z nami odbyli kilka serii ćwiczeń.
Zawodnicy, każdy we własnej, małej grupce, musieli odgrywać role trenerów i muszę przyznać, że to kolejne wspaniałe doświadczenie i doskonały sposób na pożegnanie się z piłką w tym sezonie.
Raz jeszcze po południu mieliśmy czas wolny i jak można było się tego spodziewać, większość z nas znów pognała na plażę.
NIEDZIELA
Dobrze było mieć dzień odpoczynku w kurorcie i bardzo nam się spodobało, że ludzie z Buccament Bay przygotowali dla nas całą masę atrakcji.
Część drużyny poszła na narty wodne, inni na kajaki a reszta postanowiła wspólnie oglądać ostatnią kolejkę Barclays Premier League.
Niestety nie mogliśmy znaleźć transmisji meczu Liverpoolu, dlatego przeskakiwaliśmy z meczu Wolves z Blackburn na Man United z Blackpool i z powrotem. Prawdę mówiąc nie mogłem znieść oglądania Mancsów, dlatego widzieliśmy tylko krótkie urywki tego meczu.
Po meczu poszliśmy na basen i korzystaliśmy z jego świetnego wyposażenia.
Dostałem kilka SMS-ów od Flanno i Jacka Robbo, którzy ciągle byli w Anglii z pierwszą drużyną. Widzieli kilka moich zdjęć i byli trochę niepocieszeni, że ominęła ich wycieczka na Karaiby.
Trochę sobie pożartowaliśmy na ten temat, ale tak naprawdę wybór pomiędzy Karaibami i występami w pierwszej drużynie jest bardzo prosty – za każdym razem wybierzesz pierwszą drużynę.
PONIEDZIAŁEK
Co za dzień!
Odkąd pierwszy raz zobaczyłem plan wyjazdu, to był dzień, na który najbardziej czekałem.
Tobago Cays to po prostu raj na Ziemi. Rzeczy, które tam widzieliśmy były niewiarygodne.
Każdy z nas był zachwycony tym miejscem, nurkowanie i pływanie z żółwiami jest fantastyczne!
Miałem na tyle szczęścia, że zaprzyjaźniłem się z dwoma z nich. Na początku zobaczyłem małego żółwika a później zacząłem szukać ich więcej. Na chwilę się wynurzyłem, żeby wylać wodę z maski, a kiedy zanurzyłem się zżółw pływał 30cm ode mnie. Przestraszył mnie na śmierć!
W panice wyskoczyłem z wody, ale opanowałem się na tyle szybko, że udało mi się popłynąć za nim jeszcze przez kawałek. To takie eleganckie stworzenia.
WTOREK
Wszyscy byliśmy przybici, że musimy już opuszczać Buccament Bay.
Świetnie się bawiliśmy i możemy jedynie dziękować wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Z pewnością będę chciał tu jeszcze kiedyś wrócić.
Kiedy przybyliśmy na lotnisko dostaliśmy wiadomość, że Rodolfo (Borrell) awansował na trenera rezerw.
Strasznie się z tego cieszę i wiem, że wielu chłopaków również będzie tym zachwyconych.
To wspaniały menadżer i czołowy trener. Jego prowadzenie poszczególnych zawodników jest pierwszorzędne i miejmy nadzieję, że w przyszłym sezonie dalej będę grał w jego drużynie.
Jestem zdeterminowany, żeby wycisnąć z przyszłego sezonu ile tylko się da. Chcę zostać ważnym zawodnikiem dla tego klubu i jeśli będę ciężko pracował i dawał z siebie wszystko, to być może moje marzenie się spełni.
Newsa współtworzył redaktor DWT-Adaś.
Komentarze (0)