Gerrard głodny sukcesów
Steven Gerrard twierdzi, że najdłuższa przerwa w grze podczas całej jego piłkarskiej kariery sprawiła, iż jest on zdesperowany, by z przytupem powrócić do rozpoczynających się w sierpniu rozgrywek Premier League.
31-latek ogląda mecze swoich kolegów z trybun od 6 marca, kiedy to The Reds pokonali Manchester United.
W kwietniu podjęto decyzję o zabiegu, mającym rozwiązać problemy z pachwiną, co ograniczyło występy kapitana do 24 w całym sezonie.
Operacja zakończyła się sukcesem, a sam Gerrard jest zdania, iż czuje się lepiej niż kiedykolwiek.
- Chcę, aby mój powrót był zauważalny, chcę wielkiego sezonu - powiedział w rozmowie z Liverpoolfc.tv.
- Grałem w piłkę bez przerwy od 17. roku życia. Nigdy nie przytrafiła mi się przerwa dłuższa niż cztery czy pięć tygodni, miło więc było odpocząć psychicznie. Nie chcesz tracić meczów, jednak gdy oglądasz je z boku, daje ci to motywację do powrotu. Wrócę głodny zwycięstw i mam nadzieję, że będzie to dla mnie owocny sezon.
- Odpocząłem, rehabilitacja przebiega pomyślnie i nie mogę doczekać się rozpoczęcia nowego sezonu.
Determinacja Gerrarda oznacza, że wraz z fizjoterapeutami z Melwood, postara się on jak najlepiej wykorzystać spędzany w Portugalii czas na rekonwalescencję.
Taki profesjonalizm może pomóc w przedłużeniu jego kariery o kilka sezonów, niemniej jednak Gerrard świadomy jest, iż czas, kiedy ubiera czerwień Liverpoolu, trwający odkąd skończył dziewięć lat, gdy zauważono go w zespole Whiston Juniors, pewnego dnia dobiegnie końca.
Jego umiejętności eksplodowały w Stambule, choć już bycie częścią drużyny zdobywającej w 2001 trzy trofea czy wygrana w FA Cup przed pięcioma laty, pozwala zyskać status ikony.
Nasz numer 8 nie zamierza jednak rozwodzić się nad swoimi osiągnięciami. Chciałby napisać jeszcze jeden chwalebny rozdział historii klubu, zanim jego buty zawisną na kołku.
- To wyzwanie dla mnie i pozostałych graczy - przyznał Gerrard, który znajduje się obecnie na 10. pozycji w klasyfikacji piłkarzy mających za sobą najwięcej spotkań w barwach Liverpoolu, pomiędzy Alanem Hansenem i Chrisem Lawlerem.
- Jesteśmy zadowoleni z tego, co osiągnęliśmy, ale wciąż mam przed sobą dużo czasu, by wygrać jeszcze więcej. Chciałbym zakończyć karierę z kilkoma kolejnymi pucharami.
- Czuję się lepiej iż kiedykolwiek. Miałem czas, by odpowiednio się przygotować, wzmocnić swoje ciało. Od rozegrania meczu dzielą mnie jeszcze cztery, może pięć tygodni, jednak wierzę, że powrócę w najlepszej formie.
Absencja Gerrarda wiązała się z koniecznością skorzystania z usług kilku piłkarzy Akademii, którzy w przyszłości mogą stać się kolejnym pokoleniem bohaterów Anfield.
Pomocnik, pytany jakie to uczucie, oglądać Johna Flanagana, Martina Kelly'ego i Jacka Spearinga, przebijających się do pierwszego składu, jak on w 1998 roku, odpowiada:
- To nic dziwnego. Inni zawodnicy też to zrobili, na przykład Stephen Warnock, Stephen Wright.
- Wyzwaniem dla tych graczy jest teraz budowanie na tym, czego dokonali w minionym sezonie. Okaże się, czy potrafią grać regularnie, pokonywać wielkich piłkarzy w walce o miejsce w składzie.
Gerrard spędza może wakacje nad Oceanem Atlantyckim, nie przeszkadza mu to jednak w śledzeniu wydarzeń na Anfield.
Wystąpił publicznie, gdy na początku miesiąca podpisywano kontrakt z Jordanem Hendersonem, a zadowalającym aspektem tych wydarzeń były dla kapitana zdecydowanie i efektywność działań Liverpoolu na rynku transferowym.
- Ważne jest, by nie marnować czasu - powiedział - Gdy zbliża się koniec okienka transferowego, jesteś spanikowany i przepłacasz. Duży zakup na samym początku to ważny sygnał od klubu. Teraz z uwagą czekamy na kolejne wydarzenia. To ekscytujący czas.
- Istotne jest, aby zespół się rozwijał, ponieważ od kilku sezonów czekamy do dodanie do gabloty jakiegoś trofeum, a to nie jest dobre dla Liverpoolu. Chcę grać dobrze, strzelać gole, ale dużo ważniejsze są występy drużyny i szczęśliwe zakończenie rozgrywek.
Kampania 2010/2011 będzie pamiętana jako burzliwa, ze zmianami na ławce trenerskiej i walce w sądzie. Innym nieprzyjemnym akcentem było dla osób mających w sercu LFC, oglądanie Manchesteru United zdobywającego swój 19. mistrzowski tytuł.
- Gdy jako kibic i piłkarz Liverpoolu oglądasz swoich największych rywali unoszących puchar, czujesz frustrację. Trzeba się z tym pogodzić. Wygrali, pokonali nas.
- Teraz wyzwaniem jest wyrównanie ich osiągnięcia. Musimy być pewni, że mamy skład mogący rywalizować z Manchesterem United.
Komentarze (0)